30 lip 2010

Streszczam się

Dużo się działo, a ja nie miałam siły pisać więc dzisiaj będzie po łebkach i skrótowo.

Byliśmy drugi raz na basenie. Tym razem w sobotę. Było dużo więcej dzieci, ale wciąż Ogrzyk był najmłodszy. Dzieciaków była ósemka plus rodzice – to całkiem niezła gromadka. Chociaż może to i lepiej, bo Ogrzyk nareszcie dostrzegł inne maluchy. Do tej pory nie miał takiej okazji, a jak miał to go to nic nie obchodziło. Teraz po dokładnych oględzinach otoczenia (obowiązkowo z otwartą ze zdumienia buzią) ZAUWAŻYŁ inne dzieci i zaczął się im przyglądać. Szreku oczywiście brał udział we wszystkich ćwiczeniach z Małym. Nie pozwoliłam mu tylko na nurkowanie. Jeszcze za wcześnie na takie eksperymenty (w moim odczuciu, przynajmniej). Ogrzykowi najbardziej podobały się podrzuty do góry i lądowanie w wodzie (oczywiście cały czas był trzymany pod pachy), a potem kiedy wszystkie dzieci (podtrzymywane przez rodziców) utworzyły kółko twarzami do siebie. Młody miał nawet „rwanie”. Dziewczynka obok niego cały czas wyciągała do niego rączki próbując zwrócić na siebie uwagę. Bezskutecznie. Na takie poufałości jest dla Małego za wcześnie. ;-))
A na basen wrócimy ale może za jakieś dwa miesiące.

Poszerzamy dietę, PRÓBUJEMY włączać inne pokarmy.
Marchewkowa była bleee. :-/ Każda najmniejsza ilość włożona do buzi - zostawała natychmiast wypluta. I do tego to spojrzenie mówiące: „co Ty mi tu, matka, za paskudztwo wciskasz?!”
Druga w kolejce była zupa krem jarzynowa. Pierwszy dzień – to samo co z marchewką. Drugiego dnia użyłam podstępu i na łyżeczkę z zupą dodałam mleka. Zadziałało! Mina ciągle zdziwiona i lekko zniesmaczona, ale spojrzenie już bez tych wyrzutów i pretensji. W ten sposób udało mi się przemycić dwie łyżeczki do herbaty zupki! Traktowałam to jako sukces! A przynajmniej światełko w tunelu. Do dzisiejszej powtórki… Znowu jarzynowa polana mlekiem. Tym razem „nie wchodziła”. To znaczy wchodziła świetnie na rękawy pajaca Młodego, śliniak, moją bluzkę, obrus na stole, a nawet podłogę. Miał brudną całą buzię i rączki. Potem znalazłam jeszcze „kawałek” zasuszonej zupki za uchem Ogrzyka! Skąd się tam wzięła??
Kiedy zaczął wiercić się i marudzić poddałam się. :-(
Po jarzynowej zaaplikuję Młodemu deser. Zobaczymy jak nam pójdzie.

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Dobrze o tym wiem, tylko nie zawsze o tym pamiętam! A fe!
I teraz przypomniało mi się jak w ze dwa/trzy lata temu rozmawiałam ze znajomą o jej bratowej, która po urodzeniu dziecka postanowiła zostać na wychowawczym.
Bezczelna! – obciążyła w ten sposób budżet domowy i swojego biednego męża, który musiał starać się i kombinować, brać dodatkowe zlecenia, żeby mogli związać koniec z końcem. Pamiętam, że nie mogłam zrozumieć (pełna współczucia dla harującego faceta) jak można być tak lekkomyślną, egoistyczną i wygodną osobą…
A teraz tamta rozmowa do mnie wróciła ze mną w roli głównej! I dała mi kopa w dupę. Bo teraz, za chwilę, to ja będę tą wygodną, egoistyczną mendą, która obciąża swojego bidnego chłopa, bo ma sobie ochotę „posiedzieć” z dzieckiem w domu.
Jaki z tego wniosek?
Nie oceniać! Nie wydawać pochopnych wyroków! I nie mówić: „nigdy!, zawsze!”, bo nigdy nie wiadomo co na nas czeka za rogiem. A moja karma to wyjątkowo wredna suka, która pilnuje, żeby wszystko co zrobię czy powiem złego wróciło do mnie w najmniej oczekiwanym momencie. A więc kolejna lekcja i nauczka. I postanowienie – trzymać za długi jęzor za zębami! Nie komentować sytuacji, o których nie mam zielonego pojęcia. Bo, jak się okazuje, nie wiem co bym zrobiła w danej sytuacji!
Przy okazji – u Szreka w pracy syf coraz większy. Jego kierownik, kawał niekompetentnego i zakompleksionego gnoja – tylko czeka, żeby pozbyć się Szreka. Czuje się zagrożony, bo Szreku wie i widzi tą niekompetencję na każdym kroku … Fajnie, jednym słowem.

