9 lip 2008
Zmęczenie materiału...
Chyba wolno zbliżam się do kresu moich możliwości i wytrzymałości! Jestem CHOLERNIE ZMĘCZONA!!! Jestem tak zmęczona, że nie chce mi się nic i jestem na granicy, która przypomina trochę depresję.
Nie mam siły rano wstać, nie chce mi się zawlec mojego dupska do pracy, w pracy wszyscy pytająco-odwiedzający, którzy czegoś ode mnie chcą mnie wnerwiają i mam ochotę sssyczeć. A jeszcze namnożyło się odwiedzaczy, którym się wydaje, że jestem od tego, żeby nie tylko wysłuchać, ulitować się i użalić, ale jeszcze poświęcić resztkę mojej pozytywnej energii (jeśli jeszcze taką mam!) i obdzielić nią potrzebujących. Nie dziwię się temu - bo takie osoby zawsze ciągnęło do instytucji takiej jak moja. Wiadomo, że u nas można! Można wszystko! Dziwi mnie, że przybywa osób toksycznych, po wyjściu których czuję się jak flak, pozostałość po balonie, z którego uszło powietrze. A to oznacza, że albo coraz więcej takich toksyn chodzi dookoła mnie, albo jest już ze mną tak źle, że zawodzą wszelkie systemy obronne...
Brak urlopu w zeszłym roku (nigdzie nie byliśmy!!), nauka Szreka i moja, egzaminy, stresy związane z naszymi obronami, moja matka (wieczne utrapienie i dodatkowe źródło stresu), stres w pracy, ciężki koniec roku, stres u Szreka w pracy, zmiana pracy....!!! Noszszkk... długo mogę tak wymieniać. Tylko po co?
Nazbierało się tego sporo, nawet mój Szreku - zwykle pozytywnie nastawiony i radosny jak Czesiu - teraz jest coraz słabszy...
Musimy gdzieś uciec, wyjechać, odpocząć!!!
Nie mam wymagań ani wielkich oczekiwań! Potrzebuję nad morze, na plażę, do ciszy i byle dalej od miasta!
Tego potrzebuję w dużej dawce!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz