28 mar 2016

Święta??


A wszystko zaczęło się w Wielki piątek..
...serio - "wielki". Wybrany, bo wolny (bez zwalniania się w pracy i tak dalej).
Bo właśnie diagnozujemy Ogrzyka dla endokrynologa. Zachciało mi się akurat zrobić badania wtedy..
 Pobieranie krwi bolało wszystkich (mimo plasterka przeciwbólowego) - ale może wreszcie dowiemy się czegoś więcej?
A wieczorem wysypało Ogrzyka i sobie zagorączkował...
Myślałam - emocje, przecież. Moja krew!
Daliśmy sobie na wstrzymanie, a Ogrzykowi - jak zwykle: aerius, wapno, zyrtek...
Przeszło.
I wtedy - Święta wielkanocne...
...a dzieci kiedy niby wybierają najlepszy moment na prawdziwe chorowanie?
Tak!
Łikędy, święta wszelakie, no przesz dni wolne od pracy, tak?...
Tak!
Żeby trudniej było, ale za to jakie przeżycia!
Ogrzyka wysypało wcześniej, w tygodniu jakoś...
I tak było codziennie, przez cały tydzień! Rano super, a po 17-ej wysypuje i generalnie niefajnie jest.
Dzisiaj - niedziela - odwiedzamy ostry dyżur. A co! Dobrze, że na osiedlu - niedaleko! Gorączki nie ma, wysypki brak! Ale - kontynuować leczenie.  I tak trzymać.
A teraz - jest tuż po północy - Ogrzyk wysypany na czerwono, gorączka i totalnie duupa blada.
Lany Poniedziałek mamy znowu zorganizowany?!
Oby NIE! Plizz.

***  
Na koniec akcent wesoły ...
... Niedziela.
Oglądamy film "Asterix na olimpiadzie".
Finałowa scena.
Dwoje bohaterów (chyba głównych) zmierza romantycznie do siebie...ustami gotowymi do kontaktu.
I wtedy Ogrzyk mówi z obrzydzeniem (chyba?):
- Zaraz się pocałują ... FUUJ!- zasłaniając sobie oczy
..a my (dorośli)  z konsternacji w śmiech!

11 mar 2016

Ale, że to już marzec??



,... Brakuje mi tu pisania.
Tak! Bardzo. 
To chyba jakaś forma głębokiej auto-psychoterapii..(?!)
Od zawsze pisałam pamiętniki – dziś chętnie wracam do tych, w których opisywałam początki znajomości ze Szrekiem, o tak! Jak TO smakuje! Mmmm!
Czy to już pierwsze oznaki starości? ;-)
Fejsdzbuk mnie jakoś nie teges… (nie bierze)… no nie. Wolę chyba pewną anonimowość. Może to tchórzostwo, a może jednak chęć zachowania tajemnicy, intymności czy ja wiem czego jeszcze? Mam coraz więcej do ukrycia, niestety!  … i już.

Jeszcze, ciągle, nie mam fazy i odwagi zmierzyć się z tematem mojej matki.
Oprócz problemu alkoholowego (baardzo delikatnie pisząc), z wyciętym jelitem (z rakiem), a następnie z nadciśnieniem i wykrytą (przez mła!) cukrzycą i w końcu – tadaam! – Alzheimerem średnio zaawansowanym! Demencja. Może nawet demencja alkoholowa?
Na razie nie będę opisywać różnych sytuacjones, bo po co?
Zdążę.
Dzieje się i mnie to sporo kosztuje! Zdrowie moje mnie kosztuje.
W końcu wszystko przede mną. Wiem to. Niestety.
Zostanę – na razie – przy radosnych chwileczkach, chwiluniach mojego życia.
A są takowe.
Jesss!
I całe moje pieprzone szczęście. Bo gdyby nie one, to FUCK!  
Dziś kilka takowych sytuacjones,

Szymon bawi się ze starszym o 5 lat kolegą. Ganiają, biegają i hałasują.  Słyszę jak kolega mówi do Szymka:
- Biegnę się przegrupować
- Ja też... – krzyczy Szymon i dodaje – ...a co to znaczy?

Szykujemy się do przedszkola. Ogrzyk zaczyna mieć focha i marudzi. Wkurza mnie – chociaż udaję, że nie. W końcu podnoszę głos, choć nie chcę-jak zwykle.
- Nie krzycz na mnie, ty krzykaczu! – słyszę
- Co powiedziałeś?
- Nie krzycz na mnie – powtarza, a widząc moją minę dodaje (ze słodkimi szrekowymi dołeczkami w policzkach, które tak uwielbiam) –… Ty mój nerwusie!