Kolejny cykl dobiega końca.
Zaraz - dziś albo jutro - doczekam się potwierdzenia.
Nie spodziewam się, ani nie łudzę, że może być inaczej. Nie będzie. Piszę to bez smutku i dramatu, bez telepki i schizy...na razie mogę tak pisać.
I wiem, że nie będę brać większej dawki clo w nadchodzącym cyklu - nie ma po co.
Wszystko wskazuje na to, że nie będzie to dla naszych "działań" czas sprzyjający. Nie piszę więcej na razie na temat przyczyny, żeby czegoś nie zapeszyć, nie napisać za wcześnie...Za jakiś czas będzie wiadomo więcej, to będę mogła napisać konkretniej.
W każdym razie nie zamierzam się szprycować na próżno, przekładamy to na później.
Ja i tak chcę odwiedzić moją gin - mam kilka pytań, które wpadają do głowy w mało przespane noce...Mam ochotę sprawdzić czy wszystko w porządku, porozmawiać z nią o tym i owym, popytać, a co jeśli większa dawka nie pomoże? co dalej? Już i tak nieszczególnie podoba mi się wpływ hormonów na mnie. Albo dostaję odpałów ze złości albo mnie rozkleja i ryczę o byle co! PMS to przy tym pikuś!
No i tarczyca...Mojej koleżanki córka ma te same podwyższone antyciała antytarczycowe i bierze na to leki! Moja ginka nie dała mi nic, bo powiedziała, że nie mam tych antyciał za bardzo podwyższonych...A może raczej wie, że branie tych leków nie będzie współgrało ze staraniami? A co jeśli TO ma wpływ? Nie mam co zgadywać i mnożyć pytań, bo i tak nic nie wymyślę, ale zamierzam z nią ten temat podrążyć.
Jest jeszcze końcówka studiów i pisanie pracy. Nerwówka wokół tego i zmęczenie również nie sprzyjają radosnemu "tworzeniu", a jak dodać do tego nerwówkę i ciągle rosnącą presję u Szreka w pracy - mamy chory komplet naszej codzienności. Voila! włala jednym słowem ;-)
W każdym razie, ani nie będę mieć czasu na bieganie do lekarza, ani na razie nie stać nas finansowo na zmianę lekarza na klinikę bezpłodności - do czego namawia mnie znajoma, której się udało. Bo tam są super lekarze! Może i są, ale Ci super lekarze sobie super winszują za jedną wizytę, a takich wizyt w miesiącu będzie kilka. I kropka!
Że późno dla mnie? że mam mało czasu?! Tak!
Ale skoro i tak jest już późno - dwa, trzy miesiące w tą czy w tamtą stronę nie robią już wielkiej różnicy.
A dwóch spraw tego kalibru nie pociągnę na raz!
Nie wyrobię.
Nie będzie się ta decyzja podobać gince i trudno.
Życie to nie koncert życzeń.
A szkoda... ;-))
7 komentarzy:
Masz racje życie to nie koncert zyczen ale nikt nie mówił ze bedzie łatwo na tym padole:)Jakoś smutkiem powiałało dzisiaj u ciebie:)Zyczę ci miłego wieczorku:)IZYDORA
Wiesz co kochana...każda decyzja będzie dobra, bo Twoja...i Ty wiesz o co mi chodzi...wybierz tak jak mówi Ci intuicja, ja swoją swego czasu zagłuszyłam i teraz mam MAŁY problem...ściskam Cię mooocno:)
Tak to już niestety jest...ale ja wierzę że uda się i mocno trzymam kciuki :) a decyzje podejmujemy sami i gince nic do tego :) pozdrawiam i sciskam
Dzięki kobiałki za wsparcie - fajnie, że jesteście!!!
Buziakuję mocno!
papa
Wiem, że to takie ględzenie, ale - kurde - wyluzuj, a to nic nie kosztuje, przestań myśleć, że musisz coś zrobić - nie gotuj, nie sprzątaj, snuj się po domu w szlafroku, pogap się w ścianę bez wyrzutów sumienia, a co ma być to i tak będzie. Te wszystkie czynności i tak nas nie zbawią i nie będziemy od tego lepsi. A co do Twoich decyzji to jak wybierzesz będzie dobrze, bo nic na siłę. (Marchew)
Jestem tu wciąż. Czytam..nie raz nie komentuję...Nie trzeba płacić za wszystko...Poszukaj...daj mi namiar na swoja okolice a cos znajdziemy...
Powodzenia
Goska -dudu
Marchewko, Gosiu - dzięki!
Prześlij komentarz