8 maj 2010

Ogrzyk i kicia w jednym stali domu ...

Kicia … tiaaa… raczej kota, kocura jedna! Kocia wariatka.
W czasie ciąży byłyśmy najlepszymi kumpelami do spania. Przychodziła się przytulać kiedy miała na to ochotę(!!), a w nocy pilnowała mnie podczas wyjść do wc. Ale tylko na początku. Potem już jej się nie chciało nawet wstawać. Jedynie jej „mmrrrt” z fotela towarzyszyło mi w drodze do wc. Była naszą jedyną pieszczochą, domową waryjatką, kocicą nieokiełznaną i samo-swoją…
A potem poszłam do szpitala i wszystko się dla niej zmieniło.
Ale najpierw w domu zaczęły się pojawiać dziwne sprzęty.
Dziwne ale fajne i – oczywiście! - dla niej. ;-)) Fotelik, leżaczek, łóżeczko – no, super wszystko natychmiast wypróbowane, wydeptane i wielokrotnie zdobyte. Nie przewidywała, że te interesujące i bardzo wygodne rzeczy będą miały Lokatora.
No, i nadszedł czas, kiedy w domu pojawiło się takie Małe, dziwnie piszczące. Inaczej pachnące. Najgorsze, że pochłonęło całą naszą uwagę. Trudno jej było to zrozumieć i znieść. Przez pierwsze dni, pamiętam jak przez mgłę (bo miałam inne problemy) jej niesamowicie smutne oczy. Oczy naprawdę są zwierciadłem duszy – nawet u zwierzaków. A na pewno odbija się w nich nastrój ... Snuła się po mieszkaniu i patrzyła jak biegamy koło Małego, jak szybko reagujemy na każde jego stęknięcie czy miauknięcie – nawet w nocy… Nie reagowaliśmy na jej zaczepki, a ja – wstyd się przyznać – fukałam na nią i przeganiałam ją czasami zbyt brutalnie. I kiedy ten stan się nie zmieniał, a my ciągle nie mieliśmy dla niej głowy, czasu i cierpliwości – zaczęła psocić. I to jak! Zrzucała z mebli różne rzeczy (od kluczy i bibelotów po telefony komórkowe!), przewracała kwiatki doniczkowe (mojego wielkiego fikusa Beniamina na przykład!), biegała po mieszkaniu krzycząc po swojemu, skakała po meblach i zdobywała miejsca dotąd zabronione… Ale widocznie efekty były mierne, bo obrała inną taktykę. Zaczęła rywalizować z Młodym o naszą uwagę. Zaczęła się konkurencja. Kiedy pochylam się nad łóżeczkiem – wskakuje mi na plecy. Przy Małym (i od niego) nauczyła się domagać jedzenia – nigdy dotąd nie miauczała tak głośno! ;-)) Najczęściej drze się wtedy, kiedy Młody jest głodny i domaga się mleczka. A kiedy karmię Ogrzyka, albo zmieniam mu pampersa – kota w tym samym czasie albo biega jak szalona po mieszkaniu, albo robi kupę. Wielką i śmierdzącą. Ponieważ kuweta koty jest tuż przy pokoju Młodego – cały zapaszek leci wprost do tego pokoju. Najsss.
Wychodzenie na spacer wygląda mniej więcej tak:
- przewijam Ogrzyka przed spacerem
- zakładam Ogrzykowi polarek i czapeczkę, pomimo jego głośnych protestów
- przenoszę Ogrzyka do dużego pokoju
- kładę Go na tapczanie i przygotowuję wózek
- wyjmuję kotę z wózka
- podchodzę do wersalki i zanoszę Ogrzyka do wózka
- odkładam Ogrzyka na tapczan
- wyjmuję kotę z wózka
- podnoszę Ogrzyka z wersalki i zanoszę do wóz…
- odkładam Ogrzyka …
- wyjmuję kotę z wózka
- podnoszę Ogrzyka z wersalki i niosę do wózka odganiając jednocześnie kotę, która próbuje tam wskoczyć …
- jeśli się udało umieścić w wózku Ogrzyka, zanim znalazła się tam kota – można udać się na spacer. Jeśli nie – patrz wyżej ;-)
Generalnie jej walka o naszą uwagę trwa dalej. Chociaż jest już lepiej, bo staramy się poświęcić jej chwilę w ciągu dnia – ale ona i tak świetnie sobie radzi ;-) Nie da się lekceważyć. Nie da się jej nie zauważyć. A numery, które nam wycina – rozbrajają. Czasami czujemy się jakbyśmy mieli dwa dzidziory w domu. A to starsze było zazdrosne o młodszego. Najlepsze jest to, że do niedawna „niedotykalska” – teraz pcha się na kolana, pozawala zrobić ze sobą niemal wszystko, a każda zaczepka do zabawy zostaje natychmiast podchwycona i gania wtedy po mieszkaniu jak szalona. Najważniejsze jest dla nas to, że nie wykazuje żadnej agresji w stosunku do Ogrzyka. Kręci się koło Niego, kładzie na jego ciuszkach, na przewijaku, pcha się do wózka, ale jej stosunek do Niego z chłodnej obojętności przeradza się w zaciekawienie i uczucia opiekuńcze.
Mam nadzieję, że będą kiedyś najlepszymi kumplami.



Leżaczek - fajny ;-)


Łóżeczko - wygodne!


Zaraz po naszym pojawieniu się w domu... Jak to? W łóżeczku to Małe leży...



Kota ogląda TV

zdjęte z Niego ciuszki trzeba udeptać (koniecznie z rozkosznym mruczeniem) a następnie pilnować i ogrzewać .. ;-))


Pozwoliła sobie nawet pampersa założyć!





3 komentarze:

Myszak pisze...

Dzięki kochana:))) posikałam się ze śmiechu:), fotki boskie!!!

Fjona Ogr pisze...

Myszaku Ty pewnie też mogłabyś takie, a nawet lepsze historie opowiadać, prawda?? ;-))

Myszak pisze...

Ojjj, na bank:) moje potwory udają na przemian, że odchodzą w krainę wiecznych łowów:))). Raz umiera kot, a raz pies...ech, te futrzaki:)