23 sie 2009

PATROL ZMROKU po raz trzeci.

Przez urlop i wyjazd zapomniałam "wrzucić" kolejną recenzję książki Łukjanienki. Ale może to świadczy o tym, że nie była aż tak porywająca jak dwie poprzednie?
Nadrabiam zaległości...

Patrol Zmroku czyli kolejna część cyklu Łukjanienki.
Książka podzielona (jak zwykle) na trzy części/opowieści, które łączy motyw mitycznej księgi Fuaran (podobno zawierała ona zaklęcie pozwalające uczynić ze zwykłego człowieka Innego).
Pierwsza historia opowiada o odnalezionym po latach synu Hesera i Olgi, który został inicjowany przez Innego. Czyżby ktoś z Innych odnalazł księgę Fuaran i przemienił człowieka w Innego?
Druga, najciekawsza opowieść rozgrywa się na wsi, w której spędzają urlop Anton ze Swietłaną i ich córeczką, Nadią.
Tą opowieść połknęłam jednym tchem.
Zaczyna się spacerem dwójki dzieci po lesie. Dzieci zabłądziły (niczym w bajce o Jasiu i Małgosi) coraz dalej i dalej zagłębiając się w las. Co gorsze, w pewnym momencie idzie za nimi wielki szary wilk, który wyraźnie straszy dzieci i spycha coraz głębiej w sobie tylko znanym kierunku, coraz dalej od właściwej ścieżki. Aż zagania dzieci do krzaków, przy których bawią się małe wilczki...i nie po to, żeby dzieci się pobawiły z wilczkami...
W ostatniej chwili pojawia się znikąd piękna, młoda, czarnowłosa kobieta, która przepędza wilki, a dzieci zaprasza do swojej chatki w głębi lasu... Sprawę kobiety mieszkającej w lesie, która uratowała dzieci sprawdza Anton. Szybko okazuje się, że Arina (wiedźma z lasu) nie jest zarejestrowana, a interesują się nią nie tylko oba Patrole ale także Inkwizycja.
Czy Arina ma u siebie księgę? Co ukrywa? Czemu zniknęła i ukryła się w lesie na ponad 50 lat?
W trzeciej części okazuje się, że ktoś z Innych ukradł księgę Fuaran i zamierza przemieniać zwykłych ludzi w Innych. Anton, Inkwizytor Edgar oraz wyższy wampir, Kostia ruszają w pościg za zbiegiem. Tę część czyta się jak typową książkę sensacyjną z pościgiem, zagadką, w końcu z walkami wręcz. Z tą różnicą, że udział w niej biorą Inni z całym arsenałem swoich sztuczek.
Kto okaże się złodziejem i zdrajcą? Jak i czym to się skończy?

Nie zatrzymuję się dłużej na treści tej części bo wolę skomentować całość.
Książka jest, niestety, słabsza od dwóch pierwszych Patroli. Gdyby nie historia z czarownicą Ariną - obawiam się, że znudziłaby mnie.
Chociaż, nareszcie, głównym bohaterem wszystkich trzech opowieści jest Anton - mój ulubiony bohater Patroli - który jest teraz mężem Swietłany, no i ojcem dwulatki, która w przyszłości będzie Największą Czarodziejką, Najpotężniejszą Inną, Jasną.
Swietłana odeszła z Patrolu, ale ciągle wyczuwa kiedy niebezpieczeństwo zagraża jej najbliższym, a jej umiejętności i Moc nie słabną.
Anton natomiast wolno rośnie w siłę. Rosną także jego wątpliwości, mnożą się pytania co do sensu działań obu Patroli, co do moralnej strony działalności Hesera (jego przywódcy), co do uczciwości i bezinteresowności Wielkich Jasnych...
To właśnie Anton, ze swoimi wątpliwościami, pytaniami bez odpowiedzi, rozterkami i słabościami - jest najciekawszą postacią, podporą akcji, to on ratuje Patrol Zmroku.
Jest taki ludzki w swojej Inności i wielkości. Jest taki inny wśród Innych. Oryginalny i niepowtarzalny.
A najbardziej u Antona lubię jego Świadomość - świadomość własnych ograniczeń i słabości, które ciągle przezwycięża, świadomość nieczystych zagrań i manipulacji przywódców obu Patroli, które dostrzega i nie obawia się komentować, świadomość trudnych pytań, na które nikt nie ma prostych i jednoznacznych odpowiedzi. To jest w Antonie wspaniałe! To czyni go bardzo interesującym człowiekiem, wiarygodnym i prawdziwym do bólu! Antona odbieram jak osobę istniejącą w realu. Bo trudno uwierzyć, że ktoś taki nie istnieje...
A poza tym?
Swietłana nareszcie robi się bardziej konkretna, ostra, mniej w niej mimozy, a więcej kotki, która potrafi pokazać pazury. Zwłaszcza kiedy w grę wchodzi bezpieczeństwo jej najbliższych.
Zawulon i Heser jak zwykle manipulują, kombinują i stosują wobec siebie różne sztuczki. Rozgrywają swoistą grę, niczym szachiści wyprzedzając posunięcia przeciwnika o kilka ruchów na przód. Nie gram w szachy, nie lubię manipulacji i podstępów, ani wykorzystywania innych do swoich celów więc ta część książki nie bierze mnie absolutnie. A co więcej - nudzi! Mój móżdżek jest za mały, a ja jestem za prostolinijna, żeby takie manipulacje i dziwne zagrywki budziły moje zainteresowanie czy zachwyt.
Nie!
Gdyby nie Anton i wątek wiedźmy Ariny książka by mnie znudziła.
W skali od 0 do 5 moja ocena to tylko 3,5!

Brak komentarzy: