25 lip 2008

Mroczne tajemnice Fjony O.

Każdy je ma.
Tajemnice, sekrety, sprawy, o których nie mówi się z innymi, albo mówi baaardzo niechętnie! Jedni nie lubią mówić o tym, że zdradzają, inni, że jedzą i zwracają, a jeszcze inni, że nadużywają albo kradną...albo coś-tam-innego....
A mój sekret?
Co gryzie Fjonę Ogrzycę?
Mroczna i wstydliwa tajemnica, z którą żyję od lat......
Alkoholizm matki....... Tak, jestem DDA (Dorosłe Dziecko Alkoholika) z całym bagażem skrzywień i problemów jakie to ze sobą niesie. Z całym syfem trudnym do przegryzienia.
Z całym genetycznym obciążeniem, że ja też...kiedyś...wkrótce?
Wstyd, ból, chaos, ciągły lęk, nerwy...nieobliczalność najbliższego człowieka z jednej strony i nadmierna opiekuńczość, obowiązkowość i odpowiedzialność (moja!) i te wszystkie inne sprawy dookoła tego tematu.
Przerabiam to od prawie 20-tu lat. I chyba w końcu, po woli mam dość.
Wstyd przed znajomymi, rodziną, sąsiadami....U mnie po wielu, wielu latach "wylało się" przed PRZYJACIÓŁKĄ!!! Jedyną osobą, która WIE! Moją Wielką Wyrozumiałą M...(muszę wymyślić dla Ciebie ksywkę, wiesz??!!)
A potem, po kolejnych kilku/nastu(?) latach - dwie kolejne osoby się dowiedziały, ale to ja wiedziałam, że są (były) w tej samej sytuacji...!! Więc bezpieczne! Tak ciężko o TYM mówić z "normalnymi" jakkolwiek to głupio brzmi.
Najgorsza jest ta cholerna lojalność, bo to już chyba nie miłość, a jeśli już - to podszyta nienawiścią. Lojalność, która tyle lat sznurowała usta, bo nie wolno o tym mówić NIKOMU! Nawet teraz, po tylu, tylu latach...kiedy piszę o tym anonimowo mam wyrzuty sumienia, że Ją jakoś zdradzam...Tak, to bardzo ciężka choroba dotykająca nie tylko chorego, ale także - albo przede wszystkim - najbliższych chorego! Chorują razem z nim! Nawet bardziej niż on/ona...
A najgorsze, że tyle się naczytałam o życiu, losie i wyborach DDA w dorosłym życiu, że jeśli w ogóle i z kimkolwiek - to wybierze alkoholika albo osobę pokrzywioną=pokrzywdzoną tak samo...albo gorzej(?)...
A ja po tych wszystkich latach ucieczki/unikania kogo wybrałam? Szreka...z przeszłością... z matką alkoholiczką! DDA! A może to ON MNIE WYBRAŁ??
Co z tego, że on mądrzejszy niż ja i mniej współuzależniony?! Co z tego, że "zdrowszy" psychicznie i dojrzały nad wiek (to też objaw!!)...Statystyki są bezwzględne dla nas i naszego związku!
NIE MAMY SZANS!

Wystarczy więc poczekać...Więc czekam, kurwa, na moje przeznaczenie! No, dawaj!!!
..................................................................................................................................................

Po co o tym piszę?
Żeby to w końcu z siebie wyrzygać...
dać upust swojej frustracji, bezsilności, żeby "załatwić" to z sobą zamiast iść na terapię (bolesną, czasochłonną, ekshibicjonistyczną, niekoniecznie pomocną...)...Nie dam rady!
Nie oczekuję litości! Nie chcę jej! Nie wiem nawet co bym z nią zrobiła i na co mi ona!
Traktuję to, ten wpis, jako autoterapię po latach....chyba mam do tego prawo....
Chciałam to wreszcie z siebie wyrzygać i udało się.
................a raczej uda się jeśli uda mi się wcisnąć przycisk "publikuj"(?)............
z całą bolesną świadomością, że KTOŚ MOŻE TO PRZECZYTAĆ !!!!!
aaaaaaaaaaaaaaaa!

