24 lut 2012

Karmo, Ty stara jędzo!

Dowalić, bo była chwila spokoju, tak? Bo można było odetchnąć po wielkich smutach i nerwach… A może to dla mojego dobra, żebym przestała się martwić, albo miała inne zmartwienie(a)?!
Miałam napisać o Ogrzyku, o zbliżających się urodzinach… miało być lajtowo.
Jeszcze wczoraj miało być tak:

„Z racji imprezy w przyszłym tygodniu, na której będzie tort z dwiema świeczkami, rozpoczęły się (szkoda, że tak późno!) dość intensywne treningi dmuchania. Albowiem dobrze by było, żeby obie świeczki zostały zdmuchnięte zanim tort się rozpuści, albo goście zasną, opcjonalnie pójdą do domu…
Cóż, powiem tak – na razie widoki są marne. Ogrzyk, owszem robi wspaniałą motorówkę ustami, robi się czerwony z wysiłku, jest opluty do pasa (ja też), jego nosek niebezpiecznie zbliża się do płomienia, ale świeczka ani drgnie i bezczelnie pali się dalej. Ostatnio Szreku robił za świecznik. Dziwne, ten niespotykanie spokojny i cierpliwy Ogr, w pewnym momencie zrobił się na twarzy bardziej purpurowy niż Ogrzyk, zgasił świeczkę, wytarł dłonie w koszulę, wstał i wyszedł. Po chwili wrócił i spokojnym tonem ogłosił chwilową kapitulację. A potem stwierdził, że zawsze możemy świeczki odpalić i trzymać w dłoniach w pewnej (sporej) odległości od tortu.
Dodam, że ćwiczenia w dmuchaniu z użyciem kawałka papieru również nie przynoszą odpowiedniego efektu.
Kobieta (z drugiej strony lustra) podpowiada gwizdek. ;-)) Myślałam też o sprzęcie do robienia baniek mydlanych, ale znając mojego Ogrzyka, jeszcze się okaże, że będzie mydliny wciągał lub łykał…
Trudno. Nie jest to problem spędzający mi sen z powiek. Zawsze można dmuchnąć razem z Ogrzykiem i po kłopocie”.

Miało być tak i się zesrało. :-(
Dzisiaj mama w drodze do mnie (do nas), przewróciła się i upadła tak niefortunnie, że coś jej chrupnęło w ramieniu. Kiedy ją zobaczyłam w drzwiach – taką malutką, skurczoną, obolałą, utytłaną w błocie i sino-koperkową – czułam, że to coś poważnego. Zadzwoniłam do Szreka, żeby wracał do domu (biedak, dopiero co dojechał do pracy!), bo nie wyobrażałam sobie (i całe moje szczęście!) wizyty na pogotowiu z obolałą (połamaną) matką i Prawie-Dwulatkiem-Niecierpliwym-Strasznie. Instynkt mnie czasem nawiedza i dobrze, że stało się to akurat dzisiaj, bo na pogotowiu spędziłyśmy prawie trzy godziny! Aaaa! No, żesz fak! Gdzie ta bieganina, lekarze żądni niesienia POMOCY i to natentychmiast, gdzie ta empatia i profesjonalizm rodem z seriali, ja się pytam?!
Nie opiszę tych prawie trzech godzin w poczekalni, bólu (mojej mamy), bezradności, nerwów i rosnącej frustracji (we mnie). Nie opiszę (szkoda nerwów), bo każdy, kto choć raz przeżył takie coś – wie o co chodzi. I tak bardzo chciałabym nie bluźnić, ale bezsilność i niemoc, a także chory system i lekceważenie cierpiących ludzi spowodowały, że miałam ochotę wyjebać cały ten przybytek w kosmos!
A u mamy skończyło się gipsem. Na pięć/sześć tygodni!
Od obojczyka do pasa!
Z unieruchomioną/przyklejoną do gorsetu z gipsu lewą ręką. Oczywiście, mama jest u nas. Nic sobie (ani przy sobie) nie zrobi. A wyjście do toalety to prawdziwe wyzwanie!
Mam więc teraz dwoje dzieci w domu – nieporadnych, zależnych ode mnie.
Pięć tygodni.
Szkoda, że nasze mieszkanie jest takie małe, że mamy dwa pokoje, a nie trzy!
Oj tak, wiem – dobrze, że w ogóle mamy mieszkanie i te dwa pokoje.
Babcia śpi u wnusia. Chociaż śpi, to za dużo napisane. Chcieliśmy odstąpić (zgodnie ze zwyczajem) nasz pokój, który przy okazji jest salonem i pokojem gościnnym. Nie zgodziła się. Nie chce robić zamieszania, nie chce robić kłopotu. Chciała spać w pokoju ze swoim ukochanym wnukiem.
Tylko, że nie śpi! Ciągle nie śpi, chociaż jest już dobrze po 23-ej. Ale dzielnie udawała, że śpi i nie jęczy, kiedy zaglądałam jakieś 20 min temu, co tam u nich. I pomyślałam, że trzeci pokój dzisiaj by się przydał, bo dawałby odrobinę komfortu i nam i naszemu gościowi.
I pomyślałam również, że trzeba mieć na względzie, że moja mama i teściowie nie będą już młodsi, a choroba czy wypadki chodzą po ludziach.
I pomyślałam także, że nadchodzi czas, kiedy to my będziemy opiekować się naszymi rodzicami.

Zajrzałam znowu do pokoju „dzieciowego”. Ogrzyk już wędruje po łóżeczku – śpi z głową w stronę drzwi. Rączka zwisa przez dziurę po wyjętych szczebelkach. Pewnie za jakieś pół godziny wstanie i przyjdzie do nas (mając prawie zamknięte oczy). Mały lunatyk. ;-)
Babcia fuka i robi „pfff-pfff” – nareszcie zasnęła (?). Może nawet chrapać jeśli chce – Ogrzyk jest przyzwyczajony. Dla niego to melodia do spania ;-) Jego tatuś takie mu właśnie śpiewa kołysanki przy usypianiu. Bo zasypia zawsze wcześniej niż synuś.
A ja jeszcze nie wiem czy będę spała. Jeszcze nie zdecydowałam. Szreku się śmieje z mojego zaglądania…upss. Poprawka – mama już nie śpi! Zaalarmowały mnie jęki. Mama zapomniała się, bo próbowała wstać do wc. Ciężki i sztywny pancerz zweryfikował jej zamiary.
Pięć tygodni...
Tak mi jej żal.

9 komentarzy:

agnieszka pisze...

Boże, co za gówniana pogoda, to wszystko przez to :( Biedna Twoja Mama :( Rok temu przeszłam to z moją - walnęła na lodzie o strzaskała sobie kolano :( A kiedyś nosiłam taki gips przy złamanym obojczyku. Fjona, oni jej założyli taki zwykły gips czy ten leciutki? Bo mnie najpierw załatwili tym zwykłym ciężkim i po tygodniu zmieniałam na lekki. Nie jest to bardzo kosztowne ale poprawia umowny komfort noszenia tego. Tak mi przykro :(
PS. Mam sino, granatowo, zielony tyłek - też zaliczyłam glebę na lodzie :(

Fjona Ogr pisze...

Agnieszko, ja nawet nie wiedziałam, że są jakieś odmiany gipsu! nigdy nas to nie dotyczyło, aż do teraz. A mama narzekała dzisiaj, że ciężki jak cholera... Jak tylko się dowiem jak się załatwia (i gdzie) lżejsze odmiany, to zapewne skorzystamy. Szkoda, że nikt nie proponował innej odmiany, nawet odpłatnie.
dzięki

ania mama t. pisze...

jezzu co za odjazd - biedna mama , biedni i wy- fjona, zapytaj koniecznie , czy mama potrzebuje zastrzyki przeciwko trombozie (zakrzepicy?)
co do ogrzyka - dmuchaj razem z nim:-) a tak na przycszlosc- warto by bylo pocwiczyc - picie przez slomke (na poczatku polecam picie w kartonikach , mozna kartonik scisnac , zeby mlody zajarzyl o co chodzi), dmuchanie przez slomke do wody itd.- to pobudza te miesnie "dmuchajace"tak wazne przy mowieniu (ciotka przemadrzalska zaprawiona w boju logopedycznym;-)
trzymajcie sie tam dzielnie- trzymam kciuki

Fjona Ogr pisze...

hej Aniu,
picie przez słomkę opanowane! Właśnie dzięki soczkom z kartonów. A dmuchanie przez słomkę do wody spróbujemy ;-)
I dzięki :-)

agnieszka pisze...

W aptece kiedyś można było kupić i potem musisz znaleźć albo prywatnie ortopedę, który to założy albo na izbie dać w łapę gipsiarzowi aby zmienił. Naprawdę jest dużo lepiej z takim gipsem. Zdrowia dla Mamy i dla Was. Trzymaj się.
PS. Ogólnie to raczej na izbie proponują do wyboru i możesz dopłacić ajk chcesz lekki. Jakiś kretyn chyba Wam się trafił :( Taki gips na przykład http://www.medansklep.pl/product/Lekki-gips-medyczny-12cm/?id=335

agnieszka pisze...

Albo taki, apteka może sprowadzić na zamówienie, dzwoniłam do swojej apteki przed chwilkąhttp://www.medyczno-zielarski.pl/index.php?products=product&prod_id=893&PHPSESSID=7e37df86e39a1ff52cdd31ccc9ed5136

Elsa pisze...

Współczuję Kochana, i Tobie i Twojej mamie. nacierpi się biedaczka, a Ty masz zawaloną głowę. mam nadzieję, ze urodzinki się udadzą a Sajmonek zdmuchnie obie świeczki. Buziaki i trzymam kciuki za cierpliwość!

Kobieta z drugiej strony lustra pisze...

o rany... Ty to się nawet nie przyznawaj że coś jest ok :/ masakra. Przetrwacie jakoś, będzie trudno, ale dacie radę. Trzymam kciuki :)

Elsa pisze...

Wielkie buziaki urodzinowe dla Szymka !!!!