Na zakończenie coś miłego i pozytywnego.
Ogrzyka nowe osiągnięcia – chwyta rączkami przedmioty i podaje sobie z ręki do ręki, bardzo ładnie trzyma główkę przy podnoszeniu i trzymaniu pod paszki, śmieje się chętnie, często i głośno (!!), jest bardzo bystry i kontaktowy, chętnie reaguje na zaczepki, na brzuszku próbuje pełzać do zabawki, już nie tylko budzi się w poprzek łóżeczka, ale zdarza się, że budzi się z nogami tam, gdzie wieczorem była główka (jak on to robi?), potrafi zająć się sam sobą dłuższą chwilę, a jego ulubione zabawki to karuzelka (tak szarpie zabawki, że chyba niedługo ją złamie), jasiek i pielucha tetrowa (kładzie je sobie na twarzy, rączki rozkłada na boki i wydaje śmieszne dźwięki, albo trzyma je sobie przed twarzą i coś do nich gada, że o gryzieniu/ślinieniu nie wspomnę), śledzi wzrokiem i bardzo się przygląda kocie. Myślę, że jej spokojne dni są już policzone hihi. Niech tylko zacznie się sam przemieszczać - będzie się działo! Wydaje nowe dźwięki – eeń, nienie, ej, emm, ańń. A kiedy „mówi”, tak śmiesznie się rozkręca, podnosi głos i gestykuluje uderzając dłonią w brzuszek albo w udo. Komedia!
I tym optymistycznym akcentem …

15 lip 2010

Gorąc!

Ukrop, wrzątek i skwar leją się z nieba.
Jednym słowem lato! ;-))
Zazdroszczę tym, którzy teraz na wakacjach siedzą sobie. Na ten przykład w lesie głębokim albo lepiej nad morzem! Mmmm! Piasek, słońce, wiaterek, mewy (pod warunkiem, że nie zaszyły się gdzieś w cieniu te mewy czekając na koniec upałów)…
A tym czasem w ogrzym raju, a konkretnie w pokoju Młodego (i zupełnie przypadkowo jednocześnie naszej sypialni) temperatura 29,5 !! :-((
To nie jest temperatura do spania!!!
To jest temperatura do skwierczenia!
I obracania się z boczku na boczek.
Jak w pewnej reklamie Tesco!
Jak w gorącej Italii nieomalże! Tyle, że bez klimy.
Ogrzyk przed snem robi nam dzikie awantury, bo nie może zasnąć! I wcale mu się nie dziwię! Też chce mi się wyć kiedy idziemy się tam położyć koło północy… a tu temperatura b.z. (bez zmian!) No, może pół stopnia mniej... Biedaczek krzyczy swoje „leee” (co w słowniku Ogrzyka oznacza „jeść”, a także „spać”), nieprzytomny ze zmęczenia stęka rzucając się po łóżeczku. Na szczęście jak już zaśnie – śpi spokojnie i nieprzerwanie do rana!
Spacery nie mają najmniejszego sensu więc siedzimy w domu. :-(

W ramach odpoczynku od upału byliśmy w sobotę u znajomych na działce.
Było cudownie do godziny13-ej. Siedzieliśmy pod drzewkiem, w miłym cieniu, Ogrzyk leżakował podparty na poduszce, a potem odbył małą drzemkę w wózku. Koleżanka odradziła spacer do lasu ze względu na komary i muchy końskie… Niestety u nich na podwórku te paskudztwa też nas znalazły. A po 13-ej przestało być miło. Temperatura wzrosła, coraz trudniej było o cień, Mały marudził, jego mama pociła się z siłą wodospadu i stękała, żeby już wracać … tylko Szreku był zadowolony raczony zimnymi drinkami przez znajomego. ;-)
W końcu uciekliśmy, a Młody po przyspieszonej kąpieli i butli oraz krótkiej walce w łózeczku – padł!

Wczoraj zaliczyliśmy ważenie, mierzenie i trzecie szczepienie Ogrzyka.
Waga – 7100, wzrost 63,5!
Szczepienie Młody zniósł dzielnie i nawet nie płakał za dużo. Może to dlatego, że tym razem Szreku był przy nim (ja rozmawiałam z pediatrą), a przy tacie nie wypadało? ;-))
Jeszcze w lipcu spróbujemy poszerzyć dietę. Zobaczymy jak nam pójdzie. Na razie Ogrzyk bardzo interesuje się naszym jedzeniem, przygląda się kiedy jemy z wielką uwagą, naśladuje odruch gryzienia więc może będzie mu smakowało coś innego niż mleczko?

