29 maj 2009

...piii

Ciężki dzień dzisiaj był, bardzo...
Pisanie, pisanie, pii...a tu - jak u Majewskiego - końca nie widać!

Biegałam teraz po zaprzyjaźnionych blogach i oto, na co natrafiłam i podaję dalej, bo warto! ;-))

http://lidorproductions.com/vocapeople/

Coś niesamowitego! SUPER!
;-))

Tym, którzy idą niedługo spać - dobrej nocy życzę...
ja zostaję przed monitorem jeszcze jakiś czas... :-((

26 maj 2009

KONIEC!!!

Koniec:
zjazdów
nauki
zaliczeń
egzaminów
STUDIÓW
spotkań z kobitkami z całej Polski
pyffka na Krakowskim Przedmieściu...
KONIEC!
Ostatni raz byłam w Warszawie w ten łikend. Mam wszystkie wpisy w indeksie, indeks oddany opiekunowi roku - koniec! Ależ to zleciało!
Przy okazji ostatniego z ostatnich zjazdów, zaliczyłam też Targi Książki, bo skrzywiona zawodowo-książkowo jestem i już ;-) Nic nie kupiłam, bo trudno kupić książkę za dwie dychy, a tyle miałam przy sobie. Zresztą, nawet gdybym miała więcej, tak rzadko kupuję książki dla siebie. W pracy mam ;-)
Tak więc the-end-finito...I co teraz?
Teraz pozostaje mi tylko dokończyć pracę i się obronić.
Pisanie idzie mi tak sobie...Chętnie i szybko się rozpraszam, wybijam z rytmu, zajmuję czymś innym, "ważniejszym", a potem tak ciężko znowu wejść na obroty.
Ale nie ma zmiłuj! Wiem i czuję, że MUSZĘ napisać i złożyć tą pracę do końca czerwca, a obrona może sobie być nawet we wrześniu.
Taki mam plan minimum.
Nie napinam się i nie napalam na te dwa tygodnie, które mi zostały (gdybym chciała się bronić przed wakacjami), bo różnie może być, a nie chcę znowu być rozczarowana i mieć do siebie pretensje.
Będzie co ma być - jak ze wszystkim w moim życiu.

A z innych spraw...
Mam okropne koszmary! Koszmarne! I do najłagodniejszych, chociaż do najbardziej upierdliwych przy okazji, należą te dotyczące egzaminów, na które jadę nieprzygotowana, albo o których dowiaduję się tuż przed; prac zaliczeniowych, które muszę natychmiast napisać, a nie znam tematu, nie wiem co pisać i wiem, że nie dam rady, nie zdążę!
Inne tematycznie są dużo gorsze, bardziej emocjonalne i przykre, a jak się z nich budzę - najczęściej między 3 a 4 rano - boję się zasnąć, żeby nie śnił się ciąg dalszy!
W tamtych "króluje" moja matka, a ostatnio dołączyły sny o moim Szreku...
Prawdziwe koszmarne koszmary! A kysz!!

Dobra, beedzie tego miauczenia!
Wracam do pisania.
Mój wielki, usiedziany na kwadratowo tyłek, cierpnące palce i piekące gały oczne - wolałyby inaczej, ale trudno!
Nie ma, że boli!

18 maj 2009

Łikęd

PISANIE idzie mi marniutko (delikatnie powiedziane!!) to napiszę o czymś innym, przyjemniejszym. ;-)
W domu burdel...a nie, to nie to! O tym później.
Nareszcie - balkon zabezpieczony! Siatka założona, Kikora prawie cały dzisiejszy dzień spędziła na balkonie! Teraz śpi - zmordowana jak nieludzkie stworzenie! Czym?! Powietrzem? Wrażeniami? Słońcem?
Ale najpierw - wczoraj, przy zakładaniu siatki przez Szreka i brata, siedziała z nimi, bo wszystko musiała sprawdzić osobiście, powąchać wiertarkę, śrubokręt i szczypce, a także każde inne narzędzie, ugryźć siatkę czy aby wystarczająco mocna jest...no, napracowała się!
Dzisiaj od rana była piękna pogoda i ciepło nareszcie się zrobiło po Zimnych Ogrodnikach! Jak tylko usłyszała, że się ruszamy w stronę balkonu - przybiegła! I wyszła na balkon - nareszcie bez szelek :-) I od razu miała niespodziewaną prawie-wizytę! Brat zawołał mnie, żebym przyszła coś zobaczyć. Poszłam, a tu..?? Kika siedzi na balkonie wpatrzona w coś w wielkim skupieniu...i TO COŚ także wpatrzone w nią! Kot sąsiada, rudzielec śmieszny - zagląda na nasz balkon wpatrzony z zaciekawieniem w Ludożerkę. Mamy z sąsiadem balkony złączone, ale oddzielone wystającą ścianką działową. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że żeby tego dokonać musiał siedzieć na poręczy balkonu (albo-jak sugerował Szreku- w skrzynce na kwiatki) sąsiada i z wygiętą głową zaglądać na nasz balkon! Mimo zabawnej sytuacji skóra mi ścierpła, bo siatka na naszym balkonie nie dawała mu żadnych szans gdyby musiał awaryjnie się ewakuować do nas...Pogroziłam mu palcem ze słowami: "tylko mi nie spadnij, słyszysz?!" Na wszelki wypadek od razu się wycofał. Ale jak wiedział, jak wyczuł od razu, że obok jest jakaś kota?!
Tak czy owak - Kika ma już pierwszą prawie-wizytę sąsiedzką za sobą. Dłuugo nie mogła dojść po niej do siebie ;-) Siedziała wpatrzona w miejsce gdzie zniknął rudzielec ;-)
A w ogóle to dzisiaj miałam pobudkę bardzo przyjemną. Obudziłam się (sama!), a tu na mojej klacie śpi sobie Kikora. Jak zobaczyła, że mam otwarte oczy - przeciągnęła się i położyła łapkę na mojej brodzie. I tak jakoś słodko się zrobiło, że och! Spałyśmy jeszcze przez jakieś pół godziny w ten sposób, a ja aż ścierpłam z nieruszania się ;-) bo uwielbiam się wiercić! Szreku coś o tym wie hihi. Na szczęście (Jego!) zasypia zanim Jego głowa dotknie poduszki więc nie ma większego problemu z moim wierceniem się.
A poza tym (i tym, że nie PISZĘ tego-co-potrza)?!
W domu burdello-bum-bum!
Po napisaniu pracy (KIEDY TO NASTĄPI?!?!) zastanowię się, czy sprzątamy to mieszkanie czy kupujemy nowe? ;-))
W pracy? Na razie zamieszanie związane z Tygodniem Bibliotek, czyli naszym świętem.
Imprezy, kiermasze, spotkania.. no, zamieszanie jednym słowem.
A ja zaraz idę na urlop szkolny - znowu - udawać, że PISZĘ!


Poniżej - Kika w szelkach na niezabezpieczonym jeszcze balkonie.





A tutaj nowe wiklinowe mieszkanko :-) i transporter w jednym. Ładne i praktyczne.

14 maj 2009

Ostro i niemiło ...

...będzie...
Delikutaśnym i nie lubiącym ostrego bluzgu, mówię: "dobranoc!"
-----------------------------------------------------------------------------



Pytanie dnia: "Do czego służy alkoholik?"

Odpowiedź jest P R O S T A:
można na nim/niej wieszać psy, plotki fajne rozpuszczać wśród sąsiadów kiedy nudno, litować się nad biednymi dziećmi owego/owej, ale i pouczać jego/jej dzieci, co się powinno robić z TAKIM rodzicem, jak się TAKIEGO już ma, dawać sto mądrych rad na ten temat ...a także? -uwaga! - pomimo pogardy, przyjść i poprosić takiego/taką o podżyrowanie sporej pożyczki w banku! A jak?!
Bo ten człowiek przecież nie powie NIE, bo nie potrafi, prawda?!
A jakby/gdyby nie wyszło ze spłatą, to i szkoda niewielka i nikt się nie wstawi za takim/taką!
Tak, kurwa właśnie jest!
Jakie to zakłamane!
I jakie to, kurwa, wygodne! I proste!
A wspaniała i normalna (według norm polskich) sąsiadka, od wielu lat spłaca długi swojej wspaniałej (według-chuj-wie-czego) córci (po trzydziestce, każde dziecko z innym), pindy, która, chociaż groszem nie śmierdzi nie umie obniżyć swojego poziomu życia, zrezygnować z wielu rzeczy, koniecznie nowych, drogich i na kredyt! (który to kredyt potem spłaca jej głu.., nie, napiszę mocniej: popierdolona, ciężko zarabiająca marne grosze, mamuśka!)
Ale sąsiadka poszła po rozum do głowy, że w jej okolicy jest taka jedna, którą można gardzić, o której plotkować można do woli, a która mietka jest i z racji ponad 30-letniego mieszkania w sąsiedztwie bliskim - nie umie odmawiać, może podżyrować, a w razie czego - spłacić (?!), bo to FE-alkoholik w końcu jest! A taki na nic innego nie zasługuje! Prawda?!
Mała, kurwa, strata - to i krótki żal! Prawda?!
Całe szczęście, że matka nie ma dowodu, bo jej zabrałam jakiś czas temu!! (Tak, wiem, to straszne, ograniczenie wolności i ubezwłasnowolnienie! Ale mi nie wstyd. Kto ma rodzica alkoholika - ten wie!)
A tak - musiała do mnie zadzwonić, powiedzieć o wszystkim, a mnie chuj strzelił!!
W innej sytuacji matka, bez dyskusji, konsultacji i wątpliwości, poszłaby i podżyrowała!!
A potem pewnie ten kredyt/pożyczkę spłacała - ona i mój brat...głównie brat.
Jej Anioł Stróż, zaspany jebaniutki, mało obrotny i jeszcze mniej skuteczny, tym razem nie nawalił!
A może to ten Mój się wreszcie obudził?
Nie ważne!

dobranoc?

10 maj 2009

Ludożerka ;-))

czyli nasza domowa czujka "elektryczka", lekarka, terapeutka i dezynsektorka ;-)))


Po pierwsze - zna się na elektryce.
A zwłaszcza na trykających gniazdkach elektrycznych. Ona pierwsza wie, które gniazdko będzie wkrótce do wymiany.
Interesowała się kiedyś nadmiernie gniazdkiem za wersalką. Mało używanym i niewidocznym, bo za wersalką ;-) A ona z uporem maniaka ciągle tam podchodziła, obwąchiwała je i w końcu warowała przy nim. Pokazałam Szrekowi, a kiedy sprawdził okazało się, że natychmiast trzeba wymieniać bo już tam się przewodziki skrzyły!
A ostatnio gniazdko w kuchni, nad stołem ją zainteresowało. Nadmiernie!
Słuchaliśmy i nic. Wczoraj warowała przy nim i obwąchiwała je - kiedy podeszłam i posłuchałam, okazało się, że tryka!

Po drugie - dezynsekcja!
Tępi wszelkie ruszające się paskudztwa - ku mojej uldze i radości, bo nie cierpię zwłaszcza pająków! A ona uwielbia wszystko co się rusza ;-)
Musiała przyuważyć jakieś ruchy w listwie (a raczej pod nią) przy oknie balkonowym. Przez tydzień - tak! - warowała tam całe wieczory i chyba noce, wpatrzona jak zahipnotyzowana w listwę przypodłogową. Nic jej nie rozpraszało, nic nie było w stanie jej odciągnąć od "obowiązkowej służby". Kiedy podchodziłam albo próbowałam ja wołać, mruczała tylko - coś na kształt: "zarobiona jestem" i tkwiła w pozycji "na sfinksa" z łapkami zawiniętymi, wpatrzona i czujna! Aż raz coś tam drgnęło i chyba wyszło ;-) Na to tylko czekała! Jednym susem znalazła się przy listwie i w tej samej sekundzie packała łapką i sprawdzała czy jeszcze coś się rusza (jak przestaje packać) ;-)
Sądzę, że z TAKĄ pomocą nie muszę się obawiać najazdu mrówek, a co dopiero pająków!








