3 sty 2009

Kolejny początek roku

Leniwy był początek tego roku. Leeeniiwyy, mmm...
Taki spokojny i cichy po sylwestrowym szaleństwie.
Chociaż to szaleństwo to nie u nas. Za oknami.
U nas siedząca, spokojna imprezka z bratem i znajomymi (i ich małym bąblem). Znajoma z dzieckiem zwinęli się po 22-ej, bo mały dostawał już ze zmęczenia "małpiego rozumu". A przy okazji jestem pełna podziwu, bo nie można mu odmówić bystrości, inteligencji i specyficznego poczucia humoru...jak na dwulatka! Ale ma to chyba po tatusiu ;-)) Pytał gdzie Kika, a ta znudzona zamieszaniem skryła się w sypialni, czyli wyniosła się bez pożegnania i poszła spać. Mały jej szukał - nie, żeby sę z nią bawić, bo miał ciekawsze zajęcia, ale żeby zająć czymś czas..i mnie hihi. Pytał więc - Kika? Mówię, że nie ma jej, poszła sobie, śpi. Byliśmy akurat w kuchni i mały pokazał palcem pod szafkę pytając; Kika tam? Nie wiem skąd ten maluch wie, że ona tam często włazi! Mówię - nie, tam nie ma Kiki. Na co on, pokazując piekarnik - Kika tam? Spojrzałam na niego (próbując zachować powagę i przy okazji nie udusić się powstrzymywanym śmiechem) i zastanawiałam się co w tej małej głowie się dzieje? Przypadek? Żarcik? Taki żarcik? Już??? Tiiaa! Cały tatuś, kurka wodna!;-) Chyba, że to moja nadinterpretacja, a mały nawet nie miał zielonego pojęcia czemu tak mnie rozbawił.
Potem była północ, fajerwerki, szampan i życzenia.
Zamknęłam Kikę w sypialni, bo bardzo się stresowała, a my poszliśmy na balkon wypić szampana i poszczelać troszku.
Trzymałam zimne ognie, a chłopaki strzelali-fajerwerkowali. W pewnej chwili znajomy chwycił jeden z fajerwerków i dokładnie tak samo, jak przed chwilą Szrek czy mój brat, trzymał i czekał, żeby sobie leciało-wybuchało. Jakież było nasze - ehkmmm - nazwijmy to "zdziwienie" kiedy dwie kolejne race zamiast polecieć sobie hen i pięknie i kolorowo huknąć-wybuchnąć - zostały z nami na balkonie ale i tak zrobiły co trzeba! Huknęło, wybuchło, zajaśniało i liznęło nas iskrami! Poczułam gorąc we włosach, a potem lekuchny zapaszek spalenizny...
Od razu mówię: tak, MAM JESZCZE WŁOSY!!
Ale na drugi dzień dziwny sklejony kołtun we włosach nie bardzo dał się wyczesać ;-)
Taki, oto, mieliśmy huczny początek roku. ;-))
Lecę poczytać jak inni spędzili sylwestrową nockę...

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

to widze ze szaleństwo było hihihih :)) nio mój mały psiulek tez sie chował w ramiona, ostatnio jakos dziwny sie przytulak do mnie zrobił... moze poczuł we mnie mamuśke hihihiihi :)))
buziakuje po raz pierwszy w tym roku :)

Fjona Ogr pisze...

Hej mamuśka ;-) OBY!!! Tego Ci życzę w Nowym Roku.

Anonimowy pisze...

Przede wszystkim wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku-zdrowia i spełnienia marzeń...pierwszy raz jestem na Twoim blogu,poczytałam go sobie i natknęłam sie na notkę nt luteiny co to ja pod jezyk stosujesz ...też ją kiedyś brałam ale z powodu nieobecności mojej pani gin-endokry zotałam "obsłużona" przez inną panią doktor - i ta powiedziała,że znacznie skuteczniej wchłania sie ona jak się ją stosuje dopochwowo ... bo ślina neutralizuje działanie ... też byłam zdziwiona, ze poprzednia lek. mi tego nie zasugerowała ... jak masz wątpliwość to zapytaj się lekarza - ja stosowałam potem dopochwowo z lepszym skutkiem ... pozdrawiam:). Beata

Anonimowy pisze...

Widze ze Sylwester byl wybuchowy heheheh :)) wszystkiego dobrego na 2009 rok :) pozdrawiam

Fjona Ogr pisze...

Do Beaty :-)
dzięki za życzenia i komentarz
Co do luteiny - ten sposób podawania sama sobie wybrałam, bo moja gin dała mi wybór z której strony wolę... ;-) nie wspomniała nic o mniejszej skuteczności działania...ale u mnie to i tak może mieć niewielkie znaczenie :-( tak myślę sobie..
Zobaczymy.
Pozdrowienia

Fjona Ogr pisze...

Aniu 76 Witaj :-)))

dzięki za odwiedziny i życzenia :-D
buziaki