7 lut 2009

Ocaleni/Passengers czyli dobry film ostatnio widziałam



Udało nam się obejrzeć film "Passengers"(w internecie tłumaczenie Ocaleni). Thriller psychologiczny.
Nie będę (nie mogę!) go porównywać do żadnego innego filmu, bo podpowiem zakończenie, a tego nie chcę!
Bo to mocna strona filmu. Zaskakujące zakończenie!!!
Mogę tylko tyle, że o-d-r-o-b-i-n-ę ma coś z "Fearless" z Jeff'em Bridges'em...Coś, chwilami ...

Akcja filmu zaczyna się po katastrofie samolotu - tak, schemat.
Młoda pani psycholog (Anne Hathaway) zostaje przydzielona do grupy osób, które przeżyły.
Ma im pomóc wrócić do normalności.
Tylko jeden młody facet (Patrick Wilson) nie ma zamiaru przychodzić na sesje - twierdzi, że teraz nareszcie czuje, że żyje! I chce wykorzystać każdą chwilę!
Pani psycholog namawia go na terapię, często go odwiedza, w końcu zauroczona jego osobowością - zakochuje się, łamiąc tym samym etykę lekarską.
Tymczasem, osoby z grupy jej podopiecznych zaczynają przypominać sobie pewne fakty, które w dosyć niekorzystnym świetle stawiają linie lotnicze. Kiedy pani psycholog próbuje sprawdzić te informacje - grupa ocalałych kurczy się w szybkim tempie - kolejne osoby znikają, a wszystko wydaje się mieć związek z kręcącym się wokół nich (wokół głównej bohaterki też) pracownikiem lotniska, który najwyraźniej coś próbuje ukryć, zatuszować...?
Atmosfera gęstnieje.
Coraz więcej pytań bez odpowiedzi...
W dodatku koło mieszkania kochanka pani psycholog, coraz częściej pojawia się ujadający pies, a facet twierdzi, że zwierz jest podobny do psa, którego miał kiedyś w dzieciństwie...
Główna bohaterka, natomiast, jest coraz częściej zagadywana i odwiedzana przez dziwną sąsiadkę...
...................................................................................................
Już dawno żaden film nie zrobił na mnie takiego wrażenia!!!
Emocje sięgnęły zenitu, kiedy domyśliłam się zakończenia.
Nie, nie byłam super bystrą i przewidującą "wszystko-wiedźmą"! Nie odgadłam jaki będzie finał już na początku, czy w połowie filmu.
Nawet Szreku, który irytuje mnie, bo zawsze już w połowie filmu wie (i głośno mi o tym mówi!) jaki będzie finał, kto-co-i-dlaczego, więc nawet On nie odgadł rozwiązania! A-ha!

Warto obejrzeć i przeżyć! – polecam.

Nie lubię się wzruszać na filmach (i ryczeć?! Fuj!) – to takie niemęskie. ;-))
Dla tego filmu – według mnie! – warto zrobić wyjątek!

Chętnie dowiem się/poczytam jakie były wrażenia innych! Bardzo jestem ciekawa!

Nawet krytycznych opinii.

1 komentarz:

Charon pisze...

Komentarz,co prawda z duuużym poślizgiem ,ale jest...
- a ,ze powinien być,dla mnie jest sprawa bezdyskusyjna.
Dlaczego?
Ano dlatego,ze filmowi ,który
zagląda w naszą przestrzeń emocjonalną,i to tak,ze potrafi niektórych mocno wzruszyć,
należy się on,a może lepiej powiedzieć -wypływa ,narzuca się sam przez się ,jako ,że
dotyka sfery
ducha,emocji ,tak delikatnej materii jaką jest lęk przed śmiercią i ...lęk co
następuje ,jeśli następuje -po niej...?
Reżyser Rodrigo Garcia serwuje nam,swego rodzaju eschatologiczną wizję zasadzoną m.in. na 'załatwieniu' negatywnych
relacji z najbliższymi...

Przyznam się ,ze przystąpiłem do obejrzenia 'The Passengers' z myślą
o kolejnym roztrząsaniu kwestii roszczeniowych i mataczeniu,ukrywaniu calej prawdy o katastrofie przez przewożnika .
I w zasadzie byloby takie myślenie nawet uprawnione,gdyż można by odnieść takie wrażenie nasuwające się po obejrzeniu pewnej części filmu...ale nie o to tu chodziło,
nie w tym rzecz!!!
Film ten jak myślę,to próba skłonienia widza do refleksji nad 'memento mori' w aspekcie uporządkowania relacji osobowych
- i w tym tez sensie
mówi on o miłości ,miłości przez duże 'M'...
Polecam dla introwertyków i nie tylko!