17 lip 2012

Jednym zdaniem…



tiaaa, wiem – tak się nie da ;-)

Nie piszę.
Wieczory skróciły mi się nagle do niecałych dwóch godzin. Młody Ogr szaleje i nie ma mowy, żeby poszedł spać przed 21.00 z minutami. Właściwie zasypia przed 22.00. 
Jeśli jeszcze mam siłę, żeby włączyć laktop, mam wybór – pisać, czy czytać (ulubione blogi). Najczęściej wygrywa opcja namber tu.   
A potem (tak, wiem – było to już jakiś czas temu!) upał spadł na nas niespodziewanie (w końcu to lipiec, gad demet!). 
Temperatury powyżej 30-tu stopni skutecznie wyłączyły mnie z życia. :-((
Teraz, dla odmiany, deszcze zatrzymują nas w domu…

Sprawa zlotu wyjaśniła się sama, niezbyt miło. Koleżanki (głównej organizatorki) brat stracił syna – młodzik 20-letni popełnił samobójstwo. Masakra!
I jeszcze jedna koleżanka też nie mogła przyjechać. Solidarnie zdecydowałyśmy, że odkładamy zlot, nie dane nam było widocznie się spotkać w tym terminie.
Tak czy owak – zlot odłożony (szkoda), konflikt zawieszony, Ogry pogodzone, ale… dla mnie to nie koniec.
I tak pojadę kiedy wyznaczymy następny termin.  O!

A Młody szaleje. Ma takie dni, że szok.
Zachowuje się nie jak Ogrzyk, ale jakiś Diabeł tasmański. Nie wiem, czy mamy jakieś wspólne korzenie, ale czasem mi na to wygląda. ;-))
Z nowego „słownictwa” Ogrzyka na uwagę zasługują:
- pata pata puu! – kiedy domaga się bajki (tak mówi papuga z jednej bajki)
- baja! – jak wyżej
- si-hu – czytaj: „siku” (co wcale nie oznacza, że woła na nocnik!) :-(
- uu-ła! – czytaj: „kupa” (jak wyżej). A wzięło się to stąd, że pewnego razu zmieniałam mu pieluchę. Kupa była wielka (sorki) to i ja byłam pod wrażeniem. Mój komentarz – „uu-ła!” synusiowi się spodobał bardzo. Wszedł kiedyś do mnie, kiedy byłam w łazience. Widzi, że siedzę, więc pyta: „Mama si-hu?”. Na moje: „nie”, Ogrzyk bez namysłu mówi: „uu-ła!” i wychodzi. ;-))      
Wchodzi pewnego dnia do kuchni. Na stoliku leżą jaka, bo miały być gotowane. A Ogrzyk mówi, wskazując na jajka: „mama jaja!” … ot, tak sobie!
Zaskakuje nas każdego dnia. A ja chcę i szykuję się na jeszcze!

I na koniec …
Kupiłam włoszczyznę. Biorę się za jej obieranie, a tu nagła, niespodziewana przyjemność …;-)))