23 gru 2013

Już (znowu) Święta?!




Dla wszystkich Kobiet, które (z uporem godnym ważniejszej sprawy) jeszcze tu zaglądają, 
gorące życzenia, buziaki i pozdrowienia!

FAJNIE, ŻE JESTEŚCIE  (ciągle!)

Ogrzyca z Rodziną

25 paź 2013

Nadrabiam...



Wstyd!
Tyle obietnic i ciągle "nada, niene, niczewo, nothing"! 
Ale wstrząśnięta (nie zmieszana) przez Agnieszkę (dzięks!) i zmuszona wewnętrznym głosikiem - zamieszczam kolejny (z)rzut z życia Ogrów. 
Miłego czytania ;-))   

Zaległy bardzo w(y)rzut – jeszcze z maja…
Wracam do domu. W progu wita mnie mama i mówi, że Ogrzyk wyjął sobie gila z nosa, ale coś tam jeszcze ma...
Szymek podchodzi dłubiąc w nosku i mówi: - Mama tam hop, wymij! - (hop to piłka! Ostatnio bawił sie małymi koralikami i pojęcia nie mam skąd je brał).
Na wszelki wypadek robi mi się słabo, ale upewniam się:
- Masz kulkę w nosku?
- Taa, mama tu hop, wymij! – pokazuje ten/to paluszkiem.
Odchylam Ogrzykowi główkę, zaglądam do noska ...niestety, jest! - pomarańczowa kuleczka w dziurce. Pierwszy odruch - nacisnąć, a w tyle głowy już alarm : telefon, taksówka, szpital… tylko który?? Naciskam płatek noska, koralik ani drgnie, za to Ogrzyk się krzywi - niee! Najspokojniej jak potrafię tłumaczę Ogrzykowi – Posłuchaj, musisz mi pomóc, spróbujemy wydmuchać kulkę. Ja nacisnę Ci jedną dziurkę (pokazuję na sobie), a Ty wydmuchasz powietrze, o tak (znowu pokazuję), ale panika (i ciśnienie!) rośnie. Spokojnie, tylko spokojnie! Naciskam mu z jednej strony nosek i każę dmuchać.
Dmuchnął - Nic.
Jeszcze raz - Juś nie, mama nie! Nie! - marudzi. Zaglądam do dziurki, koralik jest bliżej. Naciskam płatek noska - JEST! Wyszedł!
Oddycham!
…I mam ochotę wtłuc Ogrzykowi  - ze szczęścia, bezsilności, strachu i ku pamięci!

Obecnie …
Rozgadał się i buzia mu się nie zamyka (a ostrzegali nas, że tak będzie!). chociaż nie mówi „k” i „g”, a także „r” i paru innych liter – daje radę! Oj, tak!
- Nie rób bólu – jak mu nie pasuje sposób mycia Szreka, na przykład
- Nie tejas, nie mam ciasu

Ulubione hasło Ogrzyka o godzinie 6.00 rano (najlepiej w sobotę lub niedzielę!)
- do joboooti! (i nie ma zmiłuj – wstajesz jeden z drugą!)
- ocia - oczy (reklama parówek Berlinek z piosenką „good morning” Ogrzyk śpiewa: „tu ju tu ju!” ) przy gotowaniu parówek - mama tu nie ma ocia!
- mysie zie tak - ulubiona odpowiedź na prawie każde pytanie
- siempy - smerfy
- siontamy (sprzątamy)
- sipal (szpital)
- nie pesiadaj tatusiu – uniwersalne! Zwłaszcza przy komentarzach lub zwracaniu uwagi przez Szreka kiedy coś się Ogrzykowi zbroi ;-)


Przywleczone z przedszkola.