Po trzecie - lekarka ;-)
Nie jest typem przymilaski (chociaż może będzie?), miewa co najwyżej takie nastroje!
Przychodzi wtedy, włazi na kolana i się wtula/przytula. Jednym słowem - słodycz!
Aż tu dzisiaj w nocy, a właściwie nad ranem weszła mi na brzuch. Nie powiem - @ wisiała na włosku, brzuch się rozkręcał i generalnie mało przyjemnie było!
Wiedziałam, że @ będzie akurat na niedzielę, na wyjazd na komunię dzieciaka znajomych!
Zaczęłam już nawet myśleć o jakimś prochu na bóle...
Musiałam przysnąć, a Szreku jak zwykle zawinął się w kołdrę - te chłopy!
Obudziło mnie ugniatanie.
Weszła mi na obolały brzuch i "udeptywała", ugniatała jak ciasto. A ja leżałam i stękałam, bo czułam tylko: auć! - jajnik.. pęcherz.. jajnik... jelito.. pęcherz..auć..znowu jajnik!
Powiem tak: była bardzo PRECYZYJNA! Do bólu! ;-)
I kiedy pomyślałam, że albo się natychmiast ułoży, albo następny jej ugniotek i będzie: "poszła-won! i fora!" - ułożyła się centralnie na linii bólu, czyli na podbrzuszu! W rogala prawidłowego.
I...  jak zaczęła grzać! Termofor wysiada!
A rano? czyli dwie-trzy godziny później? Niespodzianka!
Bez bóli i sensacyj - taa-daam! @ jak malowanie!
Nawet procha nie brałam - nie było potrzeby!
Jestem pod wrażeniem!



A tu bonusik - szkudnik w kartonie z papierami, segregatorami!
Jak tam wlazła? Karton lekko uchylony był. ;-)


No i dżemeczka w trawce ;-) kociej, żeby nie było! ;-))

6 maj 2009

Majowo...

...chu...o! Inny rym nie przychodzi mi do głowy.
Maj zaczął się "upojnym" łikendem! Piszę "upojny" i nie mam na myśli tego przyjemnego upojenia pyffkiem przy gryllku ze znajomymi, z hałasem i śmiechami, rozmowami długo w noc, a potem porannym bólem głowy!
Siedziałam jak przyspawana do kompa, pisząc jak w amoku pracę...chociaż czasu coraz-jakby-mniej i szanse też-jakby-maleją. :-((
Ale nic to - będę próbować. Może się uda?
A Szreku 1-go maja spędził w pracy - AWARIA! Ale komu, qwa, potrzebne są komputery w święto, w które się NIE PRACUJE?! No, a potem jeszcze w sobotę była poprawka - tym razem siedział w domu przy laptopie i z telefonem przy uchu. Wrrr!
Jak byśmy gdzieś wyjechali to bym się chyba nawet wściekła, jak dzika wiewióra, no! A z moim PMS-em żartów nie ma, o nie!
A potem był powrót do pracy po tygodniu urlopu, a tam same sensacyje!
Dyrka ze swoją pomocnicą (głupią picą..rym sam przychodzi do głowy, no!) zmusiły jedną z kierowniczek do rezygnacji, bo sobie nie radzi. A przy okazji okazało się, że zamiast niej - kierowniczką będzie jakaś młoda siksa (lat ok. 24) która właśnie skończyła studia - inne niż kierunkowe! - co więcej to jej pierwsza praca, a właściwie jej pierwsze kilka MIESIĘCY W PIERWSZEJ PRACY!! I, upss! zupełnie przy okazji - jak donoszą znajomi plotkarze: okazało się, że to osobista kuzynka czy tam inna siostrzenica dyrki. No ludzie! Nepotyzm w takiej instytucji?! Szok!
A przy okazji tej zmiany okazało się, że dyrka robi "porządek" z innymi kierowniczkami - czytaj: dobiera im się do tyłków. A przy okazji pracownikom też się dostaje, a co?!
Miałyśmy znowu kontrol-najwyższą-instruktorską - jedną pod moją nieobecność, a drugą wczoraj.
Czyli wychodzi, że mamy jedną tygodniowo! Zagęściło się czyli SZUKAJĄ! A jak ktoś chce uderzyć psa - kij się ZAWSZE znajdzie!
I tutaj kerownicy mojej lenistwo srogo się teraz mści, bo jesteśmy pod obstrzałem, a zaległości spore!
Tak więc w pracy syf-kiłka-mogiłka!
A jeszcze w domu: Szreku zajeżdżany fizycznie i nerwowo w pracy, ja - PMS trzeciego stopnia, senne koszmarne koszmary, a Kika ostatnio albo próbuje nam nawiać z domu, albo sobie porzyguje :-(
Duupa blada! O!
Nie wiem co się dzieje, ale nie podoba mi się to wszystko!