Coraz częściej słyszę od różnych osób, że mój Ogrzyk jest gruby.
Oczywiście jest to nieudolnie zawoalowane, zastępowane słowami: „dobrze wygląda”, „nooo, niczego mu nie brakuje!”, „ależ jest wielki” czy „widać, że ma apetyt”.
Ale szczytem szczytów była obca kobita, która stała za mną w kolejce. Nie dość, że zaglądała mi do wózka (nie znoszę jak mi obce, stare baby zaglądają do wózka, komentują Młodego i dają dobre rady!) to jeszcze stwierdziła – „ależ grubasek! Widać, że mama nie odmawia mu jedzenia!” I tylko dlatego, że było mi za gorąco i nie chciałam tracić energii na wściekłość, kobita nie usłyszała ode mnie „wyp….!” Ale kolejna stara "znawczyni" i komentatorka uliczna usłyszy to ode mnie! No, usłyszy i już!
Z tego wszystkiego spytałam pediatrę czy Ogrzyk nie przybiera zbyt szybko. Okazało się, że nie! Nie przekarmiam go, je prawie książkowo i tylko dlatego, że dzisiaj w modzie jest anoreksja (i widocznie dotyczy to także niemowlaków) nie pozwolę, żeby się różni tacy dopieprzali. Oo!!
A poza tym to w końcu ogr! Widział kto kiedy CHUDEGO ogra? Bo ja nie! ;-)) Poza tym, że dla mnie Ogrzyk wygląda CUDNIE, jestem pewna, że gdy zacznie raczkować problem wałeczków zniknie.

Idę na balkon ostudzić rozgrzane ciało w 27-stopniowym „chłodzie” ;-))

8 lip 2010

Widoki

Szymek sobie zwyczajnie i niepostrzeżenie skończył 4 miesiące.
I już.
A dopiero co dwie kreski na teście ... tiaaa

CZAS!...
Ależ on jest Zapitalantus!!

A poniżej widoki (jedyne jak na razie) Młodego na spacerach!Uwielbia je!
Zwłaszcza w czasie popołudniowych spacerów po całodniowych upałach.
Opuszczamy "budkę" i wtedy Młody WIDZI coś innego niż sufit.
Ależ to radość, ależ podniecenie! Czego dowód poniżej ;-))
Drzewa!
Liście!





Szreku wziął kilka dni urlopu. Nigdzie nie wyjedziemy, bo/ponieważ ... :-(
Ale i tak Ogrzykowi nie przeszkadza ten fakt być najszczęśliwszym na świecie. Bo tata w domu i cały dzień zajmuje się swoim synkiem! Ach! I to jest najważniejsze.
Szreku uparł się na basen. Żeby z Ogrzykiem pojechać. Na zajęcia dla najmłodszych.
No i byliśmy dzisiaj.
Ogrzyk był NAJMŁODSZY! Z całej 5-osobowej grupy!
Najbardziej zachwycony był Papa Szrek. Najmniej Ogrza Mama ... co było do przewidzenia. Młody był skonfudowany/zestresowany/zaniepokojony ździebko ?
... Aależ oczywiście! Czeka nas dodatkowa wizyta! No, a jak?!


Dobranoc ;-)


... Ziędobry ;-))

1 lip 2010

Skrawki myśli chaotycznych

...

Upał.
Ciężko się myśli, a tym bardziej pisze, ale spróbuję ...

