10 lut 2010

Będzie długo, bo się nazbierało...

Dni tak szybko płyną a ja nie piszę. Szkoda! Muszę wziąć się w garść, bo za chwilę nie będę mieć czasu, a mam jeszcze tyle do opowiedzenia o swoim obecnym stanie, wrażeniach, emocjach ... zmianach fizycznych i psychicznych. Ku pamięci, bo wiem, że to moja pierwsza i ostatnia ciąża (w tym wcieleniu). Później będę pisać o naszym Synku. Później będą inne tematy, problemy, radości i emocje. Obecne chwile i przeżycia zatrą się w pamięci. Dotarło do mnie ostatnio jak dobrze mieć spisane to i owo ze swojego życia. Dorwałam się do swojego pamiętnika z początku znajomości ze Szrekiem. Czasy przed-blogowe, ech! ;-))
Mmmmm… wszystko wróciło: tamto szaleństwo, emocje, dreszcze, pierwsze czułości, deklaracje, słodkie słowa i długie rozmowy o wszystkim. :-)) A potem wspólne mieszkanie, ewolucja i cementowanie naszego związku, zaręczyny. Ależ się wzruszyłam. Przypomniało mi się przez co przeszliśmy, żeby było tak jak teraz. I chociaż nie ma już tamtego ognia, lubię nasz związek w obecnym stanie, to jak nam teraz jest razem, ten spokój, szczerość, zaufanie i przyjaźń. To ciepło i przywiązanie. I kiedy czytałam i wspominałam tamte lata, dotarło do mnie, że teraz są najważniejsze chwile kolejnego etapu życia ze Szrekiem. I trzeba to utrwalić, zapisać, żeby znowu za kilka lat sięgnąć po te zapiski i przypomnieć sobie ten rozdział, żeby nie uciekło w zapomnienie to co teraz czuję, co przeżywam.
A więc do dzieła – może się uda wytrwać w postanowieniu.
Dzisiaj w punktach, bo zebrało się kilka spraw i w ten sposób nic mi nie ucieknie.

Szreku – zawsze lubiłam jego podejście do mnie, cierpliwość, czułość i wsparcie. Teraz to wszystko uległo zwielokrotnieniu. Na początku ciąży oboje chodziliśmy jak śnięci, nie do końca zdając sobie sprawę z tego co się dzieje, nie do końca wierząc w to co się dzieje. A potem było usg, na które poszedł razem ze mną i w tamtej chwili dotarło do nas, że ten Mały Wiercipięta to nasze Dziecko. Od tej pory Szreku jest jeszcze bardziej cierpliwy (o ile to możliwe), nie reaguje na moje humory i zaczepki, czuję jego opiekę i wsparcie na każdym kroku. Uczestniczy we wszystkim, łącznie z wykładami w szkole rodzicielstwa (że o gimnastyce nie wspomnę!). I chociaż się podśmiechuje z mojego szybko rosnącego brzucha, a raz nazwał mnie nawet „brązowym cutkiem”, robi to z taką tkliwą czułością, że nie mogę się nawet nadundać. Tym bardziej, że nigdy nie byłam próżna i nie zależy mi na fałszywych komplementach. I chociaż nie wszystko rozumie (jak to facet), a jego przemądrzałe opinie i sądy, zdobyte dzięki szkole, doprowadzają mnie czasem do szału – miło jest wiedzieć, że wszystko go interesuje, że czuje potrzebę opieki nade mną. Wiem, że okres „ochronny” nie będzie trwał wiecznie, ale i tak miło się czuć (choć raz w życiu) taka krucha, delikatna, tak ważna i w centrum uwagi.

Kika – jest słodka i kochana. Totalnie straciłam dla niej głowę. I jak sobie przypomnę moje obawy sprzed roku, czy sobie poradzimy z tym dzikusem i waryjatem, z tą zabiedzoną znajdą – to dzisiaj śmiać mi się chce. Ostatnio nam coś choruje. Rzuca pawie i trochę ma rozwolnienie. Byliśmy u weta, dostała leki i ma być lepiej. Na razie nie jest, bo dzisiaj, znowu był pawik. Serce mi pęka jak patrzę na tą naszą kocią wariatuńcię, taką osowiałą i spokojną… Mam nadzieję, że szybko wydobrzeje i znowu będzie pomykać po mieszkaniu, kopytkując jak całe stado kotów. Oby! Zdrowiej szybko kotecko moja!

Sny – zawsze miałam dziwne, delikatnie mówiąc, ale to co się dzieje w ciąży to już chyba jakaś patologia psychiczna! Zaczynam się nad swoją psychiką coraz poważniej zastanawiać. Dzisiaj, między innymi, śniło mi się, że ja i Szreku byliśmy czarnoskórzy. Ja byłam w ciąży, Szreku był żołnierzem, właśnie wrócił z Afganistanu (tfu tfu!), mieliśmy poważne problemy małżeńskie i ciągle się kłóciliśmy. A moja matka siedziała w więzieniu! Nie ważne za co, ale zamknęli ją i stamtąd dzwoniła do mnie… masakra! Obudziłam się zmęczona i zła.
Często ostatnio śni mi się także, że jestem badana przez jakiegoś (albo jakąś) gina, niedelikatnie i do tego bez zachowania higieny, brudnymi łapskami – fuj!
... A także śni mi się sex … Do tego nie potrzeba nawet analizy ani komentarza

Brzuch – jest coraz większy, coraz bardziej odstaje i wygina moje plecy do tyłu. Czuję się czasem jak z plecakiem założonym na przód zamiast na plecy. Schylanie się staje się coraz trudniejsze …Ale uwielbiam te fale i wypiętrzenia wędrujące pod skórą!
I z ostatniej chwili - właśnie przed chwilą przeżyłam chwile grozy kiedy bezmyślnie schyliłam się bokiem, żeby coś podnieść i dość mocno ucisnęłam brzuch. Mam nadzieję, że synek nie ucierpiał, że nic tam nie zgniotłam i jest dobrze chroniony! No co za głupia i bezmyślna larwa ze mnie! Za mało mam stresów? Będę miała o czym myśleć w kolejną bezsenną noc. Szit! Tego mogłam nie zapisywać – i tak nie zapomnę. Ech, odechciało mi się wszystkiego normalnie…
Lecę googlować czy mogłam zgnieść synka…

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Kochana, na pewno go nie zgniotłaś, to niemożliwe. Znam kobiety, które do końca ciąży śpią na brzuchu(mam taką ciotkę)i dzieciom nic nie jest. Serio. Nie zadręczaj się, nie ma potrzeby. I tak masz sporo na głowie.
Co do Szreka to do Afganistanu go nie puszczaj, a poza tym gratuluję Męża. Czasem nie mogę uwierzyć jak bardzo mężczyźni potrafią być czuli i wrażliwi. Piękne to i cieszę się że na takiego trafiłaś...
Sny ...hmmm...pamiętasz jak pisałam o moich? Byłam Jackiem Chanem, potrafiłam chodzić po suficie i takie tam. Niezłe jazdy nam hormony zapewniają. Przynajmniej masz rano co wspominać:)))
A kocica niech zdrowieje i radośnie oczekuje Szymcia...Ciekawe jak go powita? To będzie musiało być świetne - obserwować ją jak obwąchuje Małego, może zaczepia delikatnie łapką...Nagrajcie to jeśli macie czym!Chętnie obejrzę:)))
Buziaki i dużo spokoju życzę

naufrago

Fjona Ogr pisze...

Naufrago
mówię Ci - mój mózg się kurczy chyba ;-) nie dość, że coraz mniej sprawna fizycznie to jeszcze umysłowo! Masakra! ;-)
No, sny to temat rzeka - musimy się kiedyś powymieniać najciekawszymi perełkami hahaha
Też jestem bardzo ciekawa jak nasze zwierza przyjmą małe, hałaśliwe Zawiniątka ... i czy nie będą zazdrosne? Ja mam nadzieję, że raczej będą nam pomagać, a kiedyś bawić się z Chłopakami - czego Tobie i sobie życzę :-)
buziaki i pogłaskaj Tymka
papa

Kobieta z drugiej strony lustra pisze...

Tia, budzi się w chłopach ten opiekuńczy nie wiem co - gen? :D Potem tą opiekuńczość szybko przenoszą na nowonarodzone młode, więc korzystaj póki możesz ;) Kota się pewnie wyliże, każdego by ta pogoda doprowadziła do stanu wymiotnego - może ma uczulenie na śnieg? ;)
Ja najbardziej się bałam, że uszkodzę młodą w zupełnie innej sytuacji, a raczej że mężon ją uszkodzi, więc schizy nie są jedynie twoją domeną :D
Rośnij wszerz zdrowo i pisz dużo. O! Buziole!

Fjona Ogr pisze...

ech Kobieto,
wiem i zdaję sobie sprawę, że za chwilę tkliwość Szreka skieruje się na dzidziorka. I dobrze. Na razie korzystam i jest milutko. ;-))
buziakuję