9 gru 2010

Kryzys

... mnie dopadł.
Nie tylko twórczy... Cóż, bywa.
Głowa pełna słów, pisać się chce, bo jest o kim/czym (!), a kiedy wieczorem siadam do laktopa - duupa blada!
Jakie to żałosne! Dawniej pisałam o każdej pierdole jaka mi zaświtała w głowie. Bo miałam więcej czasu i duużo więcej siły!!
Teraz NARESZCIE mam o czym pisać, a tu organizm mówi: "Ni ch...! Idę spać!"
A potem ... a potem jest już za późno, żeby wracać tak daleko wstecz, żeby opisywać co było. Bo tyle NOWEGO i ważniejszego już czeka w kolejce.

Już grudzień.
Mój miesiąc. Najtrudniejszy miesiąc w roku.
Może za chwilę wrócę i popiszę.
Chciałabym!

:-))


pees: Miś w porządku! Ciągle kaszle (!!) ale nie wygląda na chorego i nie ma innych objawów, więc pocieszam się, że nie jest chory.
I na koniec - Szymonek jest cudny, wspaniały, kochany, marudny, żywy jak srebro, wymagający i coraz bardziej ... coraz bardziej przypomina i wygląda jak Mały Chłopaczek! Mój fantastyczny SYNEK!

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ogrzyco, w grudniu nie ma co sie spinac. Rodzina najwazniejsza. Jak te wszystkie swieta sie przewala, jak ochloniesz, to moze minie kryzys i wroci wena.
A tak poza tym to Wesolych Swiat:) W koncu to beda pierwsze swieta Szymonka!!!
Pozdrawiam. Maja

Kobieta z drugiej strony lustra pisze...

Fjonko mam dokładnie to samo :)) A to już drugie święta z Julindą ;)))

Fjona Ogr pisze...

Maju,
okazało się, że grudzień będzie trudniejszy niż myślałam... więc się nie spinam, bo nie mam na to sił. A wesołe te Święta będą! Absolutnie! Bo to w końcu pierwsze takie z Ogrzykiem! ;-)))

Kobieto,
ech! A reszta jest milczeniem hihi
;-))