3 lis 2009

Smyr-smyr...

Do wędrowania po brzuchu, do przepychania i uciskania – dołączyło przedwczoraj wyraźne smyr-smyr. ;-))
Już kilka dni temu poczułam coś podobnego, ale nie uwierzyłam, że to już TO. A tu przedwczoraj, kiedy leżałam wieczorem na wznak, w moim brzuchu znowu Małe zaczęło swoją wędrówkę i zmianę pozycji. Kiedy położyłam dłoń na brzuchu, poczułam od środka wyraźne smyr-smyr. Takie prawie puk-puk. Uczucie niesamowite! :-)) Taki znak tylko dla mnie od Małego Człowieczka we mnie. Szreku macał mnie potem po brzuchu, ale już Ogrzę się nie odezwało. Trudno. Może następnym razem. ;-)
Moja ciąża wyzwala w Szreku groźnego bulteriera spuszczonego ze smyczy, psa pasterskiego pilnującego swojego stada i bodyguarda w jednym. Prawie warczy na ludzi, którzy przechodzą za blisko mnie (bo mogą popchnąć, potrącić!) chociaż nie czuję się zagrożona, a w większości przypadków o „zagrożeniu” dowiaduję się po fakcie, kiedy widzę minę Szreka i pytam co się stało. Zabawne uczucie, zwłaszcza, że nie czuję się krucha czy delikatna. Wręcz odwrotnie – coraz bardziej masywna. Ale to miłe, że budzę w Nim takie (nad)opiekuńcze uczucia. ;-))

* * *
Nie lubię początku listopada.
Przygnębia mnie i przytłacza. Irytuje obserwowanym dookoła szaleństwem zakupowym (znicze – koniecznie największe, wiązanki i kwiaty – najdroższe), zamieszaniem i korkami na drogach, a potem walką o miejsce parkingowe pod cmentarzem. Gubi się w tym wszystkim najważniejsze – pamięć i zadumę nad tymi, którzy odeszli. Przez to zamieszanie i pogoń nie ma czasu na zatrzymanie się na chwilkę, powspominanie, zastanowienie się nad upływającym czasem, nad tym, co dla nas w życiu jest najważniejsze.
Mimo tego, że moje odczucia i coroczne zamieszanie nie zmieniły się – w tym roku było zupełnie inaczej. Spokojniej, lepiej i nie było poprzedniego przygnębienia.
Nie wiem - czy to pogoda, czy mój stan, czy obie sprawy jednocześnie, ale łikend zaliczam do przyjemniejszych od dłuższego czasu. Może wpływ na samopoczucie miał też fakt, że rozłożyliśmy wizyty na cmentarzach na dwa dni. Dziadków i braci (mamy) odwiedziliśmy w sobotę, a do ojca pojechaliśmy na spokojnie w niedzielę.
Pogoda wyjątkowo w tym roku dopisała i pomimo zimna, było pięknie i słonecznie.
Przyjemnie było tak iść, grzać się w promieniach jesiennego słońca, oglądać groby pokryte dywanem złotych liści, kwiatów i zniczy, dźwigać przed sobą brzuchol z Ogrzykiem w środku i wsłuchiwać się w siebie, w swoje myśli…

A dzisiaj?
A dzisiaj przedostatni dzień 20 tygodnia.
Brzuch trochę pobolewał przez ostatnie kilka dni, ale jutro idę na wizytę więc o wszystko wypytam ginkę. Zwłaszcza o to, jak odróżnić twardnienie od zwykłego przemieszczania się i wałkowania mojego Ogrzyka. No i sprawdzimy czy u Małej Istotki wszystko w porządku.
A za tydzień drugie usg genetyczne. Jak to szybko leci....

4 komentarze:

Kobieta z drugiej strony lustra pisze...

Ani się obejrzysz jak będzie po wszystkim :) Wszystkiego dobrego :)

Anonimowy pisze...

wielkie gratulacje!!!!!!!!!Smyranie i pukanie od wewnątrz to najcudowniejsze z uczuć związanych z ciążą... Fajnie że i Ty już to czujesz:)

A USG genetyczne ja mam dokładnie tego samego dnia co Ty, mam nadzieję że przyniesiemy same wspaniałe wieści i będziemy się do siebie blogowo szczerzyć z radości:))))
No i chyba kiedyś razem z Myszakami musimy się spotkać z naszymi pociechami - w końcu tyle nas łączy!!!
Buziaczki
naufrago

Myszaki pisze...

No, Jasieczek właśnie urządza sobie wieczorną imprezkę:))), przyjemne tp pukanie, prawda?. Jedno z najprzyjemniejszych odczuć, dla niego było warto przecierpieć wszystko!. Czekam na wieści od ginki.

Fjona Ogr pisze...

Kobieto z drugiej strony lustra ;-)
witaj. Zdaję sobie sprawę, że już za chwilę będzie końcówka bo widzę jak ten czas szybko leci :-)
Dzięki za wpis.

Naufrago
Smyranie to rzadkość u mojej Wiercipięty hihi. Najczęściej jest to przepychanie, wałkowanie i wypychanie się przez skórę na brzuchu. Jak Ogrzę będzie większe to dopiero da mi czadu haha!
A spotkanie z Myszakami i z Wami w realu - jak najbardziej jestem ZA!
buziaki

Myszaku
ja też miałam wieczór, kiedy myślałam, że Młode zrobiło sobie imprezę hihi. Dobrze, że kolegów nie zaprosiło! Przez chwilę zastanawiałam się czy Młode ma buty na obcasach i ... rogi! hahaha
buziaki