9 gru 2008

Fałsz i obłuda ...FAKINSZIT!!

Fałsz, obłuda i naiwność ludzka nie znają granic...
Nie wiem, co o tym sądzić i jak oceniać to co się wydarzyło jak nie było mnie w pracy, a o czym dowiedziałam się od koleżanki.
Byłam na urlopie - to oficjalna wersja, a nieoficjalnie w szpitalu. Odbywało się zebranie, na którym też powinnam być. Na pytanie dyrektorki dlaczego mnie nie ma - moja obecna kierowniczka na to, że bojkotuję, bo stwierdziłam, że nic mi to nie daje tylko kasę wyciągają i że chcę się wypisać...Akurat jakiś czas temu rozmawiałyśmy na ten temat - faktycznie - i mówiłam, że przynależność do tego koła nic mi nie daje poza kosztami, ale po pierwsze nie dałam jej pozwolenia do cytowania (mogła też skoro czuła taką potrzebę powiedzieć co sama wtedy mówiła!), a tym bardziej nie w sytuacji kiedy mnie nie ma i nie mogę zareagować!
Kiedy mi o tym koleżanka powiedziała mało mi szczena nie spadła na podłogę!
Zrobiła to osoba, w którą byłam (do niedawna) wpatrzona jak w obrazek, pełna szacunku i podziwu jako człowieka, kierowniczki, koleżanki...Której zaufałam na tyle, żeby swobodnie wyrażać swoje poglądy, bo oceniłam (naiwności ludzka, ech!), że skoro ja nie przekazuję dalej (do głowy by mi to nie przyszło!) to i moje słowa nie zostaną wykorzystane przeciwko mnie! Od jakiegoś czasu sytuacja u nas w pracy gęstnieje, a moja kierownica ma ciągle na pieńku z dyrką ... często o tym rozmawiamy i kierownica "szykuje się" na dyrkę, żeby jej wygarnąć. Ale chyba nie chce mnie w to też wmanipulować?? nie w taki sposób! Zamiast poplecznika - ma teraz we mnie nieufnego i bardzo ostrożnego pracownika - nic więcej!
Ale z drugiej strony zupełnie nie rozumiem jej postępowania - dlaczego?! co chciała w ten sposób uzyskać?
Jestem szeregowym pracownikiem, sumienną i obowiązkową mrówą-robotnicą, szarą myszą, której w zeszłym roku przeszedł koło nosa awans (przez tę szarość? ktoś pomógł??), nie biorę udziału w wyścigu szczurów, bo się nie nadaję do takiej rywalizacji pod żadnym względem! Nie rywalizuję i nigdy nie rywalizowałam z kobietami w pracy ani w układach damsko-męskich. Nie zagrażam więc nikomu, nigdy, w niczym i nigdzie! Staram się z każdym żyć w zgodzie, bo kłótni nienawidzę! Dość się nawalczyłam z poprzednią popieprzoną całkowicie kierownicą! Od tamtej pory wydawało mi się, że robię sporo aby mieć dobre układy z koleżankami, aby nikomu nie zrobić przykrości...Ale i tak - jak widać, słychać i czuć - nie chroni mnie to przed wrogością, dziwnymi podchodami i krecią robotą! Jestem w szoku i nie mogę zrozumieć czemu to miało służyć, czemu chciała mi zaszkodzić?? Czemu osoba taka jak ona - śmiała, pewna siebie i swojej pozycji - posunęła się do czegoś takiego?
I co mam teraz zrobić? Wyjaśniać sytuację z nią? Z dyrką? Nie ruszać i olać, a przed nią udawać, że nic nie wiem...żeby dla odmiany nie wkopać koleżanki, która mi o tym powiedziała?
Wyjaśniać i mieć kolejny konflikt z kierowniczką? Nie lubię jej już i nie ufam...Nie wiem czy jeszcze zaufam którejś kobicie u mnie w pracy po czymś takim.
Wiedziałam, że się u nas plotkuje bez przerwy i byłabym naiwna sądząc, że moją osobę to omija, ale, żeby ona?? Jednak nie znam się na ludziach i naiwnie każdego mierzę i oceniam według swojej miary, swojego zachowania i postępowania! I ciągle dostaję po dupie, ciągle się rozczarowuję...
Ale jak tu przychodzić na osiem godzin codziennie i pilnować każdego słowa na każdym kroku??? I nie ufać i nie wiedzieć skąd i co na mnie spadnie, kto mnie obrzuci gównem?
Fakinszit!!!

Brak komentarzy: