TO już DWA MIECHY z Kiką-Ludożerką
Ludożerka-chce-cukierka!.... ;-))
Aż trudno uwierzyć!!
Odkąd pojawiła się w naszym domu wszystko nabrało innych barw, a my nabraliśmy dystansu do rzeczywistości i jesteśmy inni!
Częściej się śmiejemy - trudno się nie śmiać z małej Wariatuńci! Nieźle daje nam w kość!
I chyba mogę powiedzieć... jesteśmy bardziej wyluzowani! Słowo totalnie obce w moim prywatnym słowniku!
Chociaż to mały szkudnik, nocny wybudzaczo-przeszkadzacz, podgryzaczo-podlizywacz i szkudnik (pisałam już o tym?).
Co dzień (przez dwa miesiące!) widziałam jak uczy się nowych "sztuczek" - jedna, niestety, jakoś nie przypadła mi do gustu...Do dziś nie mogę Jej tego zapomnieć!…;-))
Kicia (bardzo rano!) bawiła się w doniczce mojego ogromnego, ulubionego "beniamina" zwanego także fikusem...wyjmowała szyszunie razem ze sporą dawką ziemi, która całkiem przypadkiem leżała obok/pod wymienionymi... Podgryzała sobie listeczki - do wysokości chwytu...a nawet podskoku! Aż któregoś razu...no, mówiąc krótko - "przyparło ją" akurat w trakcie zabawy z moim beniaminem...
Co tam się działo! Luudzieee! Masakra jakaś...!!
No skąd w takim małym Duperelku TYLE TEGO?! No skąd?!
A mnie - przez sen - się włączyła (jak zwykle!) czerwona lampeczka, alarm jednym słowem, że coś się dzieje nie-teges... Mój Szreku (zawołany i uznany „znawca kotów” jeden - tiaaa jasne!) spał w najlepsze i bagatelizował...bo spał przecież! Chociaż mówiłam żeby biec i sprawdzić...
Więc jak wkroczyłam do pokoju i zobaczyłam małe chude dupsko z zadartym do góry ogonkiem, czmychające z pomrukiem (przerażenia! - jak się chwilkę później okazało) między moimi nogami...detektyw się we mnie obudził co to kazał iść za…??.. niuchem?!
Nie musiałam się nawet za bardzo skupiać...żeby odnaleźć...ehkmm…corpus delicti?...Oj, nie!
Dżizaasss, ależ waliło!
Może dlatego tak szybko uciekała? Żeby ją "aromat" nie dogonił? hihi.
Dotarłam do miejsca zbrodni bez problemu (no może z maleńkim! z problemem stanowczego braku świeżego powietrza!!!), a potem wróciłam do sypialni, dałam Szrekowi z liścia na pobudkę i wskazałam ten/to palcem! A było co wskazywać...a właściwie sam by trafił ;-) najwyżej by nie uwierzył...
A więc koci terapeuta..od dwóch miesięcy w naszym domu mieszka...powiadam Wam...hihi.
Minęły dwa miesiące!
DWA! Kiedy?
A tu teraz…- Święta za pasem...i nie tylko!
Postanowione i umówione już...ciachanie Ludożerki. Dojrzała! Wydoroślała! Wyrujkowała się! Czadu dała na całego!
Byliśmy u weta.
Wydaje się być spoko/fajny/profesjonalny - Szreku (na ogół na dystans i ostrożny) zaakceptował więc to coś znaczy! Serio-serio.
Wet obejrzał, wysłuchał, wybadał-wymacał mruczącą i warczącą ze złości Kikę! (do dzisiaj ma koszmary! i prycha jak ją dotknąć w brzuszek hihi), a jak usłyszał, że już miała rujkę mruknął coś pod nosem i uśmiechnął się...dziwnie się uśmiechnął! ;-))
Po chwili poinformował nas, że (Ona-Ludożerka) będzie mieć rujki raczej histeryczne i ostrzejsze bo raczej charakterna jest!
O?!
Serioo?!?
Niech powie coś, czego nie wiemy!
Stwierdził, że to charakterek jest już teraz, i że ciężko będzie, bo to ostra i śmiała dziewczynka ;-)) i hormonalna, czyli troszkę nerwowa jest!! Zwłaszcza w czasie rujek…
Bez zastanowienia rzuciłam do Szreka – no, to teraz będziesz mieć dwie takie w domu…
Wet mało się nie posmarkał ze śmiechu…
Po czym na szybko rzucił do Szreka – „aż w końcu pan też dostanie rujki!”
A mnie się głupio zrobiło - niewyparzonym gębulom mówimy: STOP!
A więc jedna z samiczek (u nas w domu) stara się (szprycuje się, żeby..) być płodna na maxa, a druga właśnie płodność żegna na zawsze…we wtorek...
I znowu dziwne, że mamy zsynchronizowane biologiczne zegarki!
Dziwność nad dziwnościami!
Ludożerko kochana…tak bardzo się o Ciebie boję…
Fot. Kupiłam sobie zielone kapcie (nie lubię ich-za mietkie jakieś!)
Ludożerka nie lubi zielonych-mietkich-kapuci ...;-)
Fot. Dżemkaaa...
2 komentarze:
kici kici! Pa! a do mnie biegnie i grzeczna jest! ha ;)
W tym dniu radosnym, oczekiwanym, gdzie gasną spory, goją się rany, życzę Wam zdrowia, życzę miłości, niech mały Jezus w sercach zagości, szczerości duszy, zapachu ciasta, przyjaźni, która jak miłość wzrasta, kochanej twarzy, co rano budzi, i wokół pełno życzliwych ludzi. izydora
Prześlij komentarz