Nie da się ukryć, że szybko się uczy ;-))

Pewnego wieczoru …
Siedzimy w domu. Ogrzyk coś przeskrobał. Jak zwykle hi hi. Szreku idzie z nim do małego (ogrzykowego) pokoju, tłumaczy przewinienie i wraca do mnie. Cisza. Przedłużająca się cisza! Po dłuższej chwili do naszego pokoju wkracza Ogrzyk. Staje przy wersalce, patrzy z groźną miną (komiczną!) na Szreka, jedna ręka na boku, a drugą macha paluszkiem (niu niu!) i mówi do tatusia:
- a ty młodi mi nie potsiatuj, bo ziobaciś!
Mina Szreka – bezcenna! Ogrzyca dusi się z powstrzymywanego śmiechu ;-)

Wychodzimy z przedszkola. Pytam, co było na obiadek. Ogrzyk bez zastanowienia (pokazując paluszkiem na ścianę z wywieszoną listą menu):
- Tam jest, pocitaj sobie.  ;-))
Angielski mają w ramach zajęć dofinansowanych, za które nie płacą rodzice. Na razie.
Pytam Ogrzyka czego się nauczył na lekcji angielskiego. Ogrzyk wylicza, bez zająknienia: 
 - Dumonin, dubaj, siijuu - Rodzice przeszczęśliwi.     


Ogrzyk pomidorowy jest!  

Jemy pomidory ze śmietaną, Ogrzyk chce spróbować. Dostaje troszkę pomidorowej śmietany na łyżeczce. Mlaska, kiwa głową z aprobatą i słyszymy:
- mmmm! pelfetta! (dla niewtajemniczonych – z reklamy, sama nie wiem której)
w temacie pomidorowym...
- Jaka zupka była na obiadek?
- Ziupa z siosem pomidolowym


Mówi = tatusiu, ale =  mamusio, babcio Klysio



Próbuję od Ogrzyka wyciągnąć jakieś opowieści przedszkolne. Nic! A potem do domu wraca Szreku i słyszę jak Ogrzyk pepla o tym i owym. Wchodzę do pokoju (bo, jak zwykle jestem wtedy w kuchni – szit!) i słyszę:
- A Ti ucietaj!
Podnosi mi się ciśnienie, ale baardzo spokojnie mówię:
- Nie! Chcę posłuchać, bo jestem ciekawa co u Ciebie, a Ty nie rozmawiasz ze mną
Ogrzyk, nie przerywając układania wieży z klocków mówi (z westchnieniem!): 
-No, dooblaa mamusio lozmawiamy!

I ostatnie już - do mam przedszkolaków ;-)
Jesteście za czy przeciw 6-latkom w szkole?  
Ja odpowiem za chwilę.

21 wrz 2013

Pół roku milczenia...


Kiedy to minęło?? Potrzebowałam aż pół roku?
Od czego by tu...od czego zacząć po półrocznej przerwie? Od szybkiego skrótu? Jak szybkiego? I jak krótkiego?
No, dobra jakoś przymierzę się i naklikam co nieco. Bo potrzebuję znowu coś tu napisać. Choćby, że jestem, że się staram jakoś wykaraskać i postawić do pionu, że może wreszcie będzie lepiej.... bo nie było fajnie. Bo od marca działo się!
...choroba za chorobą i chorobą poganiała - jelitówka, infekcje (o różnym natężeniu), owsiki, reakcje alergiczne, raz za razem, coraz gorsze obturacyjne zapalenie oskrzeli (byliśmy o krok od szpitala), systematyczne i paniczne nocne jazdy do tzw. "świątecznej pomocy", wypisanie ze żłobka, podejrzenie celiakii (musimy ostatecznie zdiagnozować),dieta bez mąki pszennej, przed nami testy genetyczne...O naszych (Szreka i moich) chorobach nie piszę, bo to oczywiste, że we wszystkim towarzyszyliśmy Ogrzykowi (oprócz alergii na mąkę pszenną. chociaż nie sprawdzaliśmy ;-)).
Do tego syf w pracy i moja matka...
Potrzebowałam zmiany, bo czułam, że wariuję. Że - gdyby nie mój choleryczny, wysoko reaktywny charakter - depresja murowana!
Zaczęłam od małych kroczków.
Zmieniłam pediatrę, bo nasza była do dupy. Antybiotyk był najlepszym lekiem na całe zło -od kataru do swędzącej dupy. Teraz płacimy za każdą wizytę, pediatra ma 80 lat (tak, to nie żart!!), ale Ogrzyk od kilku miesięcy nie brał antybiotyku. Zaliczyliśmy już trzy (TRZY!!) infekcje Ogrzyka i wykaraskał się bez antybiotyku, inhalacji i sterydów. Ale bierze antyhistaminę. Nic to. Ważne, że działa.
Zaczęłam wreszcie podchodzić na większym luzie do kierowniczki i do pracy. Jest jak jest i tak jest dobrze! Ale jestem czujna, bo wiem, że powinnam. Z różnych względów. Najważniejszy to ten, że jej nie ufam, bo to typ z serii "słodka trucizna".
Zaczęłam wreszcie dbać o siebie, bo to ostatnia chwila. Ten punkt, akurat, ciągle jest jeszcze w fazie wdrażania. Ale walczę ze swoimi nawykami i lenistwem. Wiele muszę zmienić. Duużo wyrzeczeń przede mną.
Będzie bolało.
Ale chcę dać radę! Dla Ogrzyka, Szreka i mojego brata. I dla siebie, bo już sama siebie wq...wnerwiam przeokrutnie!
Na dziś to tyle.
Wracam i będę pisać, bo nie wyobrażam sobie już bez tego życia. Wiele w tym czasie przemyślałam i chyba wiem czego chcę i potrzebuję. A do papierowego, "ręcznego" pamiętnika powrotu nie widzę.
A więc do następnego...