Moja matka rzuciła ostatnio hasło, które całkiem mnie rozwaliło.
Przychodzi codziennie do Ogrzyka, staje nad łóżeczkiem i „gada” z Nim (z Ogrzykiem, nie z łóżeczkiem). A potem słyszę jej głośne zachwyty i śmiechy. Choć już wcześniej przyznała się, że nie bardzo nas z bratem wychowywała, bo głównie robiła to babcia (na początku nie miała czasu bo praca, a potem wódka …), w końcu po kolejnej sesji i zachwytach nad wnukiem pękła i rzuciła hasło w stylu – „bo ja to wszystko straciłam, nie widziałam tego rozwoju, tych wszystkich postępów, ani Twoich ani Twojego brata, nie wiedziałam, że to takie cudne i niesamowite. Wiem, jestem głupia, że się tak zachwycam, ale sama nie miałam okazji przeżyć tego, zobaczyć jak to było u Was..”
A potem, tego samego dnia, dzwoni do mnie kierowniczka z pracy i po grzecznościowych pytaniach o synka, pyta kiedy kończy mi się macierzyński. Powiedziałam, że w lipcu. „No, i potem jeszcze urlop, tak?” A na moje szczere potwierdzenie, że ja chyba jednak spróbuję wychowawczego dopóki nas finanse nie zarżną – usłyszałam, że kobitka (ta wspaniała, co to na moje zastępstwo jest) wzięła bardzo długi urlop bezpłatny, a tu wakacje, czas urlopów, jedna z moich koleżanek zaraz idzie na miesiąc więc druga zostaje sama, a potem zamiana! No tak, czyli czytaj: rzucaj wszystko i wracaj do pracy, bo chcemy na urlop iść i nie zarzynać się pojedynczo w pracy… A taki ch.. wał! Nie ma! A ja mogłam sama zapitalać jak były na zwolnieniach, urlopach i sama nie wiem co tam jeszcze?! Mam wrócić szybciej do pracy, za 1200 na rękę, użerać się z ludźmi i być myślami przy synku tylko z powodu lojalności dla moich koleżanek?! Stracić te wszystkie ważne chwile, o których wspominała moja matka?! Wqrw mnie chwycił okrutny, bo każda jakoś swoje dzieci odchowała, sama albo z pomocą babć, a ja mam na ochotnika wszystkiego się pozbawić w imię czego? Dla kogo i PO CO? A nie pomyślały, że jak oddam Małego do żłobka to się dopiero zaczną zwolnienia i choroby??
Eee tam, koniec bo za gorąco na takie podniety. :-((
A zostając przy temacie pracy …
Byłam w tym tygodniu u Dyrki i zasygnalizowałam moje plany. I na dzień dobry dowiedziałam się, że „nie może mi obiecać, że wrócę tam, gdzie pracowałam przed ciążą!” No prosisz!! Tym bardziej nie będę się spieszyć z powrotem, bo po co?! Tylko dramatyczny kryzys finansowy naszego domowego budżetu zmusi mnie do szybszego powrotu. Zwłaszcza, że ostatnio poobserwowałam matkę w różnych sytuacjach i doszłam do wniosku, że niestety, nie mogę jej zaufać… Nie nadaje się. Jest tak beztroska, żeby nie powiedzieć bezmyślna, że strach! Nie wiem czy będę mogła zostawić jej dziecko, no nie wiem…
Na szczęście, na razie nie muszę.
I koniec z tym tematem.

Ogrzyk jest cudny! Coraz fajniejszy. Gada, śmieje się w głos, umie coraz dłużej zająć się sam sobą (np. oglądając karuzelkę albo bawiąc się swoimi dłońmi), a my ze Szrekiem możemy zjeść razem śniadanie. Kiedy nie śpi i się niecierpliwi zabieramy go do kuchni, sadzamy w leżaczku i może nas Młody obserwować przy jedzeniu. A bardzo go to interesuje, bardzo! Gada do nas wtedy, włącza się do rozmowy i bacznie obserwuje co robimy. I najważniejsze – sam się usypia! Nie wierzyłam, ale okazało się, że tak jest! Szreku przy usypianiu głaskał Ogrzyka po czole, między brwiami. Tak mu się to spodobało, że teraz kiedy Małemu chce się spać, albo jest po wieczornej butli – kładzie paluszki na czole, naśladuje ruchy Szreka i … usypia się sam. A my jesteśmy dumni i wniebowzięci bo mamy więcej wieczoru dla siebie. No i przesypia od wieczornej kąpieli (19-20) do rana (4-5). Nie będę już więcej wyliczać Jego umiejętności, bo jest ich wiele. Ważne, że jest coraz lepiej! Da się żyć. Jest coraz bardziej czytelny i takie też są jego komunikaty wysyłane do nas. Coraz łatwiej zrozumieć o co mu chodzi, czego chce lub co nie pasuje mojemu nerwusowi.
A kiedy się do mnie śmieje albo po swojemu gada – nic innego nie ma znaczenia.
Roztapiam się. :-))
Czego chcieć więcej?
Zdrowia!
Bo do kasy szczęścia ze Szrekiem nie mamy … :-/
Aaaa! No i teraz jest czas dla mnie!
Zaczynam czytać - uwaga! - książki nie mające w tytule słów: „poradnik”, „niemowlęta”, „dziecko”, „pierwszy rok życia” i tego typu…
Rzuciłam się na książkę Łukjanienko i równolegle na czasopisma Pani i Film.
Wolno mi idzie (wyszłam z wprawy? hi hi) – po kilka stron dziennie, kiedy Młody ma drzemki, ale to zawsze coś!
A plany mam baardzo ambitne w dziedzinie: „Co dzisiaj zrobiłaś dla siebie?”
Zwłaszcza, że Szreku ma urlop w przyszłym tygodniu!
Lista jest długa. ;-)))
Ale o tym następnym razem.
Dobranoc.
Może uda się przeczytać kilka stron powieści albo obejrzeć trochę obrazków w czasopiśmie zanim zasnę.