Po pierwsze! - moja kumpela została matką. Kilka tygodni za wcześnie, ale wszystko oki! To ta kumpela, która się tyle starała, załamywała, leczyła i przygotowywała do in vitro i na wakacjach przed godziną zero - "zaskoczyła". Cieszyłam się jej radością BARDZO! Atakowałam i molestowałam mailowo i smsami przez ostatnie kilka miesięcy - co i jak, jak się czuje, kto to będzie: on czy ona ;-)
Teraz dowiedziałam się, że już jestem ciotką, że urodziła, że wszystko oki! I bardzo dobrze!
Ale co ja poczułam jak się dowiedziałam? NIC! Słownie: N I C !!
Ani radości, ani zdziwienia, ani nawet zwykłej, paskudnej zazdrości!
No, nic!
I teraz moje pytanie do siebie samej - co to było i czemu? czy to jakiś znak? czy może tak się wyłączyłam ze starań, że wyciągnęłam też wtyczkę "emocje"? Kiedy dwa i pół roku temu rodził się syn bliskiej znajomej, mój absolutny, jedyny bachorkowy ulubieniec, ukochany, słodki Szkrab - latałam do jego mamy i do Niego, chciałam pomagać, uczestniczyć...być!...bardzo pokochałam! i do dzisiaj mnie trzyma, do dzisiaj tak mam ;-)
I chyba - powiem nieskromnie, ale wiem i czuję - troszkę z wzajemnością. ;-))
A tu pustka?! Może to kwestia rodziców dziecka, bliskości, znajomości? Oby!!
Po drugie!
Odezwała się moja koleżanka z liceum.
Dziwna była ona i dziwne relacje między nami. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam.
Ona skomplikowana, przewrażliwiona, zamknięta i wycofana, chłopczyca, która mówiła, że jest transseksualistką - czyli wojna ciała z duszą...czyli ON uwięziony w ciele dziewczyny! Nie wiem skąd brała te terminy mądre w tamtych czasach. Może tak wtedy myślała, może tak czuła? Ja wiedziałam tylko tyle, że bardzo fajna dziewczyna, mądra, super kontakt.. ale coś...między nami nie-bałdzo? coś nie-teges?!
Umiem słuchać, jestem dobrą słuchawką! Ona chyba tego potrzebowała? Ale... się zjawiła i nagle chaos !!
Ale nie taki fizyczny - bardziej psychiczny!
Zawsze byłam silną empatką i gdy Ona zwierzyła mi się z tego dziwnego Czegoś...miałam problemos, szokos i turbulencjos w głowie...i bardzo to przeżywałam. Bolało! Bo czułam, że chcę bardzo, ale nie wiem jak jej pomóc, co powiedzieć/poradzić, nie wiedziałam nawet co myśleć w takiej sytuacji, dla mnie całkiem nowej...
Czułam, że czegoś ode mnie potrzebuje, ale za Chiny Ludowe nie mogłam odgadnąć – czego??!
Nasze rozmowy, jak na licealne czasy były takie dojrzałe, poważne i o specyficznym ciężarze gatunkowym.
A jeszcze nasza przyjaźń (tak to nazwę, bo dla niej, wtedy, bardzo ważne były umowy i słowa nazywające coś ostatecznie i do końca), więc nasza przyjaźń była taka wymagająca (czasu, emocji, zaangażowania, nie wiem jeszcze czego..), chropowata, skomplikowana i pełna zawirowań.
Ciężka!
Myślę, nie! - jestem pewna i wtedy też to czułam, że była i na pewno jest, bardzo wartościowym człowiekiem, ale spotkałyśmy się za wcześnie. Byłam taka młoda i głupia, życiowo głupia, wszystko brałam tak śmiertelnie poważnie, a najgorsze i najtrudniejsze w tamtym czasie było to, że były to lata mojej najintensywniejszej, bezowocnej walki o matkę-alkoholiczkę z nią samą. To wtedy się zaczęło! Za duży ciężar jak na tak młodą siksę...i jeszcze do kompletu taka pokręcona przyjaźń...
Nie bardzo sobie ze wszystkim radziłam i w końcu poddałam się, wycofałam, stchórzyłam.
A ona się obraziła i do końca szkoły (czyli prawie rok!), a nawet po jej skończeniu NIGDY się do mnie nie odezwała.
Jak bardzo i jak długo to przeżywałam wiem tylko ja.
A tu się po prawie 20-tu latach okazuje, że niepotrzebnie! Bo coś się wydarzyło w jej życiu na tyle przełomowego, że nie tylko poczuła się kobietą, znalazła męża, ale jeszcze ma dziecko! A ja byłam święcie przekonana, że kiedy następnym razem się spotkamy, jeśli się spotkamy - to będzie już ON, nie ona.
Życie jest pełne niespodzianek i zadziwień! ;-)
No, więc dobrze - zaczniemy naszą znajomość po raz drugi, po prawie 20-tu latach.
Może teraz to będzie ten lepszy czas??
Jest mi to jakoś, widać, dane, a może nawet potrzebne?
Wyrzuty sumienia?
Jakaś potrzeba zadośćuczynienia?
Nie wiem.
I ani razu, co dziwne, nie poczułam wewnętrznej potrzeby zadania sobie pytania: „po co?!”
To chyba dobrze?
2 komentarze:
Gratulacje dla kumpeli która została matką :) cieszę się że mimo tego że poród odbył się wcześniej to wszystko dobrze :) a co do emocji to nie martw się jesli to tylko "mało wiążąca " znajomość ...a do drugiej kumpeli...hmm wszystko się rozwinie wraz z Waszą znajomością ale to dobrze że życie nas czasem tak zaskakuję :) pozdrawiam
Dzięki Aniu i tez pozdrawiam ;-))
Prześlij komentarz