14 mar 2013

O Szymonku ancymonku

Dziś będzie o Ogrzyku, czyli na słodko :-)
Może to przełamie złą passę, bo jakoś nie chce być weselej... ale nie o tym dzisiaj.
Mój Ogrzyk to coraz fajniejszy i mądrzejszy mały mądrala.

słownik ogrzykowy - 
- mimumu - lekarz
- inc - nic
- abol - balon
- depcije - buty (wcześniej myślałam, że "dobrze", ale jednak nie)
- ninindzia - choinka
- dupa robi ał - po każdym zastrzyku (a miał ich ostatnio 10!)
- zima pada - śnieg
- co dzieje tu?

Idziemy do żłobka. Ogrzyk uparł się, że zabiera ze sobą na salę maskotkę. Ja staram się negocjować, że skoro tak, to ma bawić się z dziećmi i co najważniejsze - chodzić na posiłki. Przypominam mu więc co uzgodniliśmy:
- czyli zabierasz ze sobą maskotkę, ale bawisz się z dziećmi i chodzisz na posiłki kiedy ciocia ci powie, tak?
słyszę odpowiedź mojego mądrali:
- nie miem jak bedzie

- jak masz na imię?
- ja Simon
- ile masz lat?
- duzio (chociaż wie, że 3 bo już kilka razy tak powiedział)

- kto jest na zdjęciu?
- ja jestem, Simon


Pada śnieg. Idę z Szymkiem do lekarza. Nagle słyszę :
- mama zima jest mniam.
Patrzę na Małego, czemu tak mówi, a on idzie z otwartą paszczą i łyka spadający śnieg

Noc, usypianie. Szreku przeczytał książeczki, ale do usypiania Ogrzyk woła mnie. Wchodzę do pokoju, ciemno. Nic nie widzę, ale Ogrzyk się nie rusza. Może zasnął? myślę sobie z nadzieją. Nagle słyszę schrypnięty głosik:
-chośśś tu, mama

No, i bystry jest, wszystko widzi i słyszy...
Babcia ciągle jęczy, że ją boli kręgosłup. kupiłam jej maść przeciwbólową. Ogrzyk widział jak ją dawałam i gdzie babcia ją kładła. Na drugi dzień babcia znowu chodzi i jęczy. Szymek gdzieś pobiegł. Za chwilę wraca trzymając w dłoni maść i mówi:
- babcia, maś mańć i nie boli
;-)) Kochany jest!

5 mar 2013

TRZY

Szymonek właśnie skończył trzy lata!
Dużo zdrowia, Synku!








