27 paź 2008

Panika! czyli łikend do bani...

Panikę i chwile grozy przeżyliśmy w sobotę... głównie ja!
W piątek wieczorem poszliśmy z Kiką na szczepienia. Wiadomo - trzeba!
Wieczór piątkowy jeszcze przeszalała, chociaż wydawała się podrażniona i generalnie wnerwiona jakaś. A przy okazji zdała egzamin gościnności ;-))
Mieliśmy gości, których przywitała i obsiadła - zwłaszcza znajomego jednego hihi. Spodobał się jej a ona jemu ;-) Zaanektowała kolana i już był jej. Da się lubić Kikor jeden ;-))
Ale potem niestety było już tylko gorzej.
Nie spała u nas, nie przyszła rano się upomnieć o michę, nie szalała jak zwykle...
Czerwona żaróweczka zapaliła mi się od razu po obudzeniu, a że przy okazji jestem jeszcze bardzo skrzywiona po ostatnim moim ukochanym psiaku...to...
Poszukałam jej i oczom moim ukazał się smutny obrazek - kocia śpi w dużym pokoju, nie reaguje, nic nie chce tylko spać i najlepiej, żeby jej nie dotykać bo miauczy...ale jak!!! Serce się kroiło jak widziałam i słyszałam to umęczone, cierpiące, cudowne kocię!
Wyobrażam sobie co musi czuć matka jak jej dziecko cierpi! Może to głupie porównanie dla matek, ale myślę, że wszystko co małe jest tak samo bezbronne i kruche - mały dzieciaczek, psiak czy kocurek...I takie same budzi emocje...
Sobota była do bani! Kika nic nie jadła, nic nie piła, spała i nie pozwoliła się dotknąć bo bardzo miauczała, użalała się...bolało ją...wyglądała na strasznie cierpiącą i umęczoną. Boszszsz!
Jak my się martwiliśmy! Po tym co zaprezentowała przez ten tydzień - czułam się jakby kota nie było! W ogóle!
Pod wieczór nie wytrzymałam i zadzwoniłam na telefon całodobowej kliniki wet. Okazało się, że takie mogą być skutki szczepionki. Szkoda, że weterynarz nie wspomniał słowem. Nie pomyślałam, żeby spytać, a on nie uprzedził...Nic to!
Dzisiaj jest dużo lepiej. Już wieczorem w sobotę podjadła i popiła troszkę. Dzisiaj obudziło mnie jej mrrrumkanie, a kiedy udeptywała sobie moją rozbudowaną klatę (hihi) i układała się do porannej "dżemeczki" - wiedziałam, że jest lepiej! Jest dobrze!
Tak więc ranek z przestawionym (na zimowy) czasem przywitałam z dwoma kochanymi, chrapiącymi stworami w łóżku: Szrekiem i Kikorską (na mojej klacie...hihi).
I nie pytajcie kto chrapał głośniej...
I tak nie powiem ;-)))

Fotka - Kikora - rekonwalescentka ;-))




Ech, Myszaku - dobrze, że nie mam Twojego numeru GG albo komórki, bo pewnie łikendos zakłóciłabym Ci tele-komóro-konferencją...

Teraz ... - ja piszę, Szreku czyta, a Kika śpiumka na kołderce obok Ogra...
SIELANKA!

Kikora jest cudownym kociakiem-przytulakiem! :-))

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Hej :) dobrze ze Kika wraca juz do formy..to straszne patrzec jak nasz czlonek rodziny cierpi i nie mozemy mu pomóc...kociaki, psiaki i male dzieci sa takie bezbronne az serce sie kraja jak cierpia...dobrze ze juz jest dobrze :) a Kika jest cudowna pozdrawiam :))

Fjona Ogr pisze...

Dzięki Aniu ;-)
pozdrowionka

Anonimowy pisze...

Oj,nie wiem czy tak dobrze,jakbyś naskrobała to bym Ci powiedziała,że to może być od szczepionki i byś się nie denerwowała cały dzień.A ten wet to baran:))),powinien był rzec,że tak może być.Kikunia jest wrażliwa na wszelkie szczepionki inne sprawy.Zwierza reagują jak ludzie,jednemu walisz w dupe milion igieł i nic:))),a drugi na widok igły pada.Teraz już będziesz wiedziała,że Kikunia to wrażliwa dziewczynka...czy ja już mówiłam,że ma boski ryjek?.Ps.Wczoraj zasnęłam z kotem na brzuchu i nie wiem kto tak chrapał i mruczał...Korzecki mówi,że ja,hihihihi.Buziole.Ps.GG3481223

Fjona Ogr pisze...

hej Myszaku ;-)
dzięki za numer GG - POSTARAM się go nie nadużywać hihi ale nie wiem czy sie uda ;-)))
Niestety Kikę czeka za miesiąc kolejna szczepionka - nie ma zmiłuj :-( ale teraz będę przygotowana...
buziakole

Anonimowy pisze...

Fajny kociak:)