4 lis 2012

Nie mam sił...


Serio, serio: nie mam!
Bo za szybko i zbyt intensywnie żyję.
Biegiem żyję ostatnio… i stresem.
Biegiem mijają mi dni. Nawet mój puls się dostosował i zapitala ponad 85-95 uderzeń na minutę. To niedobrze, bo ponoć najlepszy puls dla serca, to około 70 uderzeń na minutę. Wolniej serce bije – dłużej pożyjesz!
A stresuję się – jak zwykle – wszystkim!
Do tego „wszystkiego” doszły myśli o małej Karolce i jej rodzicach. Boże, jakie to niesprawiedliwe! My sobie żyjemy, pracujemy, wnerwiamy się na duperele, na Łobuziaka ogrzego, który jest nieznośny, marudzimy, cieszymy się… Ich życie wygląda i smakuje zupełnie inaczej. Dla nich każdy dzień ma znaczenie zupełnie inne, zupełnie inne mają problemy, coś innego ich cieszy i smuci…
I ten ból, kiedy patrzy się na cierpienie swojego dziecka. Nie chcę nawet próbować myśleć, że wiem jak to jest. Samo myślenie o nich boli. Bardzo.
Ale to nie chodzi o mój ból. Ktoś jest bardziej lub mniej wrażliwy i już.
A po drodze był 1.11 - mój nielubiany dzień.
Czytałam blogi o śmierci, o raku i o tym, że ten syf zabiera tak wspaniałe osoby (http://andzia-i-nieborak.blog.onet.pl/ i  http://chustka.blogspot.com/)!  Czy mi to coś daje? A musi? Przeżywam i już.

A u nas co?
A to:
- Ogrzyk jest ZNOWU chory! Gad-demyt! Chyba po raz czwarty od września. Moja mama praktycznie u nas mieszka. Nie to, żebym coś miała przeciwko – bardzo mi pomaga. Bardzo! Nigdy bym jej nie podejrzewała. Jaka jest, taka jest, ale staje na wysokości zadania i dla Ogrzyka jest najlepszą opiekunką ever! Nigdy bym nie zostawiła Ogrzyka pod opieką teściowej, na ten przykład. Noł-łej!
- w pracy u mła – oszty!- znaczy: napiszę później. Teraz nie jestem (ciągle) gotowa.
- ja – jestem tak zmęczona, że padam na ryj jak tylko usiądę. :-(( Tak, wiem – dziwnie to brzmi, ale tak jest. Ostatnio udało mi się usnąć (tak, gad-demyt!) na kilku filmach, przy czytaniu książki (nie, żeby nudna była! Robię/przeprowadzam ostrą selekcję) i czekając na uruchomienie się laktopa!
No, masakra!
Starość? Cukrzyca? (tfu tfu!).
Dlatego nie ma mnie TU, bo śpię tam. Żenuła! Ale, jak to mówią – starość nie radość… I do tego jestem świadoma swojej nieudolności i dezorganizacji. Logistycznie leżę na plecach i kwiczę! I ciągle nie umiem się organizować, zaplanować, ogarnąć jakoś.
- my – ze Szrekiem, znaczy się – nie chce mi się o tym gadać! I już nawet nie chce mi się coś mu tłumaczyć, rozmawiać… nie chce mi się! I już.

 Na dziś wystarczy. Ciąg dalszy nastąpi.
Może.
Jak znowu nie usnę przy uruchomianiu kal…laktopa… ;-))

4 komentarze:

ania mama t. pisze...

nic innego nie moge zrobic tylko rownie bezsilnie przytulam!
fajnie , ze masz mame , ktora ci pomoze!!! - odpoczywaj jak najwiecej mozesz - w wolnych chwilach:*
- a chustke i andzie rowniez regularnie czytalam, choc zawsze po czytaniu straszna czape mialam. po niedawnej smierci chustki normalnie pozbierac sie nie moglam.
niestety projektuje wszystkie przeczytane czy uslyszane choroby na siebie sama , co nie wychodzi nikomu na dobre...
trzymaj sie ogrzyco i w wolnych chwilach staraj sie czytac o weselszych rzeczach...
ja sie z toba postaram!

Kobieta z drugiej strony lustra pisze...

ech niedobry czas, niedobra pogoda, niedobry rok. Na pocieszenie powiem Ci, że dla mnie też ten pierwszy rok, kiedy oddałam Julę do żłobka był okropny. Ona też CIĄGLE chorowała i też CIĄGLE nie miałam na nic czasu tylko smarkałam w poduszkę i spałam. Takie zasypianie to czasem oznaka stresu ponad normę, organizm się broni - próbuje "przespać" całą sytuację... Ale jednak rozpędziłam się i teraz już ziuuu z górki. Czasem jest dołek, ale już trochę łatwiej się wygramolić. Nie daj się, przeżyj, będzie lepiej :*

Elsa pisze...

Kochana, trzymajcie się cieplutko i nie dajcie choróbskom, dołkom i innym paskudom, które czają się za progiem. Pamiętaj, po każdej zimie przychodzi w końcu wiosna !!!

Fjona Ogr pisze...

Aniu,
ja też właśnie czytałam (zwłaszcza chustkę) i potem przeżywałam I to szukanie w sobie choroby - zryty beret, ot co! ;-) Ale staram się szukać weselszych rzeczy do czytania. Jak znajdę - pochwalę się.

Kobieto,
masz rację - niedobry czas, niedobry rok. Jedyna nadzieja, że właśnie się kończy... byle nie tak całkiem, całkiem (bo to te przepowiednie, że 21.12.2012) ;-) I liczę na to, wierzę w to mocno, że mi też uda się, UDA SIĘ!, rozpędzić, nadrobić i nie zaspać! ;-) I, że Szymek się w końcu uodporni, do diaska!

Elso,
widać, że pozytywnie podładowałaś akumulatory! Super! Tak, chcę wierzyć, że po każdej zimie wraca wiosna, tak, jak po burzy słońce! :-))