10 lis 2009

Czkawka?

Nad ranem obudziły mnie kujnięcia – ewidentny znak, że Maluszkowi nie wygodnie. Przewróciłam się na drugi bok i wtedy poczułam jakieś drżenie/trzęsienie w brzuchu. Już miałam się przestraszyć, kiedy zorientowałam się, że są one bardzo rytmiczne. I wtedy przypomniało mi się, że gdzieś czytałam (na suwaczku?), że takie szybkie ruchy w brzuchu to czkawka Maluszka. Moja krew! ;-)) Ja też od zawsze jestem czkawkowa-panienka. Nawet kiedy byłam w brzuchu u mamy już zdarzały mi się czkawki. No, bo jeśli to nie była czkawka, to co wyprawiało dzisiaj moje dziecko??

Byliśmy ze Szrekiem w hurtowni, żeby rozejrzeć się w mebelkach, wózkach i innych rzeczach, których zakup czeka nas niebawem. Chodziłam między tymi wszystkimi kolorowymi słodkościami, dotykałam i cieszyłam oko, nieraz wzruszenie odejmowało mi mowę (hormony szalały!) i tylko dwie sprawy przerażały – CENY (!!!) i decyzje, które trzeba będzie niebawem podejmować.
Ceny są masakryczne! Nawet nie próbuję podliczać ile, tak na szybko, będziemy potrzebować kasy na podstawowe zakupy i….skąd, do diabła, ją weźmiemy?! Już wiemy, że wózek kupimy używany, bo nowy to koszt zaczynający się od 1 tys. w górę! Niestety nie uda się oszczędzić na ciuszkach czy innych rzeczach praktycznie jednorazowego użytku, bo dziecko tak szybko wyrasta, bo znajomi, którzy niedawno zostali rodzicami już porozdawali ciuszki po swoich pociechach – tyle jest dookoła ciężarówek.
No, nic – nie ma co biadolić! Trzeba zacisnąć pasa i skrobać kasę na wyprawkę dla Maluszka!

I tu wracamy do sprawy DECYZJI! Ileż ich jeszcze przed nami! Od takiej niby prostej (ale jakże ważnej!) jak IMIĘ, poprzez decyzję, które łóżeczko wybrać, jaką pościel (taki wybór i wszystko takie cudowne!) no i w końcu wózek…
Wiem, że koniec końców damy sobie radę (jak ze wszystkim do tej pory) ale i tak, jak o tym pomyślę, to czuję zawrót głowy.

Jutro jedziemy na usg. Mam wielką nadzieję, że wszystko z dzieckiem oki! A przy okazji może Maluszek pokaże co tam ma? Już się nie mogę doczekać jutra!

p.s. Martwi mnie to, że coś mnie próbuje "brać". Do kataru już się przyzwyczaiłam, bo go mam od początku ciąży, ale teraz dochodzi jeszcze jakieś smyranie w gardle i uchu, a to nie wróży niczego dobrego. :-( A kysz! Poszły won ode mnie zarazki!
Kładę się do wyrka wygrzać stare kości ;-))

2 komentarze:

Myszak pisze...

Och, my małą rundkę po sklepach mamy już za sobą i teraz ścibolimy, bo tak w styczniu wypada już jakieś zakupy robić, żeby się z kasy od razu nie wytrząchnąć. A ceny są zabójcze. Wózek tez bierzemy używany i fotelik. Reszta sami, bo ciuszki już poszli:) od ludzi do ludzi. Ale damy radę kochana:). Zresztą prześlę ci coś co mnie nieco uspokoiło jeśli chodzi o zakupy (link na gg). Twoje maleństwo ma czkawkę?. Hihihi, moje ino wierzga na razie i to coraz więcej, no i z cyca mi kapie-też zresztą tak jak mojej mamie ze mną:), ach te geny. Czekam na jutrzejsze wieści. Całusy. Myszak i Jaś.

Fjona Ogr pisze...

Myszaku kochany,
Taką mam nadzieję, że damy radę i już! Twarde z nas babki w końcu!
Teraz przed nami zakupy, ale najpierw IMIĘ dla naszego Ogrzyka! Wy mieliście już jakieś ulubione? My dopiero zaczynamy wybory i poszukiwania. :-)
buziole dla Was