16 wrz 2009

Jak być w ciąży i nie zwariować...

...czyli blaski i cienie "błogosławionego stanu" (celowo pisane w ten sposób) 
Nie będzie słodko-ckliwego wpisu w stylu "ach, och! Jak cudownie być w ciąży!" Nie będzie głaskania się po brzuszku, tiutiania i ulatywania w zachwytach 50 cm nad podłogą.
Z góry uprzedzam wszystkich, którzy tego się spodziewali. Będzie marudnie. Będzie o lęku i moich małych i dużych schizach...Będzie tak, jak czuję to ja. Po mojemu.
A więc plusy i minusy "błogosławionego stanu" subiektywnym okiem pewnej Ogrzycy.
Minusy:
1. Największym minusem dla mnie jest ciągły lęk! I w miarę upływu tygodni nie maleje, tylko rośnie. Na początku był lęk czy Ogrzyk się utrzyma, czy zostanie z nami. Potem o wyniki badań, a kiedy miałam się wreszcie odprężyć - krwiak! Teraz oczekiwanie na wyniki PAPPA, a za chwilę kolejne usg, kolejne badania...I właściwie dotarło do mnie, że teraz już nie będę wolna od lęku, bo jak Ogrzyk się urodzi to dopiero będzie powodów do strachu! ;-)
2. Biorę leki garściami - na ciśnienie, na tarczycę i jeszcze ten krwiak...Nie chodzi o to, czy zaszkodzą dziecku - w końcu lekarze wiedzą co robią. A jeśli trzeba, to trzeba i kropka. Bardziej przeszkadza mi fakt, że od leków bolą mnie już bebechy. Czuję, że mam żołądek, kłuje mnie pod żebrami, a spuchnięty od hormonów brzuch twardnieje i ciągnie jakby brakowało mu skóry. A to dopiero początek. Jeszcze nawet nie zaczęłam tyć..Dodatkowo leki, które biorę na czczo powodują niesmak i zmniejszają apetyt. Jednym słowem: fuj!
3. Ciągle nie czuję się w ciąży. Nie wiem na jakie oznaki czekałam, na co liczyłam. Naiwne oczekiwania wytworzone przez wybujałą wyobraźnię karmioną lukrowanymi obrazkami z romantycznych filmów? Phi! Stara a głupia!

4. Zawirowania hormonalne. Ale to jest chyba bardziej uciążliwe dla Szreka ;-) Nastroje wahające się od radości, poprzez wątpliwości i obawy (czy Ogrzyk będzie zdrowy, czy sobie poradzimy, czy będziemy dobrymi rodzicami, a co z naszym bałaganiarstwem i niesystematycznością?!), aż po jakieś mega-doły i chandry, że o nagłym wqrwie bez powodu nie wspomnę...Cóż, temperamencik i charakterek.

5. No, zapomniałam o najbardziej upierdliwych objawach: wzdęcia, zaparcia na zmianę z biegunkami! No masakra jakaś! Więcej nie piszę, bo wszystko jasne...   :-(

Osobno wymienię zwolnienie i senność. Zwolnienie i tak, prędzej czy później, by mnie czekało, a przydaje się bo mam święty spokój. Mogę skoncentrować się na sobie, zamiast przeżywać problemy, fochy i pretensje czytelników, czy układy i problemy w pracy. A senność? Traktuję ją jak lekarstwo, jak witaminy potrzebne Ogrzykowi i mnie. Musimy być silni, a sen jest najlepszą metodą rekonwalescencji i regeneracji. Szkoda tylko, że moje drzemeczki powodują wybudzenie ok. 2-ej w nocy i bezsenne rozmyślania do rana. A o czym te rozmyślania? Patrz punkt 1 i 4.


Plusy:
1. JESTEM W CIĄŻY!!! Udało się! Nie wiem jak, ale się udało! To znaczy...trochę się domyślam jak TO się stało ;-))
2. Jestem już w II trymestrze, po usg genetycznym! Leżę sobie w domku i mogę mieć resztę w nosie.
3. Moja matka bardzo się przejęła, że będzie babcią i póki co chodzi koło mnie, stara się, no po prostu cud-miód! Nie jestem aż tak naiwna, żeby myśleć, że ten stan będzie trwał, o nie! Ale na razie jest przejęta, a ja korzystam z jej chęci pomocy i opieki. I już.
4. Termin mam na marzec. Czy będzie rybka czy baranek – bez różnicy. Cieszę się, że to będzie końcówka zimy, będzie wiosna za pasem, długie dnie, no i pogoda na długie spacery…;-) ech! Ale fajna perspektywa!
5. Nie jestem sama ze swoimi schizami, stanami emocjonalnymi i wątpliwościami. Mam grupę wsparcia z Myszakiem na czele! Czego chcieć więcej?! :-))

Plan na najbliższe dni? Chociaż nie powinnam planować, bo z moich planów zawsze guzik wychodzi. Ale chciałabym odrobiny równowagi, cierpliwości i trochę dobrych wiadomości bez kruczków, bez łyżki goryczy. Tak, żebym wreszcie mogła wyluzować…Chyba, że to już nie będzie możliwe? Eeee, nie, nie możliwe!

A więc więcej luzu! Wyciszyć się i trenować cierpliwość - słowo obce w moim słowniku ;-)  Taki mam plan. Howk!

Acha! Jestem już w 14 tygodniu! :-))


6 komentarzy:

yasia pisze...

Fjonko jeszcze na sobie tego nie sprawdziłam ale jestem przekonana, że mną miotałyby takie same emocje, lęki i schizy dlatego napiszę Ci, że lepiej się nie stresować bo to tylko szkodzi ale jednocześnie wiem, że to nie jest łatwe do zrobienia. Prawda jest taka, ze jak już wszystkie badania potwierdzą w 100% ze dzidziuś jest zdrowy to potem zaczną się obawy o poród, o zdrowie dzieciaczka już po tej stronie, jak to będzie w przedszkolu a jak w szkole,jak wróci z dyskoteki, jak pójdzie matura i egzaminy na studia a czy bedzie szczęśliwe w małżeństwie a potem strach o wnuki i tak az do smierci.
Haha ja to umiem pocieszać hihi Ogólnie to chciałam Ci powiedziec, że bedzie wszystko dobrze :))))

Fjona Ogr pisze...

Yasiu,
myślę dokładnie tak samo ;-) Ciągle będzie nowy powód do zmartwień i będzie rósł wraz z dzieckiem. Uroki rodzicielstwa ;-))
Dzięki za pocieszenie.Pozdrawiam gorąco

Myszaki pisze...

Nic dodać nic ująć, w sumie mogę się pod Twoim postem podpisać, z małą zmianą, 12 tc:)

Fjona Ogr pisze...

Ech, Myszaki ;-)
no, kto mnie tak zrozumie jak Ty?! ;-)
buziaki

kattrinka pisze...

najbardziej podobaja mi sie dobre strony i chyba patrzac na Ciebie wole na nie spogladac ;)
zdrówka dla Was zycze ;)

Fjona Ogr pisze...

hej Kattrinko,
też życzę sobie tylko tych dobrych stron, ale nic na to nie poradzę, że życie to nie koncert życzeń ;-) Mam nadzieję, że plusó będzie tylko przybywać.
Buziakuję