17 cze 2016

Wyjazd Ogrzyka



Wieczór. 
Ogr usypia Ogrzyka, który dzisiaj wrócił z „zielonego przedszkola”. Nie było go 4 dni! Wierzyć mi się nie chce, że na tak długo pojechał gdzieś bez nas! Do tej pory nawet nie nocował bez nas poza domem. Nie było takiej okazji ani potrzeby. Moja mama zostawała z nim u nas, a kiedy jechali do teściowej – zawsze był tam Ogr. Nigdy nie zostawilibyśmy Ogrzyka samego z moją teściową, ale to już zupełnie inna historia.
A tu takie poważne wydarzenie...
Wielki krok naprzód. Prawdziwe „odpępnienie”.
Pierwsze wypuszczenie synka spod kurateli. Pierwsze poważne oddanie Ogrzyka światu, innemu, bardziej jego niż naszemu, w którym my już tak do końca nie podglądamy, nie uczestniczymy na każdym kroku. Oprócz typowego strachu o niego (o to, czy nie będzie za nami płakał, czy mu nie będzie źle, jak sobie poradzi, czy zostanie odpowiednio zaopiekowany), czułam zwykłą zazdrość, że wychowawczynie będą go oglądać w sytuacjach, w których ja chciałabym go zobaczyć: jak sobie radzi z rówieśnikami, jak się bawi, jak tańczy (ponoć jest rewelacyjnym tancerzem, ale przy nas się wstydzi).
Taak. Jak to mówił Pawlak w filmie „Sami swoi” – „nieuchronnie zmierza ku pełnoletniości”. Dociera do mnie boleśnie, że coraz więcej będzie takich chwil, że coraz dalej będzie mu do nas, a coraz bliżej do kolegów i koleżanek, że inni ludzie będą wkrótce dla niego równie ważni, albo i ważniejsi niż jego „starzy”…
A wyjazd się udał, dzieci wróciły zadowolone. Miały tyle atrakcji, że nie było czasu na tęsknotę czy nudę. Sama chętnie bym to wszystko zobaczyła i przeżyła.
I do tego wydaje mi się, że my, rodzice, bardziej przeżyliśmy ich wyjazd i nieobecność niż oni oddalenie! Tak pusto i cicho było w domu! Nawet kota była jakaś markotna. Nikt nie trajkotał od rana, nie jeździł po mieszkaniu na hulajnodze, nie hałasował sąsiadom generalnie…
Zaczęłam się zastanawiać, jak my żyliśmy kiedy nie było z nami Ogrzyka. :-) 
Fajnie, że mu się tam podobało, że dał radę i nie musieliśmy po niego jechać wcześniej.
Fajnie, że już wrócił, że już jest z nami.

Brak komentarzy: