Przebieram nogami i bębnię palcami po biurku czyli blisko coraz bliżej.
Urlop, oczywiście!
Niecierpliwość to okropnie brzydka wada - moja, jedna z wiodących ;-)
Gdyby nie poniedziałek, który jeszcze spędzę w pracy, już mogłabym odliczać do DWÓCH!
Nic to, jeden dzień mnie nie zbawi, a za to mam zamiar iść na całość i wybrać od razu od 16 do 18 dni roboczych. Należy mi się za ten dwutygodniowy samotny dyżur. ;-)
Zauważyłam u siebie bardzo niespotykany i niepokojący objaw - nie wysilam się! Przestałam.
Wczoraj w pracy zrobiłam tylko tyle ile musiałam! Ani pół ruchu więcej. Jeszcze dwa tygodnie temu nie mogłabym spokojnie usiedzieć, bo dary trzeba wprowadzić, bo książki ułożyć i uporządkować, bo to i tamto przygotować, bo...jeszcze zapewne pierdylion takich "bo" by się przyplątało, albo sama bym je sobie wymyśliła.
Koniec! Skończyła się moja nadgorliwość.
To zły znak - wiem, ale chwilowo mam to w ogrzym zadzie (zmieści się bo wielki jest)!
Do tej pory moje koleżanki z pracy dziwiły się mojej nadaktywności, pracowitości i niekończącym się chęciom. No, to teraz się zdziwią!
Chyba, że to przejściowe i po wypoczynku mi przejdzie i wszystko wróci do normy, mojej normy.
To ewidentny znak jak bardzo potrzebny mi wypoczynek.
Co gorsze, tak bardzo lekce-sobie-ważę, że nawet ta notka powstaje w pracy! O! Może nawet "puszczę" ją w świat w godzinach pracy! A co?!
W domu pewnie znowu nie będę mieć siły, czasu, ochoty...
Nie wiem czy gdzieś wyjedziemy pomimo tak długiego urlopu. Wszystko będzie zależało od kilku czynników - jednym z nich jest jak zwykle kasa! Cóż, trzeba się liczyć z kilkoma sporymi wydatkami po wakacjach, a na cudowny acz niespodziewany przypływ gotówki nie liczę, bo skąd.
Ale nawet jeśli urlop spędzimy w domu - nie ma tragedii. Z Kiką nie będzie się nam nudziło! ;-)
Tak trudno mi wychodzić do pracy pod pręgierzem jej smutnego, a może rozczarowanego spojrzenia.
Boszsz, jak ona się na mnie gapi! A jeszcze czasami robi w ostatniej chwili jakieś nerwowe przebiegówki i zaczepki, jakby mówiła: "o, zobacz jak fajnie brykam, zostań! poganiamy się!"
I te jej wybałuszone, utkwione we mnie zielone oczyska...Jakby czarowała, niczym serialowy Rademenes: "hator! hator! hator! ZOSTAŃ!" ;-))
Tyle, o tyle brakuje, żebym nie rzuciła torby w kąt i dołączyła do wariatuńci kochanej ;-))
Ech! No, to jeszcze TRZY DNI (nie licząc dzisiejszego i łikendu!)
No, to SRU! ;-)
2 komentarze:
To ja Ci życzę słońca i spokoju na tym wyczekanym urlopie :)Buziaki
Witaj Yasiu! ;-))
nie dziękuję, żeby nie zapeszyć ;-))
Prześlij komentarz