5 sie 2011

Działo się i dzieje ...

A ja nie mam siły pisać …
Ogrzyk – żywe srebro. I do tego nieobliczalny!
Kilka przykładów z ostatnich dni:
Interesuje się wszelkimi domowymi sprzętami. Najlepiej jeśli można w nich coś nacisnąć, przestawić, naklikać …pralka, TV (w pilocie znalazł funkcje, o których nie mieliśmy pojęcia!), zmywarka i kuchenka (za wyłączanie i włącznie gazu dostaje ostry opierdziel, a czasem i po łapach, ale i tak to go nie powstrzymuje)
Wyprałam jego ciuchy (jasne). Wyjmuję, a tu niespodzianka – pluszowy, różowy teletubiś! Nie wiem kiedy go dołożył do prania. I dobrze, że nie zafarbowało, bo wszystko byłoby różowe!
Notorycznie przestawia programy w zmywarce i pralce. Za każdym razem muszę sprawdzać czy czegoś nie namieszał. Kiedyś wyprało mi się bez wirowania … ;-)
Bawił się myszką bezprzewodową od laptopa mojego brata. W korytarzu stał karton przygotowany do wyniesienia ze śmieciami. Ogrzyk chował tam swoje różne "skarby" … (całe szczęście, że karton nie został wyniesiony!). Na drugi dzień mój synek podszedł do kartonu, pogrzebał w stercie gazet i wyjął myszkę do laptopa! A ja przeszukując karton znalazłam tam jeszcze kilka klocków, autko i fragment układanki! ;-))
Ostatnio utknęliśmy w domu. Zero spaceru, zakupów, wyjścia z domu!
Nie z powodu windy – remont się wreszcie (po prawie 3 miesiącach!) skończył.
Tym razem ”załatwił nas” Ogrzyk. Bawił się moimi kluczami do domu, a że nauczył się też odpinać zamek w torbie Szreka – schował tam klucze. Szrek znalazł je w pracy i dobrze, że tak się stało i do mnie zadzwonił, bo właśnie się szykowałam na zakupy!
O innych sprawkach Małego Ogrzyka na razie nie wspomnę, bo to dłuższa historia! ;-)) Oj, nazbierało się!

A z innej tematyki – tydzień temu mama miała operację. Wykryli u niej guza jelita. I pomimo fatalnego obrazu krwi (małopłytkowość) jednak ją ciachnęli! Operacja się udała, mama, chociaż bardzo słabiutka, jest już w domu. Teraz czekamy na wyniki … Tuż przed operacją miała jeszcze badanie szpiku i z tego, co udało mi się wyguglować, wynika, że to może być jakiś rodzaj białaczki. Coś w tym stylu. Nie wiem, czekamy na kolejną wizytę u hematologa i rozpoznanie/wyrok? Nie mam już sił się denerwować…

No i, o zgrozo, franek szaleje. Dla szczęśliwców, bez kredytu w tej walucie, to nic nie oznacza! Dla nas każdy dzień to nowa „niespodzianka” i kolejny rekord wszech-czasów! Na razie nie jest to jakaś ostateczna masakra, ale jak długo jeszcze?! Tak, wiem – sami jesteśmy sobie winni! Bo kredyt w złotówkach się bierze, chociaż takowy już dawno by nas zarżnął i w ogóle byśmy takiego nie dostali! Nie było nas stać.

A ja? A ja jestem coraz grubsza, coraz bardziej zestresowana/znerwicowana i coraz bardziej niezadowolona/nieszczęśliwa/bezradna … Kłębek nerwów to mało powiedziane!
Moje kompulsywne zajadanie stresów powróciło ze zdwojoną siłą.
Masakra!

3 komentarze:

ania mama t. pisze...

kochana moja ulubiona ogrzyco :-)
uszy do gory !!!przytulam mocno!w tym momencie jedzenie usprawiedliwione- sama ci usprawiedliwienie pisze:-)(jak sie przejmujesz jeszcze swoim jedzeniem to sobie tylko dodatkowych atrakcji przyprawiasz, wiec juz starczy :-)
ogrzyk zdolniacha :-)
calusy dla was

kattrinka pisze...

och niedobrotek rosnie... skąd ja to znam, a mam mniejsze dziecko...ech co z tymi chłopakami jest hihihi :)Ale synus zdolniacha pierwsza klasa i słoneczko dziekuje za zdjątka!! :))Buziakujemy

ania mama t. pisze...

hej,jak tam?
calusy