6 sty 2010

Trochę dobrze trochę źle

Wczorajszy dzień upłynął nam na wizytach lekarskich.
Dobrze, że poprosiłam Szreka, żeby wziął wolne w pracy bo sama nie dałabym rady.
Fenoterol to syf okrutny i wszystkie opisane w ulotce paskudne skutki uboczne niestety mnie nie ominęły.
Zaczęło już w poniedziałek po 20 min od wzięcia pierwszej tabletki. Puls jak po zejściu z bieżni (120!), męczące walenie serca, ból głowy, drżenie dłoni… i niestety – podwyższenie poziomu glukozy we krwi. Ze względu na trzęsące się ręce nie dałabym rady prowadzić auta więc Szreku był mi niezbędny.
Jedyną "dobrą" stroną tej trzęsawki jest fakt, że nie mam problemu z kujnięciami się do badania glukozy. ;-) Nie mam tego sprzętu do automatycznego kujnięcia (to takie coś jak długopis zakończone igiełką) więc sama się ciacham jednorazowymi igiełkami. Wszystko fajnie, tylko że ja do igieł sympatii nie czuję wcale, a jeszcze jak sama mam się kujnąć to już w ogóle masakra jest. Czasami, żeby mieć odpowiednią kroplę do zbadania musiałam „poprawiać” ze trzy razy. No i właśnie teraz przy tych trzęsących się rękach nagle nie mam z tym problemu. Trudno mi w ogóle utrzymać tą małą igiełkę, a już jak mi się uda, to jak przykładam ją do palca – reszta dzieje się sama pod wpływem trzęsionki. ;-) Hmm, niestety to jedyny pozytyw.

Wizyta u diabetologa podłamała mnie.
Cukier nie może przekraczać normy, nie można odstawić fenoterolu, bo po coś się go bierze, a feno podwyższa glukozę więc… Mam tydzień na próbę, żeby opanować cukier, co dla mnie oznacza jeszcze większe ograniczenie posiłków i tego co mi teraz wolno. Tym razem zero węglowodanów i zostaje mi tylko nabiał + ewentualnie jakieś zupki-galopki. Stawka, jednak, jest wysoka bo jak się nie uda, to zostaje insulina, a ja bardzo tego nie chcę! Zobaczymy jak będzie.

A wieczorem było usg.
Co prawda, doktorek miał ponad godzinne opóźnienie i trzeba było się nieźle naczekać, że o kwocie 150zł nie wspomnę, ale warto było! :-))
Jak tylko doktorek dotknął głowicą brzucha, naszym oczom ukazała się buźka Ogrzyka. Doktor był tak zaskoczony, że od razu przełączył na 4D, bo nie zawsze dzidziory chcą pokazywać twarzyczki – wolą inne części ciała. ;-)
Na obrazie 4D okazało się, że dzidzior jest strasznie naburmuszony i nadundany. No, miał taką minę, że nie mogłam się nie uśmiechnąć – moja kreew!! Hi hi. Nawet doktorek skomentował – "Ale synek niezadowolony! Chyba zły, że musiał tyle się naczekać." Wtedy okazało się, że Ogrzyk poruszył się i … ziewnął! Dotkorek wykazał się refleksem i udało się zrobić fotkę – no, cudo!
A potem były pomiary i oglądanie, a raz na jakiś czas przełączał obraz na 4D i mogliśmy go też podglądać w tych wymiarach. Ze śmieszniejszych momentów – doktorek pokazywał nam po kolei „tu jest kręgosłup, główka, tu nóżki, jedna rączka, ... druga… nie ma tutaj … (zjechał głowicą niżej) o, tu jest! Trąca sobie ptaszka”
Czy mam to jakoś komentować? Chyba tylko – ech, te chłopy! ;-)
Z detali technicznych – mój dzidzior waży ok. 1310 g i ustawił się już główką w dół, co oznacza dwie sprawy (oprócz tego, że leży już prawidłowo). Po pierwsze – to, co ostatnio wypychał, a ja głaskałam czule jako główkę, pewna, że główka jest przecież u takiego malucha największa - to była dupka. A po drugie – jeśli to duże to była dupka, to znaczy, że będzie miał odwłok po mamusi… no trudno. Za to nochal – cały tatuś! Wielki! ;-)
Po usłyszeniu o moich kłopotach z szyjką, doktorek wahał się czy zrobić mi dogłębne usg, bo nie lubi tak zaawansowanym ciężarówkom tam gmerać. Ale przez brzuch nie byłoby dokładnie widać. Zdecydował więc, że spróbuje jednak bardzo delikatnie obejrzeć szyjkę dla mojego (i swojego pewnie też) spokoju. Faktycznie był super delikatny, a dzięki temu, że zajrzał okazało się, że szyjka zamknięta, 40 mm (więc chyba sporo) i wytłumaczył jeszcze, że przy badaniu ginki mogła sprawiać wrażenie skróconej. Jedyne na co zwrócił uwagę, to niewielka ilość płynu, co może oznaczać pęknięte jakieś naczynko i możliwość plamienia… Więc jakby co, to wiem co się będzie działo i co się działo wcześniej, przed świętami.
I to by było na tyle.
Idę grzecznie zalec w łóżku.

4 komentarze:

ina pisze...

Wspaniałe doświadcznie takie usg ;-) a szyjka 40 mm to super szyjka ;-)

Anonimowy pisze...

Jejku to napewno musiało być cudowne zobaczyc ogrzyka prze usg tak blisko:)Bedzie dobrze cały czas trzymam kciuki":)izydora

Kobieta z drugiej strony lustra pisze...

przy głaskaniu dupki która okazała się nie być główką prawie się udusiłam ze śmiechu :D weź no wlep tą ziewającą buzię cooo? Moja Jula nie ma takich fotek jakoś ta ciąża tak przeleciała ze nie zdążyłam :D I buziole dla całego dwupaku oczywiście ;)

Fjona Ogr pisze...

Ino,
też mi się wydaje, że szyjka nie jest za krótka. W przyszły czwartek mam nadzieję usłyszeć potwierdzenie.
A usg to cudowny wynalazek!! ;-))

Izydoro,
to absolutnie kosmiczne wrażenie zobaczyć swoje dziecko na monitorze usg! A jak Szreku to przeżywa! ;-)
A za kciuki bardzo dziękujemy, przydadzą się!

Kobieto,
fotka jest, proszszsz ;-)
Szkoda, że nie masz fotek z Juli usg...może następnym razem ;-) Co nie?
buziole