Bez fanfar, inauguracji specjalnej, ale za to ze szkoleniem z USOS-a …
Niniejszym ostatni rok studiów uważa się za rozpoczęty!
A łikend w Warszawie po prostu odświeżający!…
Po głośnych/radosnych/wylewnych powitaniach z dziewczynami (nie widziałyśmy się w końcu ok. 4 miesięcy), po wstępnych i obowiązkowych stresach związanych z rejestracją w systemie USOS (pierwsze koty za płoty-czyli nie było tak źle), po nerwach czy dużo punktów do zrobienia mi zostało, po niepokojach czy będzie tyle fakultetów, które pozwolą te punkty nadrobić…po tym wszystkim, a działo się to w piątek i przez połowę soboty – nagle cisza! Spokój i luz!
Miły, luźny, rozgadany łikend pełen śmiechów i opowieści-dziwnych-treści…
Okazało się, że nerwy z rejestracją nie były potrzebne – poszło łatwo i szybko…nie taki diabeł straszny!
Okazało się, że stresy z punktami i fakultetami niepotrzebne były tym bardziej – brakuje mi dosłownie kilku! Wszystko zdążę bez obciążania się za bardzo w następnym semestrze. Nie ma przeszkód, żeby zasiąść do intensywnego pisania pracy! Do PISANIA!
No i spotkanie z dziewczynami (hihi, niektóre są dobrze po 50-tce!) radosne, rozgadane, sympatyczne i fajne!
Lubię tam jeździć! Lubię atmosferę Krakowskiego Przedmieścia, Uniwerka, dostrzegalne zmiany za każdym razem kiedy tam jadę!
No i pikanterii dodawał fakt, że chodzę po ulicach, po których chodzą codziennie dziewczyny (niektóre) piszące blogi czytane przez mnie. Może nawet mijałam jedną z nich ;-)))
A tak poza wszystkim – taki reset bardzo mi się przydał! BARDZO!
Odskocznia, oderwanie od rutyny, inne realia i nawet inne problemy. No i ta atmosfera wycieczki szkolnej hihi. Mówię oczywiście o wieczorach!
Czas akcji - noc z soboty na niedzielę.
Miejsce akcji - kwatera czyli nasza studencka "noclegownia"
Akcja! Drinusie i gadki do późnej nocy, niekończące się opowieści z życia wzięte – niektóre fajne, inne nie! Boszszsz! Co ja się nasłuchałam! Może kiedyś coś na ten temat napiszę – teraz nie mam na to czasu ani siły.
Inauguracja udana, odprężająca, relaksująca. Wykłady, jak wykłady – jedne ciekawe, inne nudy-brak akcji.
Najważniejsze dla mnie – mam już jasność co i jak!
A po drugie – mam luźniej w głowie! Jestem mile odprężona! Si!
No i po trzecie hihi – Szreku tak jakby się stęsknił trochę?
No i po czwarte – nie zadali pracy domowej ;-))
A po piąte - enerdżajzery podładowane pozytywnie! No do jutra pewnie wystarczy hihi.
A więc do następnego zjazdu za dwa tygodnie.
Za fajne spotkanie! Za nowy/ostatni rok studiów (oby!) !!!
Za nas !!!
P.S. Studiowanie jest przyjemne. Chociaż stresów nie brakuje!
Wyobrażam sobie jakie musi być przyjemne studiowanie dzienne! W odpowiednim czasie, kiedy głowa młoda, pojemna i łatwo przyswaja wszystko co ma przyswajać...nie ma tylu obowiązków w pracy i w domu!
Ale ja jak zwykle opóźniona...jak ze wszystkim hihi. Taka karma i już.
4 komentarze:
Swietnie ze wypad do stolicy na studia sie udal :) zawsze na poczatku jest luz bo to dopiero poczatek zajec i zawsze jest pelno do obgadania po wakacjach :) zycze powodzenie na ostanim roku i podczas pisania pracy pozdrawiam serdecznie
Dzięki Aniu :-)
też zdaję sobie sprawę, że ten luz to tylko teraz na początku...ale co tam!
Ostatnie podrygi hihi
pozdrawiam :-)
ostatni roczek studiowania uuu kochana to życze samych zdanych egzamienow hihihii i oczywiscie wspaniałej zabawy podczas zjazdów :)
Dzięki Katty ;-)
zamierzam sie dobrze bawić oprócz nauki (która jest najważniejsza-oczywiście) ;-)
buziaki
Prześlij komentarz