16 lip 2008

Mój przyjaciel zdrajca


Lubię książki Nurowskiej, zostawiają zawsze we mnie taki specyficzny osad, który nie pozwala długo zapomnieć, otrząsnąć się z przeczytanej historii.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o książce dotyczącej Kuklińskiego - bardzo chciałam ją przeczytać. Poznać tę historię od środka, zrozumieć bez oceniania, dowiedzieć się co się stało z jego synami...Było to już jakiś czas temu. I może wtedy trzeba było przeczytać tą książkę?
Moje wrażenia?
Hmmm, powiem tak: dobrze się czyta - w końcu Nurowska pisała! Ale historia opowiedziana przez Kuklińskiego...
Nie lubię Kuklińskiego po przeczytaniu tej historii. Czym dłużej czytałam - tym bardziej go nie lubiłam. Nie wiem czy to kwestia jakiegoś fałszu, który wyczuwałam w jego opowieści, może za bardzo starał się wybielić? Nie wiem czy był bohaterem czy zdrajcą, czy jednym i drugim po trochu...historia go oceni, ja mam za mały móżdżek, za mało wiem, za mało przeżyłam. Nie polubiłam go jako człowieka! Jako męża (ZWŁASZCZA!) i ojca. A jego żona była święta, że z nim wytrzymała. Zdana na siebie, sama musiała sobie ze wszystkim radzić, sama wychowywała synów, prowadziła dom, była potulną i wyrozumiałą żoną. Mówił o niej z dumą - bo ona Ślązaczka więc tak musiało być! No cóż, to w takim razie jego szczęście, że trafił na Ślązaczkę, bo żadna inna by tego nie wytrzymała! Tak, wiem, takie jest życie żony wojskowego, ale nie wiem czemu - podskórnie - miałam dziwne wrażenie, że Kukliński bawił się w szpiega, w takiego Jamesa Bonda! Sam się przyznał, że kilka razy zrobił coś na zapas, bardzo ryzykownego, na własną rękę, nie proszony - co więcej - Amerykanie za głowy się łapali po co się tak naraża!! I tu jeszcze jedna rzecz, do której także się przyznaje - czuł się jak bohater romantyczny! No tak - był przygotowany w każdej chwili na śmierć, od tego była trucizna w kieszeni. No i ile "troski" było w nim o żonę i jej bezpieczeństwo, o bezpieczeństwo synów! Stąd te wszystkie kobiety(!!), które się przewijały w jego życiu...Miały świadczyć o tym, że nie układa im się...żeby w razie wpadki nie szukali zemsty na rodzinie. Tylko, że jakoś ten argument wydaje mi się wyjątkowo WYGODNY!!
Najbardziej jednak uderzyło mnie na samym początku, jak opisywał poznanie z późniejszą żoną, wielką miłość, później namiętność, wspólne plany na przyszłość...A kiedy po roku "spotykania się" nie zachodziła w ciążę (a wiedział, że się nie zabezpiecza) wysłał ją do lekarza po zaświadczenie, że ona może mieć dzieci! Że ONA MOŻE!! A kiedy mu tego nie przyniosła - zerwał z nią. Oczywiście bardzo ją kochał, ale chciał mieć rodzinę, więc...
I przez ten rok (czy dwa) kiedy się nie widywali, jak sam mówi, stał się prawdziwym mężczyzną! Przy niej nie był? Brakowało mu do zaliczenia kilku lasek po drodze?
Niee no, miałam nie oceniać, ale ja nie umiem beznamiętnie, bez emocji! Trudno!
Tak więc, nie podobał mi się, nie polubiłam go, nie przekonał mnie.
A co do oceny - zdrajca czy bohater??
Nie wiem czy mam prawo do takiej oceny. Więc nie piszę!
To były inne czasy, inne realia, może przez ten pryzmat powinnam spojrzeć na jego postępowanie z żoną?
Tylko, że do tego musiałabym go lubić...

11 lip 2008

Uciec jak najdalej stąd...........

autor fot. Szreku mój

O Tym marzę nieustannie i kompulsywnie!
Jestem już tak zmęczona, że te obrazki są w stanie wprowadzić mnie w trans...albo wywołać agresję...że już chcę! Chcę tam być! Czuć zapach wiatru, słyszeć krzyk mew, czuć piasek pod stopami...mmmm...najlepiej ciepły i miękki...a w uszach tylko uspokajający szum morza...
Walnąć się na kocyku... albo na piachu...czytać książkę ... albo zamknąć oczy! I słuchać...pozwalać by wiatr delikatne muskał twarz i włosy albo mocniej je targał i układał po swojemu!
Pozwalać aby wszystkie moje syfy wyłaziły z orbit na wierzch - w końcu niech i one mają wolne! Niech mają wakacje! Wiem, że na słońcu moje ogrze oblicze wygląda najgorzej ale co tam, do kurwy! Jak wakacje to na całego!!
....wypić pyyffko .. .. albo nie .. a potem wstać i iść przed siebie! Najlepiej po piachu tam gdzie fale chłodzą rozgrzane stopy.. A jak mi się zachce mocniejszych wrażeń - to wejdę głębiej! A co?! Tak, żeby zimna fala musnęła kolana, a może nawet chlapnęła wyżej?...

