23 cze 2011

Wróciliśmy ...

noo, doobra - jakiś czas temu już ...

Ale za to wróciliśmy nie sami! … tak jakby … o, nie!

Dołączyły do nas:
- kilogramy piasku (podstępny drań! Był wszędzie: od naszych osobistych włosów na głowie, aż po każdy ciuch, ręcznik itepe),
- dwie dolne dwójki i prawie jedna dolna czwórka ...w paszczy małego Ogra … ;-)
... dwie kolejne dołączyły już w domu
(... dopisano w ostatniej chwili: kolejna górna czwórka podstępnie wychynęła nie wiadomo kiedy!)
- guzy na czole, świeże, nowe, śliwkowe – szt. 2
- rysa na okularze lewym – szt. 1 (ale wyraźna i przeszkadzająca!)
- bardzo, ale to BARDZO niepożądane mendy, czyli katar i kaszel … na początku u Ogrzyka, ale Młody podzielił się z tatą … a ten jak ma katar, to umiro! (czytaj: „umiera” … i patrz: wyjazd nad morze 3 lata temu!)
Hmm, to kolejny wyjazd nad morze z Ciężką Chorobą (czytaj: katar Szreka!) w tle.
To już się staje naszą rodzinną tradycją (tfu tfu!! Do cholery!).
Niestety u Ogrzyka jest ciąg dalszy – sytuacja była rozwojowa, a kiedy poszłam do lekarza skończyło się antybiotykiem.
Fatalnie!
To już kolejny antybiotyk w tym roku! Średnio co trzy-cztery miesiące! Masakra!
A po antybiotyku mamy teraz chrypkę! Szymek skrzeczy jak stara ropucha! Czyli znowu lekarz! Ciekawe co tym razem …
- oraz bardzo, ale to BARDZO miłe wrażenia/wspomnienia!
Szymek nie przestaje mnie zadziwiać! Jest taki otwarty, odważny, ufny i ciekawy ludzi i świata! I przy tym wszystkim jest taki radosny! Te Jego słodkie uśmiechy z dołeczkami w policzkach, łobuzerskie i błyszczące spojrzenia, odwaga w kontaktach z innymi (dziećmi i dorosłymi) … zaczepianie ładnych/młodych/szczupłych pań na plaży (już-już podejrzewałam Szreka o chytry plan i „zupełnie przypadkowe” nakierowywanie Ogrzyka na podążanie w ich kierunku, żeby tato mógł TAM iść po swojego synka hi hi).
Szymkowi podobało się WSZYSTKO!
Chciał być wszędzie, podobało mu się odkrywanie placu zabaw i świetlicy (w domu, gdzie mieliśmy noclegi), zaczepianie i ”zagadywanie”, tam gdzie jadaliśmy obiady kucharki czekały na nas i witały okrzykiem: „o! nasz Szymek idzie!” po czym jedna z nich brała sobie Ogrzyka na ręce (wystarczyło hasło: „chodź!” – skandal!), żeby rodzice mogli spokojnie zjeść obiadek ;-)
Tak myślę sobie, że dobrze by było, żeby tak Ogrzykowi zostało … Przyda się ta ufność kiedy pójdzie do żłobka…

Wyjazd/urlop za nami.
Już zapomniałam … właściwie ...
A moje wszystkie marudy/pretensje/żale CIĄGLE przede mną...
Ale to jutro … pojutrze.
Za tydzień morze?

4 cze 2011

Uciekliśmy!



Uciekliśmy przed zepsutą windą (remont robią! dwa miesiące!!), uwięzieniem w czterech ścianach ... stresami, nudą i rutyną.
Zabraliśmy Ogrzyka i całą ciężarówkę absolutnie niezbędnych rzeczy ... głównie Jego, zresztą! ;-)
Kota została pod opieką Brata-Zrytego-Bereta. :-))
Pojechaliśmy sobie nad morze!
Mmmoorzee!
A, że mam problemy z dostępem do sieci - sprawozdanie zapewne dopiero po powrocie (czyli ok 11-12.06)
Pozdrawiam wszystkich bardzo słonecznie ;-))