4 lut 2013

I tak źle – i tak niedobrze



Po tak długiej przerwie od żłobka Młody dużo płakał, pisałam już. Opiekunka zasugerowała, żeby dać mu jakąś rzecz, która go uspokaja. Ma podusię, swojego ukochanego "jasia" (którego, zresztą wołał przez dwa dni, zrozpaczony, że nikt nie wie o co mu chodzi) więc w piątek zabrał go ze sobą na salę. Kiedy odbierałam Ogrzyka, wszystko było fajnie, ponoć już nie płakał, tylko, że … Opiekunka otworzyła szeroko drzwi do sali, dzieci właśnie robiły „pociąg” do piosenki „jedzie pociąg z daleka” i świetnie się bawiły, ale nie było między nimi Ogrzyka (chociaż uwielbia zabawy w kółko i wszelkie zabawy z muzyką i tańcem, że o ciuchci nie wspomnę!). Zawołany Szymek wyszedł gdzieś z końca sali. Dzisiaj sytuacja powtórzyła się – dzieci bawiły się na środku, a mój Ogrzyk wyszedł gdzieś z jakiegoś kąta ze swoim ukochanym jasiem. Akurat trafiłam na jedną z jego ulubionych cioć (na szczęście chociaż jedna z nich wróciła), więc nie wytrzymałam i zapytałam, czy się czasem nie izoluje przez tego jaśka. To co usłyszałam rozwaliło mnie. Odkąd ma jasia nic go nie interesuje – nie bawi się ani z dziećmi ani sam, nie interesują go zabawy, tańce, zajęcia, nawet posiłki! Dzisiaj „ciocia” musiała go prawie siłą zaprowadzić na obiad, żeby zjadł cokolwiek. Dodała jeszcze, że bardzo się zmienił po tej ostatniej nieobecności, że dawniej lubił się bawić ze wszystkimi, zaczepiał dzieci, bawił się zabawkami i chętnie dawał się wciągać we wspólne zajęcia. Teraz nic go nie interesuje. No, i jak się tu nie załamać?!
Jutro robimy eksperyment i wracamy do sytuacji, że jasiek zostaje w szafce w szatni (na wszelki wypadek). Nic innego nie przychodzi nam na razie do głowy. Zobaczymy co będzie się działo.

1 lut 2013

Żyję

I chyba już czas odkurzyć bloga, pajęczyny pozdejmować, wreszcie coś skrobnąć w tym nowym roku. Tak, Aniu, mamo T. masz rację - Wielkanoc za rogiem… ;-)
Co do postanowień noworocznych mam jedno – być lepszą matką! Bo kiepsko mi idzie i mam tego pełną świadomość.  :-(
Postanowiłam sobie, po pierwsze, nie wrzeszczeć na Ogrzyka. Któregoś razu naczytałam się w necie o krzywdzie jaką robią dziecku nasze wrzaski, oraz mądrych rad jak tego nie robić i wróciłam do domu pełna dobrych chęci. I zapału. Umiem, chcę, potrafię!
Wytrzymałam… do wieczornej kąpieli.
Myję Ogrzyka (bo teraz on decyduje kto, co i kiedy!), a Mały ma tyle ciekawych zajęć podczas kąpieli – myje kafelki, zalewa podłogę wodą z prysznica, robi porządek w moich szamponach, żelach i innych buteleczkach stojących na półce przy wannie „mama, to nie tu! To tu, a to fe!” (i wrzuca na przykład mój balsam do zlewu). W pewnym momencie Młody ciągnie za sznurek suszarki (mama a to to?). Jeden z prętów suszarki spada (mało nie uderza go w głowę) a przy okazji spada do wanny wysuszona zawartość.
Podnoszę głos - Co robisz?! I jak mam na Ciebie nie krzyczeć?! Może mi powiesz bo ja nie wiem!
I słyszę małego mądrali spokojną odpowiedź – Teś niemiem. ;-)

Jak uśpić mojego Ogrzyka? Chrapać lub udawać chrapanie! Mój Szreku jest Miszczem usypiania, jak łatwo się domyśleć. Tyle, że on nie musi tego chrapania udawać! Zasypia pierwszy i daje dobry przykład. :-)

Znowu kołowrót - my w pracy, a Młody pierwszy raz po trzytygodniowej przerwie w żłobku. Zobaczymy jak będzie i ile dni wytrzyma (bez choroby). W styczniu chodził całe trzy dni! Czwartego miał już katar, a za chwilę gorączkę. Najgorsze, że po każdej przerwie musi przyzwyczajać się od nowa, a do tego zmieniły mu się „ciocie” (urlop? choroba?) i kilka dzieciaków jest nowych (w tym jeden straszny agresor i łobuziak o słodkim imieniu Mateuszek. Widziałam go w akcji w szatni jak atakował kolegę. Nie wiem czy to temperament czy niektóre dzieci tak mają). Tak więc wróciliśmy do punktu wyjścia, do ryków i płaczu porannego, do błagalnego: ”mama ja TU!” (czyli, że chce zostać w domu) i „ja nie do cioci Asi”(każda ciocia w żłobku to dla Małego „Asia”). Chociaż przy odbieraniu go ze żłobka jest już oki, jest zadowolony i ożywiony.  I napiszę to, choć zabrzmi okropnie – Młody zasypia cudownie szybko i wcześnie, kiedy chodzi do żłobka! Pada już przed 20-tą. ;-)

A ja jestem dzikusem bez energii. Mam chyba jakąś depresję. Bo żadna chandra, ani dół nie trwają tak długo. Może to hormony? Albo SKS (starość, qwa, starość)? Walczę ze sobą, swoją płaczliwością i rozmemłaniem, bezsilnością i słabością, ale na razie przegrywam. Najgorsze jest, że – tak jak mój syn ma obniżoną odporność na wszelkie bakcyle – ja mam znacznie obniżoną odporność na wszelkie trudności i złośliwości jakie mnie spotykają. Szreku stuka się w głowę i nie może zrozumieć, po co się tym wszystkim aż tak przejmuję. Ja też, w sumie, nie rozumiem i chyba właśnie na tym polega problem. Jak to było w Seksmisji? „Zdrowy organizm żyje i działa, dopiero chory zastanawia się nad sobą”. Coś w tym jest.
Jeszcze powalczę. Może pogoda się zmieni na jaśniejszą i będzie lepiej? Jeśli nie, poszukam pomocy u lekarza. Bo nie chcę tak żyć. Muszę być w formie. Psychicznej zwłaszcza. Dla Ogrzyka! Nie może mieć takiej matki. Mam być dla Niego wsparciem!
Na razie, doraźnie, pomogły ciepłe słowa pocieszenia i rękaw do wypłakania (dzięki Kobieto!). Wytarłam łzy, chcę wierzyć, że nie jest tak źle, jak myślę i nie jestem największą ciapą we Wszechświecie, a to co uwiera – jakoś się ułoży. Oby!
I powtarzam sobie cichutko/nieśmiało – „bo twardym trzeba być…”    

Z ostatniej chwili. Ogrzyk został ugryziony w żłobku przez inne dziecko. Opiekunka zameldowała przy odbiorze Szymka. Ma "pięknie" odciśniętą całą malutką szczękę. Przez chwilkę mnie to nawet rozbawiło, ale potem przyszła refleksja… Szymek, nie jest agresywny, co nie zmienia faktu, że był już (i zapewne będzie, niestety) atakowany przez bardziej agresywne dzieci. Panikować? Szreku, oczywiście, ma już wyjście z sytuacji: będzie uczył Ogrzyka się bronić (prawie chciał go zapisać na krav magę haha!). Wyśmiałam go i przypomniałam, że Ogrzyk ma dopiero 3 lata i nie ma co uczyć go agresji! Ale, nie ukrywam, lecę na googla poszukać, poczytać, co robić, jak pomóc, jak się zachowywać.
Dżizaas, jak ja NIC nie wiem o życiu!