Podglądać Szreka - wypoczywającego, zrelaksowanego, wspaniałego!

Niestety! Przyjdzie jeszcze na to poczekać...


Do września! Auć!
Szrek będzie wiedział czy przedłużą mu umowę, a ja będę wiedzieć czy dożyłam - nie mordując nikogo po drodze... ;-)
Dziś w pracy dostałam tak w kość, że nie wiedziałam jak się nazywam! Tłok jak we młynie! Do każdego jakieś słowo, pogadać-posłuchać...dzień dobry-do widzenia ble-ble...
A wieczorem czułam się tak...................




Morze
autor fot. Szreku mój
Kliknij, żeby pooglądać.

Tak było kilka lat temu.

9 lip 2008

Zmęczenie materiału...


Chyba wolno zbliżam się do kresu moich możliwości i wytrzymałości! Jestem CHOLERNIE ZMĘCZONA!!! Jestem tak zmęczona, że nie chce mi się nic i jestem na granicy, która przypomina trochę depresję.
Nie mam siły rano wstać, nie chce mi się zawlec mojego dupska do pracy, w pracy wszyscy pytająco-odwiedzający, którzy czegoś ode mnie chcą mnie wnerwiają i mam ochotę sssyczeć. A jeszcze namnożyło się odwiedzaczy, którym się wydaje, że jestem od tego, żeby nie tylko wysłuchać, ulitować się i użalić, ale jeszcze poświęcić resztkę mojej pozytywnej energii (jeśli jeszcze taką mam!) i obdzielić nią potrzebujących. Nie dziwię się temu - bo takie osoby zawsze ciągnęło do instytucji takiej jak moja. Wiadomo, że u nas można! Można wszystko! Dziwi mnie, że przybywa osób toksycznych, po wyjściu których czuję się jak flak, pozostałość po balonie, z którego uszło powietrze. A to oznacza, że albo coraz więcej takich toksyn chodzi dookoła mnie, albo jest już ze mną tak źle, że zawodzą wszelkie systemy obronne...
Brak urlopu w zeszłym roku (nigdzie nie byliśmy!!), nauka Szreka i moja, egzaminy, stresy związane z naszymi obronami, moja matka (wieczne utrapienie i dodatkowe źródło stresu), stres w pracy, ciężki koniec roku, stres u Szreka w pracy, zmiana pracy....!!! Noszszkk... długo mogę tak wymieniać. Tylko po co?
Nazbierało się tego sporo, nawet mój Szreku - zwykle pozytywnie nastawiony i radosny jak Czesiu - teraz jest coraz słabszy...
Musimy gdzieś uciec, wyjechać, odpocząć!!!

Nie mam wymagań ani wielkich oczekiwań! Potrzebuję nad morze, na plażę, do ciszy i byle dalej od miasta!
Tego potrzebuję w dużej dawce!

3 lip 2008

Super autko

Musiałam pozałatwiać dzisiaj pilne sprawy za osobę "wyjechaną". Dużo jeżdżenia i to daleko...i do tego jego autkiem...
Najpierw stres ogromny! Nie lubię jeździć jego autem! Nowe, szybkie, takie mocne...no i takie drogie!
Potem trasa - nie ma wyjścia! I nagle.....mmmmmmm...no po prostu bajka!
Nie mam na myśli tylko klimy! To jedynie dodatek/bonusik na obecne upały!
Bardziej chodzi mi o komfort jazdy, bezpieczeństwo i "zapas" mocy przy wyprzedzaniu - a jest to manewr, którego nienawidzę! Jeden z najniebezpieczniejszych w czasie jazdy samochodem!



Jestem dodatkowo strasznym tchórzem - adrenalina nie dla mnie! - więc każde wyprzedzanie kiedy nie ma dodatkowego wolnego pasa to dramat!
A opelek daje ten komfort, że przyspiesza nawet wtedy - kiedy inne auto trzeba mocno redukować albo ma już poważną zadyszkę!
No i coś jeszcze!! .........Takie malutkie połaskotanie!!.... Jak jadę, no dobra - pruję! - takim wozikiem, cała skoncentrowana na trasie, coś nagle rozprasza moją uwagę ;-) co to? Aaa, to pełne pokory i pewnego respektu "ucieczki" innych aut sprzed mojego (opla) nosa!
Może nawet ten i ów pomyślał przez chwilę, że to gliny w cywilu jadą kręcić kolejny program "Pirat drogowy"? Że niby ukrytą kamerką jadę i ścigam piratów!! hihi
Jednym słowem - jestem zrypana jak nieboskie stworzenie, ale szczęśliwa, że się udało załatwić co trzeba...i to autko! Mały szatanek!
:-D