czyli nasza domowa czujka "elektryczka", lekarka, terapeutka i dezynsektorka ;-)))
Po pierwsze - zna się na elektryce.
A zwłaszcza na trykających gniazdkach elektrycznych. Ona pierwsza wie, które gniazdko będzie wkrótce do wymiany.
Interesowała się kiedyś nadmiernie gniazdkiem za wersalką. Mało używanym i niewidocznym, bo za wersalką ;-) A ona z uporem maniaka ciągle tam podchodziła, obwąchiwała je i w końcu warowała przy nim. Pokazałam Szrekowi, a kiedy sprawdził okazało się, że natychmiast trzeba wymieniać bo już tam się przewodziki skrzyły!
A ostatnio gniazdko w kuchni, nad stołem ją zainteresowało. Nadmiernie!
Słuchaliśmy i nic. Wczoraj warowała przy nim i obwąchiwała je - kiedy podeszłam i posłuchałam, okazało się, że tryka!
Po drugie - dezynsekcja!
Tępi wszelkie ruszające się paskudztwa - ku mojej uldze i radości, bo nie cierpię zwłaszcza pająków! A ona uwielbia wszystko co się rusza ;-)
Musiała przyuważyć jakieś ruchy w listwie (a raczej pod nią) przy oknie balkonowym. Przez tydzień - tak! - warowała tam całe wieczory i chyba noce, wpatrzona jak zahipnotyzowana w listwę przypodłogową. Nic jej nie rozpraszało, nic nie było w stanie jej odciągnąć od "obowiązkowej służby". Kiedy podchodziłam albo próbowałam ja wołać, mruczała tylko - coś na kształt: "zarobiona jestem" i tkwiła w pozycji "na sfinksa" z łapkami zawiniętymi, wpatrzona i czujna! Aż raz coś tam drgnęło i chyba wyszło ;-) Na to tylko czekała! Jednym susem znalazła się przy listwie i w tej samej sekundzie packała łapką i sprawdzała czy jeszcze coś się rusza (jak przestaje packać) ;-)
Sądzę, że z TAKĄ pomocą nie muszę się obawiać najazdu mrówek, a co dopiero pająków!
Po trzecie - lekarka ;-)
Nie jest typem przymilaski (chociaż może będzie?), miewa co najwyżej takie nastroje!
Przychodzi wtedy, włazi na kolana i się wtula/przytula. Jednym słowem - słodycz!
Aż tu dzisiaj w nocy, a właściwie nad ranem weszła mi na brzuch. Nie powiem - @ wisiała na włosku, brzuch się rozkręcał i generalnie mało przyjemnie było!
Wiedziałam, że @ będzie akurat na niedzielę, na wyjazd na komunię dzieciaka znajomych!
Zaczęłam już nawet myśleć o jakimś prochu na bóle...
Musiałam przysnąć, a Szreku jak zwykle zawinął się w kołdrę - te chłopy!
Obudziło mnie ugniatanie.
Weszła mi na obolały brzuch i "udeptywała", ugniatała jak ciasto. A ja leżałam i stękałam, bo czułam tylko: auć! - jajnik.. pęcherz.. jajnik... jelito.. pęcherz..auć..znowu jajnik!
Powiem tak: była bardzo PRECYZYJNA! Do bólu! ;-)
I kiedy pomyślałam, że albo się natychmiast ułoży, albo następny jej ugniotek i będzie: "poszła-won! i fora!" - ułożyła się centralnie na linii bólu, czyli na podbrzuszu! W rogala prawidłowego.
I... jak zaczęła grzać! Termofor wysiada!
A rano? czyli dwie-trzy godziny później? Niespodzianka!
Bez bóli i sensacyj - taa-daam! @ jak malowanie!
Nawet procha nie brałam - nie było potrzeby!
Jestem pod wrażeniem!
A tu bonusik - szkudnik w kartonie z papierami, segregatorami!
Jak tam wlazła? Karton lekko uchylony był. ;-)
No i dżemeczka w trawce ;-) kociej, żeby nie było! ;-))
4 komentarze:
mogłbym o niej czytac i czytac....asiaw
:-))
to będę pisać i pisać...
Och aż sama zatęskniłam do tego aby mieć taka Ludożerkę :))) szczegolnie na " te" dni do grzania...a tak musze używać termofora :( mój nieodżałowany Maciek też był cudowny...buziaki
Dobra Ludożerka - nie jest zła! ;-))
I ciągle pokazuje swoje nowe umiejętności ;-) Nie nudzimy się z nią ani chwili! A to dopiero pół roku jak jest z nami! Aż trudno uwierzyć!
buziaki
Prześlij komentarz