27 lut 2009

Po odwiedzinach u dottorowych dwóch

Byłam Ci ja, a jakże, u tego i owego lekarza/dottora, a może raczej - lekarki/dottorki :-)
Jestem chudsza o prawie trzy stówy!...szkoda, że tylko w portfelu! Boszsz!
Ale nic to!
A teraz będzie sprawozdanie i streszczenie. Uwaga!
No, to jazda! Fasten your seat-belts! (zapnijta pasy, się znaczy – jadziem z koksem!).
Od czego by tu zacząć?
Chronologicznie czy „wa(r)gowo”? noo, soory, no! Wagowo – miało być!
Niech więc zwycięży chronologia. Si?
Wizyta u ginki.
Zobaczyła mnie w poczekalni, uśmiechnęła się z pytaniem w oczach. Miła jest.
Troszkę szkoda mi się zrobiło…jej? Mnie?
Była moja kolej.
Weszłam.
Ginka ze smutnym uśmiechem, na dzień-dobry spytała (chociaż to było raczej stwierdzenie) – „I co? Nie ma ciąży?” Wiadomo jaka była odpowiedź. Popytałam ja, poopowiadała mi Ona, zrobiłam sobie cytologię i usg…i oto co wiem na dzień dzisiejszy:
- cytologia – wyniki za dwa tygodnie
- usg – owulacja była, jajko pękło (??tia?? kiedy, do cholery?!), torbieli po hormonach brak (hurraaa!) …”endometrium piękne” – cytata! ;-)
Po rozmowie wiem, co następuje i niżej cytuję:
- większym dawkom hormonów (clo) mówimy stanowcze NIE! – ginka była trochę zestrachana, że po tak małej i bezpiecznej (podobno!) daweczce, ja już tak ześwirowaszy! Huśtawka nastrojów (płaczliwość na przemian z wściekłą furią-burią?!), bóle brzucha, a nawet podbrzusza, zatrzymanie wody w organizmie i tego typu przyjemności…i co? I NIC! Jedno wielkie (pardon ewrybady!)... ni-chuja!
- moje pytanie o badanie wrogości śluzu (słyszałam o czymś takim więc spytałam, a co?) i proszsz! Dziś pytanie-dziś odpowiedź! Wiem wszystko! Mój Szreku przeraził się tylko, jak usłyszał znajomą Mu/Szreku nazwę firmy, która „robi” badania nasienia: „To my TO TAM mamy zrobić?!?” ;-)) ech, te chłopy! Im tylko ekstremalne sporty w głowie! hihi.
Mała sugestia ginki – najlepiej robić „te” badania bez dopalaczy w postaci hormonów. Cóż, zobaczymy! Bo to się niesamowicie „zgrać” trzeba-by..trzeba...
- moje bardzo-ważne-pytanie nr 2! – jeśli ciągle z clo NIC, to co dalej?! Odpowiedź: „nie ma Fjona czasu na pitolenie się z lekami (cytat dosłowny, oprócz imienia! ofkors) proponuję inseminację. Zwłaszcza w sytuacji jeśli wyjdzie wrogi śluz!”. Oczywiście w tej sytuacji najpierw hsg (!!!tiaa jasne!) … to nic takiego, wiele dziewczyn ma/miało to badanie (bez znieczulenia?! Hmm..Ciekawe!) i nie narzeka/ło! (a tylko by spróbowały! No nie?!)
A więc zatoczyłyśmy koło! Bo już w szpitalu mi to proponowała - tylko ja okoniem stanęłam na maksa od razu i: NIE i koniec!
- A po nieudanej inseminacji? - in vitro! ... ?!?! ...I ja na to: Pass, pani ginko!
Ogry mówią: FINANSOWE Pass!! (uważne spojrzenie pełne zrozumienia i smutny uśmiech mojej gin)
Very sorry, ale nie wezmę kolejnego kredytu na in vitro! No, niestety N I E ! straszne? Tak?!

… a potem byli stomatogi jedne, no!
Okazało się, że przednie-dolne jedynki moje MOŻNA zrobić (opracować/obrobić) bezboleśnie!
Jak to możliwe jest?! Nie wiem!
Mam więc dolne jedynki zarobione/zaopracowane, i jest mi z tym miiluutkoo, ha-ha!… niom ;-)…
Jeszcze tylko ta cholera – ósemka dolna-Jej mać! .. i chyba chwacit! Taką mam nadzieję!
Proporcja między dottorami nie została zachowana? – very sory – ju łelkam! ;-) i ch*##@#$, chciałoby się powiedzieć/napisać!
Dobranoc!

Brak komentarzy: