...
zdziwienie pierwsze
Odwiedził nas bliski znajomy. I jakież było jego zdziwienie kiedy Szreku pochwalił się, że wybraliśmy już imię dla Ogrzyka. Stwierdził, że oni mieli też kilka typów dla swojego synka, ale kiedy się urodził i oni go zobaczyli – wybrali zupełnie inne imię. Stwierdził, żebyśmy się nie spieszyli, bo dziecko trzeba zobaczyć i dopiero wtedy dopasować imię….Może. Ale co będzie jeśli my naszego synka zobaczymy i żadne imię nie „przemówi” do nas? To już wolę sytuację kiedy mamy imię wybrane, a po porodzie spodoba nam się (albo „dopasuje” do synka) inne. Jeśli tak się stanie, to zmienimy decyzję. I już.
zdziwienie drugie
W nocy z soboty na niedzielę przeżyłam mało przyjemne zdziwienie kiedy to przy przeciąganiu się dostałam skurczu łydki. Po raz pierwszy w życiu. Do tej pory tylko o skurczach słyszałam, a teraz miałam wątpliwą okazję przeżycia tego na własnej łydce. Nie polecam. Znaczy się dawkę magnezu, zapewne trzeba będzie zwiększyć.
…i trzecie
Koleżanka przyniosła mi worek ciuszków dla dziecka. Dla mnie super, bo z kasą bardzo krucho, a zakupów i tak przed nami sporo. I kiedy tak siedziałam i przeglądałam te wszystkie malutkie śliczności, dotarło do mnie z ogromnym zdziwieniem, jak bardzo malutki będzie Szymuś w pierwszych tygodniach życia. I zaraz po zdziwieniu dopadł mnie strach – jak ja sobie poradzę? I ten strach jakoś nie maleje…a raczej sobie rośnie. Już kolejna osoba mówi/uprzedza, że najgorszy szok to pierwsze dwa, trzy tygodnie kiedy dziecko malutkie, a człowiek taki nieporadny, bez wprawy, a wszystko takie nowe i trudne…Nawet już, oczywiście, miałam sen tematyczny, a mianowicie synek był już w domu (całkiem spory, jak kilkumiesięczne dziecko), a ja nie umiałam założyć mu pampersa i przy obracaniu nim ciągle o coś tym biednym dzieckiem zahaczałam i zawadzałam, aż miał siniaki i ciągle płakał. Koszmar.
…a także czwarte
Na wizycie u diabetologa okazało się, że dieta jest zbyt drastyczna. Schudłam przez ten tydzień kolejny kilogram. Gdyby nie ciąża byłby to dla mnie powód do dumy i niezły doping. Ale! Ale jestem w ciąży i do tego cały tydzień chodziłam wściekła i głodna. I było mi źle bez słodkiego. Jak jechałam do poradni miałam takiego doła, że płacz czaił się gdzieś za rogiem. Jeden impuls i by poszło! Na szczęście jechałam autem pożyczonym od brata (fajne autko i świetnie się prowadzi), a że się fajnie jechało i super muzyczka grała – odprężyłam się i jak wysiadałam pod szpitalem było mi już prawie dobrze. Jak to się stało, że zapomniałam ile dla mnie znaczy muzyka i jak bardzo mi jej brakowało przez ostatnie miesiące?!…A w poradni, pani doktor „pocieszyła” mnie, że nie jest źle, ale może niestety być tak, że po ciąży cukrowy problem się nie cofnie i będę musiała już zawsze się tak prowadzić… No bo dosyć wcześnie te problemy się pojawiły więc mam jakieś predyspozycje, a do tego nadciśnienie - ewidentnie zaniedbania sprzed ciąży teraz uwidaczniają się jak w soczewce. Ciąża stała się katalizatorem. Ale dotarło także do mnie, że dzięki ciąży i pilnowaniu pewnych rzeczy być może uniknęłam poważniejszych problemów zdrowotnych, które dopadłyby mnie ze zdwojoną siłą w najbliższej przyszłości. I nie wiadomo jak by się one dla mnie skończyły. Chociaż nie powiem – przeważała złość i pretensje do siebie o tak lekceważące podejście do zdrowia i o tak lekkomyślne szafowanie nim. Czasu nie cofnę, młodsza też już nie będę, ale mam wielką nadzieję, że moje zaniedbania nie zaszkodzą teraz Szymkowi! A dietę i całą resztę przyjmuję jako nauczkę i pokutę – a masz!
Potem była jeszcze wizyta u ginki. Wydaje się, że wszystko w porządku tylko swędzenie brzucha ją zaniepokoiło i mam sprawdzić wątrobę. Poza tym mam bakterie w moczu więc przepisała mi furagin.
Wieczorem, kiedy wróciłam do domu po tym długim i stresującym dniu, Szymek się rozbudził i dał takiego czadu, że aż książka, którą opierałam na brzuchu podskakiwała.
No, już dawno i z taką siłą nie dokazywał!
I to było wspaniałym zakończeniem tego ciężkiego dnia :-))
9 komentarzy:
http://gosi-pragnienia.blog.onet.pl/Konkurs-Gift-Giving-Philips-ro,2,ID395436283,n
Los bzduros; po pierwsze z tym imieniem, ale to już omówiłyśmy. Strachy na lachy też, są i będą i to też jest zdrowe i normalne. Dieta i bakterie, no cóż...to takie "uroki", ale do obejścia. A co do swędzenia, to wiem, że jak tak poswęduje, to oznaka rozciągającej i napinającej się skóry, tak mam napisane w mądrej i jedynej książce o ciąży, którą czytam, więc z ta wątroba to chyba nieee...starczy już kochana:))). Ponoć chrapiący jak cholera Myszak, hm, mam tylko nadzieję, ze tlenu Jaskowi za dużo nie ucinam, wyrodna matka:)
Gosiu - byłam, czytałam...zastanowię się ;-))
Myszaku chrapaku ;-)
No, mam nadzieję, że już z tymi "niespodziankami" wystarczy do końca ciąży!! Ale wątrobę i tak muszę sprawdzić bo kazali ;-)
A jaką książkę czytasz o ciąży? Bo ja dostałam wczesny prezent urodzinowy pt "W oczekiwaniu na dziecko" i sobie czytam...
buziole
Fjonko, ile emocji w twojej notce, az nie wiem , którą skomentować...
W każdym razie -dasz radę. Damy radę:))) Wiadomo, że na początku nie jest łatwo, ale przecież tyle ludzi dało radę, to czemu mamy byc gorsze?
Ja tam lubię takie "wyzwania" i Ty mi też na taką wyglądasz, więc uśmiech, głęboki oddech i heja do przodu!
A co do dietki - chylę czoła! U mnie cukrzycy na szczęście brak! Ale nie jem słodyczy w adwencie - he he - wyrzeczenie takie i jest mi z tym baaaardzo ciężko. Dlatego bardzo cię podziwiam bo wiem, że Twoja dietka to jeszcze więcej wyrzeczeń. Dzielna Ogrzyca!!!
A Szymek niech kopie, aż dudni! Może wreszcie jacyś porządni piłkarze jak on zasilą naszą reprezentację!!!
Buziaki
PS Ostatni komentarz mój zeżarło, a tak się starałam...Ciekawe jak teraz?
naufrago
Naufrago
no ja też mam nadzieję, że damy radę bo innej opcji nie widzę ;-) ale lęki i obawy są i będą, prawda?
Co do diety - cinżko jest ale, jak pisałam, sama jestem sobie winna więc nie ma zmiłuj! A jest jeszcze możliwość, że po ciąży tak będzie wyglądać mój sposób odżywiania więc...
A, że nosimy w sobie sportowców to bardzo możliwe hihi
buziole
Kochana każdą nachodzą takie wątpliwości jak sobie dam rade ale zobaczysz że będzie dobrze :) trzymam kciuki a z tym imieniem to pierwsze słyszę moze to dobre dla kogoś niezdecydowanego i wtedy przy ujrzeniu dziecka coś się klaruje...hmmm trudno mi się wypowiadać pozdrawiam gorąco :)))
Dzięki Aniu,
też mam nadzieję, że wszelkie strachy i wątpliwości to norma, a każda matka i tak daje sobie radę ;-)
buziaki
Oczywiście że sbi poradzisz, mamusie mają taki instynkt wrodzony że hej, uwierz. ja już się niczego nie boje, smigam z malą po domu i jest super ;-)
Z imieniem to racja- mieć typ, albo kilka a przecież ostatecznej decyzji nie musicie podejmować dziś ;-)
A co do skurczów to ja też w 7 miesiacu ciąży dowiedziałam się czym jest skurcz. bleee. na szczęście miałam tylko trzy, w ciągu dwóch dni i już więcej nie...
Ech Ino,
fajnie masz, że córcia w domu a Ty już to wszystko masz za sobą! I już jesteś doświadczoną matką! :-))
Mam nadzieję, że ja też jakoś sobie poradzę - nie ma innego wyjścia!
pozdrawiam
Prześlij komentarz