26 wrz 2008

Miasto w zieleni i błękicie – Anna Kańtoch


„W świecie zapominającym o swojej przeszłości dawni bogowie pragną ostatniej szansy. Czy Melisandrze uda się ocalić to, co było – przed tym co jest? Pierwsze stosy już płoną… Spróbuj sam odnaleźć prawdę w niezwykłym i doskonale opisanym świecie powieści Anny Kańtoch.” (z okładki)

Fantasy. Mój ulubiony gatunek….
Odkąd pewna istota, Akluiną tutaj zwana, na inicjację poleciła mi serię „Świat Czarownic” Andre Norton - nic już nie było takie samo!
Pierwsze książki to coś nowego, niesamowitego, inny świat i inne zupełnie wrażenia. A potem nie mogłam się oderwać i czytałam jedną książkę w ciągu dnia…Nie były one objętościowo duże – ok. 120 stron. Ale doznania, wyobraźnia, czary i dziwy, czarownice, dziwne stwory, miejsca mroczne i te pełne dobrej energii! No i rewelacyjna przygoda, trzymająca w napięciu. Pamiętam jak trzęsłam się kiedy na dłużej musiałam odłożyć książkę, jak ciągnęło mnie do niej i nie mogłam myśleć o niczym innym! A odłożona książka wzywała, przyciągała, hipnotyzowała!
Tak, wiele oczekuję teraz od książek fantasy. Bo potem była jeszcze Ewa Białołęcka i jej „Tkacz iluzji” i dalsze losy bohaterów.
Dlatego „Miasto w zieleni i błękicie" Anny Kańtoch rozczarowało mnie.
Może inni będą zadowoleni po przeczytaniu jej książki. Ja nie! NIE!
Książka jest o Melisandrze, dziewczynie, przywróconej do życia po utonięciu i oddanej do Domu Snów na przyuczenie …Dziewczynie o wyjątkowych zdolnościach – trochę uzdrowicielki, trochę czarownicy, trochę odczuwającej emocje i uczucia innych, czyli super-silnej empatki (mam to samo bez szkoły w Domu Snów hłehłe!).
Pomimo, że książka jest o moich ulubionych czarownicach, ludziach „innych”, jest też zabójstwo, jest Dom Snów, gdzie wychowuje się "innych", jest tajemnica i kilka innych typowych tematów obecnych w tego typu książkach….pomimo tego….NIE!
To niestety nie TO, nie dla mnie! Akcja ciągnęła się jak flaki z olejem, przez połowę książki nie działo się nic pociągającego, elektryzującego…Co smutne, niczym w Harlequinie, czyli romansidle – już po pierwszym spotkaniu Melisandry z pewnym adwokatem wiedziałam, że będzie romans…że oni się spotkają w innych okolicznościach i będzie coś między nimi…no i było, ale bez dreszczy, bez elektryczności, bez iskier…To smutne! Nie, nie mam nic przeciwko romansom w książkach fantasy! Powiem więcej – fantasy bez romansu jest niepełne! Bez dreszczyku! Ale tutaj, ten romans był tak beznamiętny, tak przewidywalny i NUDNY, że chyba w harlekinowych romansidłach więcej jest emocji, więcej się dzieje!
I ten opis na okładce…Nie wiem skąd jest wzięty, bo ja tego w tej książce nie znalazłam…Jacy „dawni bogowie”???
Co Melsandra ma ocalić???
Doskonale opisany świat? Nie, no sory, czytałam już lepiej opisane światy…
Dlatego - NIE!
Nudy, brak akcji...bo to, że akcja rozkręca się po sto-którejś stronie na prawie 360?!
I ta Melisandra - bohaterka bez ikry, bez tego "czegoś", bez charakterku paskudnego (moje ulubione), bez słabości...bez tego wszystkiego co łapiesz, bo cię przekonuje?! I chcesz by się jej udało i trzymasz za nią kciuki! chociaż czarownica?! Mało przekonująca, jakaś taka bez życia, czy ja wiem...coś z nią było nie tak, coś jej brakowało. Może wiarygodności?
Treść opisana beznamiętnie, bez tego fajnego "mięcha", bez dreszczu, bez...bez EMOCJI! Może i warsztatowo dobrze. Może nawet bardzo dobrze! Syntetycznie, analitycznie, poprawnie...ale bez ŻYCIA, bez emocji ...bez kwintesencji fantasy! Czyli bez sensu - dla mnie!!!
N I E !!!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Witaj! Zagladam tu juz od jakiego czasu i poczytuje Twojego bloga ale dopiero dzisiaj postanowilam cos napisac :) kiedys tez zaczytywalam sie w ksiazkach fantasy ale wciagaja jak narkotyk trzeba je czytac jednym tchem bo na kolejnej stronie juz czai sie nowa przygoda ( pod warunkiem jesli ksiazka jest dobrze napisana !) ale ostanio jakos zapomnialam o tym gatunku...z braku laku czytam wszystko co polskie wpadnie mi w rece ale ostanio zaczelam zamawiac w Merlinie ksiazki ( miedzy innymi dzieki Tobie zamowilam Europejke Gretkowskiej - zobaczymy czy mi sie spodoba ) i teraz znowu zapragnelam wrocic do Notrona, Sapkowskiego i dziekuje Ci za to !
Pozdrawiam serdecznie

Fjona Ogr pisze...

Fajnie, Aniu że się odezwałaś :-D
Proszę bardzo i polecam się :-))
Wszelkie uwagi i komentarze - na temat książek (i nie tylko) mile widziane.
pozdrawiam
P.S. Mam nadzieję, że "Europejka" choć trochę się spodoba ;-))
...a Sapkowski ze swoim Wiedźminem...mmm! :-D