Dni tak szybko płyną a ja nie piszę. Szkoda! Muszę wziąć się w garść, bo za chwilę nie będę mieć czasu, a mam jeszcze tyle do opowiedzenia o swoim obecnym stanie, wrażeniach, emocjach ... zmianach fizycznych i psychicznych. Ku pamięci, bo wiem, że to moja pierwsza i ostatnia ciąża (w tym wcieleniu). Później będę pisać o naszym Synku. Później będą inne tematy, problemy, radości i emocje. Obecne chwile i przeżycia zatrą się w pamięci. Dotarło do mnie ostatnio jak dobrze mieć spisane to i owo ze swojego życia. Dorwałam się do swojego pamiętnika z początku znajomości ze Szrekiem. Czasy przed-blogowe, ech! ;-))
Mmmmm… wszystko wróciło: tamto szaleństwo, emocje, dreszcze, pierwsze czułości, deklaracje, słodkie słowa i długie rozmowy o wszystkim. :-)) A potem wspólne mieszkanie, ewolucja i cementowanie naszego związku, zaręczyny. Ależ się wzruszyłam. Przypomniało mi się przez co przeszliśmy, żeby było tak jak teraz. I chociaż nie ma już tamtego ognia, lubię nasz związek w obecnym stanie, to jak nam teraz jest razem, ten spokój, szczerość, zaufanie i przyjaźń. To ciepło i przywiązanie. I kiedy czytałam i wspominałam tamte lata, dotarło do mnie, że teraz są najważniejsze chwile kolejnego etapu życia ze Szrekiem. I trzeba to utrwalić, zapisać, żeby znowu za kilka lat sięgnąć po te zapiski i przypomnieć sobie ten rozdział, żeby nie uciekło w zapomnienie to co teraz czuję, co przeżywam.
A więc do dzieła – może się uda wytrwać w postanowieniu.
Dzisiaj w punktach, bo zebrało się kilka spraw i w ten sposób nic mi nie ucieknie.
Szreku – zawsze lubiłam jego podejście do mnie, cierpliwość, czułość i wsparcie. Teraz to wszystko uległo zwielokrotnieniu. Na początku ciąży oboje chodziliśmy jak śnięci, nie do końca zdając sobie sprawę z tego co się dzieje, nie do końca wierząc w to co się dzieje. A potem było usg, na które poszedł razem ze mną i w tamtej chwili dotarło do nas, że ten Mały Wiercipięta to nasze Dziecko. Od tej pory Szreku jest jeszcze bardziej cierpliwy (o ile to możliwe), nie reaguje na moje humory i zaczepki, czuję jego opiekę i wsparcie na każdym kroku. Uczestniczy we wszystkim, łącznie z wykładami w szkole rodzicielstwa (że o gimnastyce nie wspomnę!). I chociaż się podśmiechuje z mojego szybko rosnącego brzucha, a raz nazwał mnie nawet „brązowym cutkiem”, robi to z taką tkliwą czułością, że nie mogę się nawet nadundać. Tym bardziej, że nigdy nie byłam próżna i nie zależy mi na fałszywych komplementach. I chociaż nie wszystko rozumie (jak to facet), a jego przemądrzałe opinie i sądy, zdobyte dzięki szkole, doprowadzają mnie czasem do szału – miło jest wiedzieć, że wszystko go interesuje, że czuje potrzebę opieki nade mną. Wiem, że okres „ochronny” nie będzie trwał wiecznie, ale i tak miło się czuć (choć raz w życiu) taka krucha, delikatna, tak ważna i w centrum uwagi.
Kika – jest słodka i kochana. Totalnie straciłam dla niej głowę. I jak sobie przypomnę moje obawy sprzed roku, czy sobie poradzimy z tym dzikusem i waryjatem, z tą zabiedzoną znajdą – to dzisiaj śmiać mi się chce. Ostatnio nam coś choruje. Rzuca pawie i trochę ma rozwolnienie. Byliśmy u weta, dostała leki i ma być lepiej. Na razie nie jest, bo dzisiaj, znowu był pawik. Serce mi pęka jak patrzę na tą naszą kocią wariatuńcię, taką osowiałą i spokojną… Mam nadzieję, że szybko wydobrzeje i znowu będzie pomykać po mieszkaniu, kopytkując jak całe stado kotów. Oby! Zdrowiej szybko kotecko moja!
Sny – zawsze miałam dziwne, delikatnie mówiąc, ale to co się dzieje w ciąży to już chyba jakaś patologia psychiczna! Zaczynam się nad swoją psychiką coraz poważniej zastanawiać. Dzisiaj, między innymi, śniło mi się, że ja i Szreku byliśmy czarnoskórzy. Ja byłam w ciąży, Szreku był żołnierzem, właśnie wrócił z Afganistanu (tfu tfu!), mieliśmy poważne problemy małżeńskie i ciągle się kłóciliśmy. A moja matka siedziała w więzieniu! Nie ważne za co, ale zamknęli ją i stamtąd dzwoniła do mnie… masakra! Obudziłam się zmęczona i zła.
Często ostatnio śni mi się także, że jestem badana przez jakiegoś (albo jakąś) gina, niedelikatnie i do tego bez zachowania higieny, brudnymi łapskami – fuj!
... A także śni mi się sex … Do tego nie potrzeba nawet analizy ani komentarza
Brzuch – jest coraz większy, coraz bardziej odstaje i wygina moje plecy do tyłu. Czuję się czasem jak z plecakiem założonym na przód zamiast na plecy. Schylanie się staje się coraz trudniejsze …Ale uwielbiam te fale i wypiętrzenia wędrujące pod skórą!
I z ostatniej chwili - właśnie przed chwilą przeżyłam chwile grozy kiedy bezmyślnie schyliłam się bokiem, żeby coś podnieść i dość mocno ucisnęłam brzuch. Mam nadzieję, że synek nie ucierpiał, że nic tam nie zgniotłam i jest dobrze chroniony! No co za głupia i bezmyślna larwa ze mnie! Za mało mam stresów? Będę miała o czym myśleć w kolejną bezsenną noc. Szit! Tego mogłam nie zapisywać – i tak nie zapomnę. Ech, odechciało mi się wszystkiego normalnie…
Lecę googlować czy mogłam zgnieść synka…
4 komentarze:
Kochana, na pewno go nie zgniotłaś, to niemożliwe. Znam kobiety, które do końca ciąży śpią na brzuchu(mam taką ciotkę)i dzieciom nic nie jest. Serio. Nie zadręczaj się, nie ma potrzeby. I tak masz sporo na głowie.
Co do Szreka to do Afganistanu go nie puszczaj, a poza tym gratuluję Męża. Czasem nie mogę uwierzyć jak bardzo mężczyźni potrafią być czuli i wrażliwi. Piękne to i cieszę się że na takiego trafiłaś...
Sny ...hmmm...pamiętasz jak pisałam o moich? Byłam Jackiem Chanem, potrafiłam chodzić po suficie i takie tam. Niezłe jazdy nam hormony zapewniają. Przynajmniej masz rano co wspominać:)))
A kocica niech zdrowieje i radośnie oczekuje Szymcia...Ciekawe jak go powita? To będzie musiało być świetne - obserwować ją jak obwąchuje Małego, może zaczepia delikatnie łapką...Nagrajcie to jeśli macie czym!Chętnie obejrzę:)))
Buziaki i dużo spokoju życzę
naufrago
Naufrago
mówię Ci - mój mózg się kurczy chyba ;-) nie dość, że coraz mniej sprawna fizycznie to jeszcze umysłowo! Masakra! ;-)
No, sny to temat rzeka - musimy się kiedyś powymieniać najciekawszymi perełkami hahaha
Też jestem bardzo ciekawa jak nasze zwierza przyjmą małe, hałaśliwe Zawiniątka ... i czy nie będą zazdrosne? Ja mam nadzieję, że raczej będą nam pomagać, a kiedyś bawić się z Chłopakami - czego Tobie i sobie życzę :-)
buziaki i pogłaskaj Tymka
papa
Tia, budzi się w chłopach ten opiekuńczy nie wiem co - gen? :D Potem tą opiekuńczość szybko przenoszą na nowonarodzone młode, więc korzystaj póki możesz ;) Kota się pewnie wyliże, każdego by ta pogoda doprowadziła do stanu wymiotnego - może ma uczulenie na śnieg? ;)
Ja najbardziej się bałam, że uszkodzę młodą w zupełnie innej sytuacji, a raczej że mężon ją uszkodzi, więc schizy nie są jedynie twoją domeną :D
Rośnij wszerz zdrowo i pisz dużo. O! Buziole!
ech Kobieto,
wiem i zdaję sobie sprawę, że za chwilę tkliwość Szreka skieruje się na dzidziorka. I dobrze. Na razie korzystam i jest milutko. ;-))
buziakuję
Prześlij komentarz